Wpis z mikrobloga

Uwaga długi tekst ;-)

Uwielbiam chodzić, uwielbiam wycieczki za miasto, ale lubię też miejski klimat. Szczególnie lubię chodzić po mieście w lecie, nocami. Wroclaw wtedy tętni życiem, zupełnie innym niż za dnia. W ciągu dnia latem, przy wysokich temperaturach jest masakra za to noc jest przyjemna. Żar nie już nie leje się z nieba, ludzie są bardziej wyluzowani i nieśpiesznie spacerują starymi uliczkami. Uwielbiam wybierać na spacery okolice Ostrowa Tumskiego, według niektórych katedra została wybudowana na jednym z kilku "miejsc mocy", czyli takie miejsce gdzie pole magnetyczne sprzyja człowiekowi. Jasne nie wszyscy w to wierzą, ale jak dla mnie coś w tym jest.
Praktycznie przez cały rok jeździłam na długie spacery do lasów, nawet w zimie. Kontakt z naturą jest ważną częścią mojego życia, każda pora roku ma w sobie coś czym można się zachwycić.
Pamiętam jak miałam postępujacy niedowład nóg, z powodu guzów w kręgosłupie. Byłam z mamą w górach.
Przejeżdżałyśmy przez miejscowość Orłowiec i okazało się, że można dojechać autem do parkingu który jest bardzo blisko szczytu. Uparłam się i bardzo ciężką drogą przedarłam się na szczyt. Droga była rozwalona przez ciężki sprzęt drwali, powstały ogromne koleiny, takie wybrzuszenia, które w dodatku zamarzły i były pokryte śniegiem. Moje nogi były osłabione już dość mocno, ale tak bardzo chciałam tam wejść.
Udało się, byłam oczarowana, tylko ja i wierzchołki drzew. Wszystko pokryte grubą warstwą śniegu, była prawie absolutna cisza. Czułam się jak w baśni "Opowieści z Narnii". Jak byłam dzieckiem dostałam ich bardzo ładne wydanie. Kochałam Lwa Aslana, to była moja ulubiona postać. Takie książki powinny być lekturami.
Mamy dwie piwnice, jedna była całkowicie pusta i postanowiłam urządzić w niej dom dla kotów, które mieszkały w komórce obok. Był listopad i chciałam zdążyć przed mrozami. W internecie znalazłam tutoriale, jak zrobić domki dla kotów, ze steropianowych pojemników do przewożenia np ryb. Zrobiłam wszystko według instrukcji, oprócz tego udało mi się upolować pod śmietnikiem bardzo fajne plastikowe "koszyki" używane w sklepach chyba do przenoszenia towaru, właściwie nie wiem jak poprawie się nazywają. Wyłożyłam je kawałkami puszystych, poliestrowych koców. Wyczytałam, że najlepiej takie się sprawdzają, bo naturalne materiały bardzo szybko by zawilgotniały i byłby siedliskiem pleśni. Oprócz tego wyłożyłam niektóre starymi ciepłymi kurtkami. Przygotowałam odpowiednio piwnicę, na szczęście pomógł mi dobry kumpel, którego często angażowałam w różne akcje ;-) Nie narzekał, wręcz przeciwnie był zadowolony, że robi coś dobrego. Wyczyściłam ogromne pajęczyny, w bardzo łatwy sposób, omotałam jakiś drąg kawałkiem szmaty i wymiatałam. Na podłogę położyliśmy stare drzwi, w piwnicy czasem zbiera się woda, wybijana z powodu źle zrobionej kanalizacji. Zależało mi na tym, aby podnieść trochę poziom podłogi, żeby woda wpływała pod drzwi, tam jest przepływ powietrza, więc woda spokojnie miała jak odparować. Kotki dostały ocieplane domki i mięciutkie koszyki, u sąsiada zawsze jest otwarta połówka okna, żeby miały jak wejść a oprócz tego na parapecie zawsze mają jedzonko i wodę, dostarczane przez różnych sąsiadów.
Jeśli dzieje się im coś złego np chorują są zabierane na leczenie przez fundacje.
