Wpis z mikrobloga

Martwię się o swoje nogi. Jeszcze tak źle, jak jest teraz z nimi nie było. Owszem po uszkodzeniu rdzenia były dużo bardziej bólowe i też nie mogłam nimi ruszać, ale już będąc w szpitalu zaczęło się, to zmieniać. Minęło już trochę czasu od ostatniej operacji a w dalszym ciągu są jak kłody :-( Bardzo dziwne uczucie, myślę o ruchu i próbuje go wykonać, ale nic się nie dzieje. Próbuję ruszać palcami u stóp i czuję jakby moje stopy były zanurzone w bardzo gęstym mule, ledwo udaje mi się poruszyć, ale nawet nie wiem dokładnie którymi palcami. Kiedy za pomocą innych osób ruszam nogami i kiedy sama próbuję, czuję jakby drętwienie.
Uczucie podobne do tego kiedy mamy zmarznięte dłonie i wsadzimy je do zbyt ciepłej wody.
Prawa noga sama się zgina, przykurcz się zrobił a lewa sama się prostuje, spastyka.
Boję się, że może się okazać, że zacznę chodzić, ale tylko w swoich marzeniach.
Mam nadzieję, że przełom nastąpi w hospicjum, ponieważ tam będę mieć rehabilitację codziennie, oprócz weekendów a nie tak jak teraz, dwa razy w tygodniu.
Jeśli uda się dobrze ustawić leczenie bólu, będę mogła więcej ćwiczyć i ogólnie być bardziej aktywna, gdybym tak mogła jeździć na wózku.
Czasem ciężko przychodzi mi być dobrej myśli, ale staram się. Wierzę, że można zaprogramować swój umysł a przez to wpłynąć na ciało. Tylko nie jest, to takie proste.
  • 14