Rano na wadze 93,4 kg - tyle ważyłem 5 lat temu na ślubie.
Wczoraj zaszalałem, po opracowaniu serka wiejskiego z różnymi płatkami, bananem I truskawkami na kolację licznik pokazał 1950 kcal. Z tego 120 to było łącznie 120g ciasta. Szczęśliwi są Ci co kalorii nie liczą.
Za to w weekend nakupiłem kabanosów w biedzie, które wystarczą do końca następnego roku. Lub jakbym to powiedział przed zakładem- na tydzień. Od tej pory większość śniadań będzie je zawierać a pewnie też i cześć kolacji. Przynajmniej łatwo się będzie policzyć :)
Śniadanie to kabanosy z chrupkim pieczywem i warzywa. Do tego serek śmierdzący 1/4 kostki
Na obiad zaplanowałem dziś tatara, na kolację gotowane jajo z warzywami i kabanosami :) musze też zjeść lody z zamrażarki, więc zamiast drugiego jaja będzie ekwiwalent lodowy w kaloriach.
Zgodnie z obietnicą miałem napisać o samopoczuciu ale bez rozpisania typowego planu dnia srednio sie da to zrozumieć, wiec bedzue razem, plan dnia o samopoczucie.
Jakbym miał się opisać jednym słowem, to będzie to słowo zmęczony. Tylko, że zmęczony w pozytywnym tego słowa znaczeniu, czuję że to zmęczenie to cena za osiągnięcie czegoś danego dnia.
Najgorzej jest o poranku ale po pierwszym trudnym przebudzeniu wstaje mi sie łatwiej niz półtora miesiąca wcześniej. Z pewnością jestem też lepiej wyspany. Śpię głębiej i jakby lepiej odpoczywam w tym samym czasie.
Potem jest jazda rowerem do pracy. Jadę jakieś 2 min szybciej niż wcześniej ale ciężko jest na 4-5 km wykręcić dużo lepszy czas. Mozna, oczywiście ale tylko jeśli jeździesz na każdym czerwonym jak rasowy pedalarz.
Z pewnością w pracy lżej wnosi mi się rower na piętro, razem z nim ważę teraz tylko troche wiecej niż na początku zakładu wazylem sam, kolana mniej "pstrykają" na schodach pod obciążeniem.
W pracy łatwiej mi się skupić na zadaniu, mniej się rozpraszam, mniej denerwuje, łatwiej mi opanować emocje. Głodu na tym etapie nie odczuwam. Często jadałem późne śniadania i obiady przed zakładem. Teraz po śniadaniu czasem nie mam nawet specjalnej ochoty na kolejny posiłek w pracy, to mi się robią takie dni na 1400-1500 kcal wtedy.
Najgorzej jest po powrocie do domu. Trzeba się ogarnąć, ogarnąć młodego, chatę, jakieś codzienne czynności. Spędzić trochę czasu z dzieciakiem żeby wiedział ze ma ojca a nie tylko jakiegos chlopa co sypia z jego matką. Mieć z różową troche czasu dla siebie, żeby nie czuła się jakoś wykluczona bo se grubas całodniowe hobby znalazł. Do tego ugotować i zjeść kolację/żarcie na nastepny dzień.
W takich warunkach, szczególnie po siłowni dwa dni pod rząd, potrafi mnie odciąć na około 30 min po godzinie 20. Wtedy szybka drzemka i albo spędzam czas z różową albo w dniu siłowni naginam się wytapiać z tlustej wody. Nie pomaga, że mamy niemal najkrótsze dni w roku i cały czas jest noc.
Po wyjściu z siłowni endorfiny powodują uśmiech na twarzy, mijani ludzie patrzą się na mnie jak na jakiegoś debila a ja idę uśmiechnięty i się gibam w rytm muzyki że słuchawek. Potem wracam do domu, padam na ryj i powtarzam.
Jutro postaram się jakoś policzyć koszty żywienia takiego grubasa na diecie jak i rozpisać posiłki z losowego tygodnia. Jak się przyjmie, to taką rozpiskę postaram się robić raz na jakiś czas.