To już któreś pokolenie :-)
Mieszkam na wysokim trzecim piętrze, więc musiałam włożyć trochę wysiłku w ten projekt, z powodu niedowładu. Walczyłam z czasem, żeby zdążyć przed zimą i przed tym kiedy już nie będę mogła chodzić.
Ciągle wymyślałam jakieś "projekty" do których wciągałam znajomych, np sprzątanie lasu, ogólnie zazwyczaj stawiałam na zielone okolice.
Zdarzało mi się spontaniczne sprzątnie, byłam nad pięknym jeziorem z moim ówczesnym partnerem i postanowiłam posprzątać jedną z plaż, która była dość mocno zaśmiecona, na szczęście Damian bez szemrania do mnie dołączył.
Uwielbiam to uczucie przed i po, daje mi to dużą satysfakcję i wiem, że dzięki temu żadne zwierzę nie ucierpi. Przynajmniej nie z powodu akurat tych śmieci.
Organziowałam zbiórki jedzenia dla zwierzaków, na szczęście mam hojnych znajomych z dobrym serduszkiem :-)
Akcje ratowania zwierzaków które gdzieś spotkałam w Polsce, a wymagały pomocy.
Kiedyś zaangażowałam znajomych do wkopania choinki w lesie, zawsze boli mnie serce, jak widzę po Świętach wyrzucone iglaki ;-( Zdążało mi się kupować żywe drzewka na święta, ale tylko w donicach i teraz kilka dumnie rośnie w ogrodzie znajomych mojej mamy. Niestety już nie mają miejsca.
Przed ferelną operacją, która u mnie, spowodowała niedowład od pasa w dół, wykupiłam dostęp na Domestice do kilku kursów, tak samo jak mój kumpel.
Mieliśmy razem je przejść, myślałam że po operacji kiedy będę dochodzić do formy, będzie to fajna opcja na ciekawie spędzenie czasu. Udało nam się przejść tylko jeden kurs, przed operacją, z rysowania dla osób na poziomie - 1 ;-) Czyli totalne beztalencia ;-)
Chociaż uważam, że kolega mnie ściemniał bo jego kreska jest świetna, dojrzała i gdyby, to rozwijał to mógłby dojść do naprawdę dobrego poziomu.
Najbardziej cieszyłam się na kurs z ceramiki, wyrabianej w domu, oczywiście poziom podstawowy. Akurat niedaleko mam do kawiarni, urządzonej w pływającym domu, gdzie mają piec do wypalania ceramiki. Płaci się od wagi.
Ciągle wynajdywałyśmy z mamą jakieś ciekawe miejsca do odwiedzenia.
Lubię być aktywna i ciekawie spędzać czas z przyjaciółmi i znajomymi.
Urządzałam także spotkania z planszówkami, albo w domu, albo w barach z grami. Uważam, że przyjaźnie właśnie w taki sposób się zawiązują.
Zawsze marzyło mi się mieć dom, czy mieszkanie i na wzór Włochów, urządzać w niedzielę obiad dla rodziny i przyjaciół.
W mojej wersji najpierw byłoby wspólne gotowanie, ewentualnie każdy przynosiłby jakąś potrawę. Długie biesiadowanie przy pysznym, zróżnicowanym jedzonku.
Latem puszczanie filmów z projektora, oczywiście w przyjemnym otoczeniu. Jednym z moich wielu zainteresowań jest wystrój wnętrz, poluję na rzeczy dobrej jakości, zazwyczaj używane, które wprowadzają do wnętrz klimat przytulniej elegancji. Mam sporo rzeczy nawiązujących do Japonii, udało mi się upolować świetne gwasze (coś w stylu akwareli na płótnie) oryginalne, z pieczątkami manufaktury.
Teraz od dwóch lat leżę w łóżku i jedynym moim zajęciem jest czytanie, albo przeglądanie internetu. Oczywiście przyjaciele mnie wspierają, ale często nawet nie mam ochoty na spotkania, ponieważ jestem zmęczona bólem :-(
Mam takie poczucie jakbym nie miała swojego życia, tylko przez internet obserwowała bym życie innych ludzi.
W sumie na to wychodzi :-(
  • 5