Wpis z mikrobloga

#schizoid #przegryw #depresja

Ja większość interakcji z ludźmi oprócz small talku mogę porównać do wizyty u dentysty, który nie boruje mi zębów a mózg.
Dosłownie przeżywam lobotomię, kiedy jestem zmuszony do głębszej rozmowy, której nie kontroluje.
Później jestem wyczerpany i muszę iść spać najlepiej, a jak nie mam takiej opcji to się wyłączam z otoczenia i leci daydreaming.

No, życie wśród ludzi to koszmar i najgorzej, że nikt nie rozumie, że to nie kwestia że ja się boję ludzi, czy mam jakąś fobię społeczną.
Mnie po prostu aktywne przebywanie wśród ludzi wycieńcza i przynosi cierpienie.
  • 7
  • Odpowiedz
@analboss: Mam dokladnie tak samo. Jak nie bede siedzial sam ze soba, to nawet nie odpoczne i wszystko mnie irytuje, nawet dzwiek talerza, czy kichanie/kaszlenie. Lubie byc sam i nic nie slyszec, moze to jakies spektrum autyzmu, robiles jakies testy ?
  • Odpowiedz
@analboss: Jakie to podobne do mnie... Tylko ze ja przez autyzm nie mogę zachować jakiejkolwiek autentyczności, muszę cały czas odgrywać role i pilnować się na każdym kroku, żeby nie wychodzić na jeszcze większe dziwadło, a to jest tak wycienczające, że nie dziwota, że wolę siedzenie na wykopie od tego ciągłego aktorstwa.
  • Odpowiedz