Z rzeczy niekorzystnych - jak już się pocę przy ćwiczeniach, to pot ma dużo intensywniejszy, wręcz gryzący zapach. Innych negatywów brak.
W komentarzu wrzucam masę i skład ciała wg. Wagi z siłowni. Tradycyjnie jest to po wykonaniu ćwiczeń, po wypiciu litra wody, w przepoconym ubraniu, boso.
Dla przypomnienia poprzedni tydzień: Masa: 96,7 kg Masa mięśni szloeletowych: 41,6 kg Tłuszc: 24,5 %
Najgorzej jest po powrocie do domu. Trzeba się ogarnąć, ogarnąć młodego, chatę, jakieś codzienne czynności. Spędzić trochę czasu z dzieciakiem żeby wiedział ze ma ojca a nie tylko jakiegos chlopa co sypia z jego matką. Mieć z różową troche czasu dla siebie, żeby nie czuła się jakoś wykluczona bo se grubas całodniowe hobby znalazł. Do tego ugotować i zjeść kolację/żarcie na nastepny dzień.
@hdeck: Znam dobrze. Moim rozwiązaniem było zorganizowanie
Podobny wzrost, start był 96, obecnie 76. W rok. Ćwiczenia kardio- wioślarz, orbitrek, bieżnia interwałowo (mars, bieg, początku 2min biegu na ra do obecnie 2 km na jeden strzał, 2 min chodu i tak 60 min) 2-3 razy w tygodniu. Da się, 90% ograniczeń siedzi w głowie. Dasz radę, powodzenia!
@hdeck co do diety, zacznij jeść kiszonki- buraki, ogórki, kapustę, rzodkiew. Idealnie zapycha kichę z małą ilością kalorii, masz co gryźć, więc psychika nie siada, no i ogólnie są bardzo zdrowe. Zobacz też makaron konjak- jest w Biedronce, 7 kalorii w 100 gramach, więc zwiększa objętość w misce, a nie leci w bebzon. Z minusów, to konsystencja gluta, więc nie każdemu pasuje. Zrezygnuj całkowicie z alkoholu i słodyczy, ogranicz weglowodany- pieczywo
#chwalesie #noworodek Mirik i mirabelki pijcie ze mną kompot mamy nowego #niebieskipasek niestety mały miał problemy z oddychaniem i trafił na neonatologie trzymajcie kciuki żeby wszystko było dobrze
Mamy 47 dzień #grubyzaklad z @buchajacy_rog
Rano na wadze 93,4 kg - tyle ważyłem 5 lat temu na ślubie.
Wczoraj zaszalałem, po opracowaniu serka wiejskiego z różnymi płatkami, bananem I truskawkami na kolację licznik pokazał 1950 kcal. Z tego 120 to było łącznie 120g ciasta. Szczęśliwi są Ci co kalorii nie liczą.
Za to w weekend nakupiłem kabanosów w biedzie, które wystarczą do końca następnego roku. Lub jakbym to powiedział przed zakładem- na tydzień. Od tej pory większość śniadań będzie je zawierać a pewnie też i cześć kolacji. Przynajmniej łatwo się będzie policzyć :)
Śniadanie to kabanosy z chrupkim pieczywem i warzywa. Do tego serek śmierdzący 1/4 kostki
Na obiad zaplanowałem dziś tatara, na kolację gotowane jajo z warzywami i kabanosami :) musze też zjeść lody z zamrażarki, więc zamiast drugiego jaja będzie ekwiwalent lodowy w kaloriach.
Zgodnie z obietnicą miałem napisać o samopoczuciu ale bez rozpisania typowego planu dnia srednio sie da to zrozumieć, wiec bedzue razem, plan dnia o samopoczucie.
Jakbym miał się opisać jednym słowem, to będzie to słowo zmęczony. Tylko, że zmęczony w pozytywnym tego słowa znaczeniu, czuję że to zmęczenie to cena za osiągnięcie czegoś danego dnia.
Najgorzej jest o poranku ale po pierwszym trudnym przebudzeniu wstaje mi sie łatwiej niz półtora miesiąca wcześniej. Z pewnością jestem też lepiej wyspany. Śpię głębiej i jakby lepiej odpoczywam w tym samym czasie.
Potem jest jazda rowerem do pracy. Jadę jakieś 2 min szybciej niż wcześniej ale ciężko jest na 4-5 km wykręcić dużo lepszy czas. Mozna, oczywiście ale tylko jeśli jeździesz na każdym czerwonym jak rasowy pedalarz.
Z pewnością w pracy lżej wnosi mi się rower na piętro, razem z nim ważę teraz tylko troche wiecej niż na początku zakładu wazylem sam, kolana mniej "pstrykają" na schodach pod obciążeniem.
W pracy łatwiej mi się skupić na zadaniu, mniej się rozpraszam, mniej denerwuje, łatwiej mi opanować emocje. Głodu na tym etapie nie odczuwam. Często jadałem późne śniadania i obiady przed zakładem. Teraz po śniadaniu czasem nie mam nawet specjalnej ochoty na kolejny posiłek w pracy, to mi się robią takie dni na 1400-1500 kcal wtedy.
Najgorzej jest po powrocie do domu. Trzeba się ogarnąć, ogarnąć młodego, chatę, jakieś codzienne czynności. Spędzić trochę czasu z dzieciakiem żeby wiedział ze ma ojca a nie tylko jakiegos chlopa co sypia z jego matką. Mieć z różową troche czasu dla siebie, żeby nie czuła się jakoś wykluczona bo se grubas całodniowe hobby znalazł. Do tego ugotować i zjeść kolację/żarcie na nastepny dzień.
W takich warunkach, szczególnie po siłowni dwa dni pod rząd, potrafi mnie odciąć na około 30 min po godzinie 20. Wtedy szybka drzemka i albo spędzam czas z różową albo w dniu siłowni naginam się wytapiać z tlustej wody. Nie pomaga, że mamy niemal najkrótsze dni w roku i cały czas jest noc.
Po wyjściu z siłowni endorfiny powodują uśmiech na twarzy, mijani ludzie patrzą się na mnie jak na jakiegoś debila a ja idę uśmiechnięty i się gibam w rytm muzyki że słuchawek. Potem wracam do domu, padam na ryj i powtarzam.
Jutro postaram się jakoś policzyć koszty żywienia takiego grubasa na diecie jak i rozpisać posiłki z losowego tygodnia. Jak się przyjmie, to taką rozpiskę postaram się robić raz na jakiś czas.
Z rzeczy niekorzystnych - jak już się pocę przy ćwiczeniach, to pot ma dużo intensywniejszy, wręcz gryzący zapach. Innych negatywów brak.
W komentarzu wrzucam masę i skład ciała wg. Wagi z siłowni. Tradycyjnie jest to po wykonaniu ćwiczeń, po wypiciu litra wody, w przepoconym ubraniu, boso.
Dla przypomnienia poprzedni tydzień:
Masa: 96,7 kg
Masa mięśni szloeletowych: 41,6 kg
Tłuszc: 24,5 %
Wzrost 183 cm, wiek 36 lat
#gapiszmisienabebech dla atencji
Dla przypomnienia poprzedni tydzień:
Masa: 96,7 kg
Masa mięśni szkieletowych: 41,6 kg
Tłuszc: 24,5 %
Wzrost 183 cm, wiek 36 lat
Komentarz usunięty przez moderatora
@hdeck: Znam dobrze. Moim rozwiązaniem było zorganizowanie
Da się, 90% ograniczeń siedzi w głowie.
Dasz radę, powodzenia!
@Kidkudi nie każdy musi wyglądać jak szympans lub troglodyta. Ja np. Wyglądam jak ulaniec.
@Rolnikt nie chciałem, żeby mi trumienkę musieli widlakiem wwozic
Zobacz też makaron konjak- jest w Biedronce, 7 kalorii w 100 gramach, więc zwiększa objętość w misce, a nie leci w bebzon. Z minusów, to konsystencja gluta, więc nie każdemu pasuje.
Zrezygnuj całkowicie z alkoholu i słodyczy, ogranicz weglowodany- pieczywo