Wpis z mikrobloga

Wrzucam tutaj swój pierwszy raport z wzięcia trufli w Holandii w 2019 roku. Od tego momentu zmieniło się w moim życiu bardzo dużo. Z "grzybami" miałem jeszcze do czynienia 3 razy i zawsze było to magiczne, pełne emocji doświadczenie, momentami poza czasem i przestrzenią. Te trufle nie były zbyt mocne, nazywały się "Atlantis", z tego co wiem to są one bardzo basic w doznaniach i dobre dla początkujących. Każdy kolejny raz natomiast był coraz mocniejszy i bardziej głęboki. Za pierwszym razem towarzystwo też nie było zbyt doborowe, jednak bardzo chciałem spróbować w końcu psychodelików, dlatego się na to zdecydowałem

Pod koniec grudnia zostaję sam na święta i mam zamiar pierwszy raz w życiu spróbować LSD. Jestem pozytywnie nastawiony, chociaż nie mam żadnych oczekiwań.

W miarę zebrałem myśli, ale i tak nie opisałem 90% rzeczy, które czułem, bo się nie da po prostu. XD

T+20min
Zaczęło robić się inaczej, trochę jak po zażyciu MDMA. Chodzi mi o efekty bodyload. Zaczęło mi być zimno, chociaż nie czułem zimna, skóra wydawała się mieć inną fakturę, taką jak po mdma właśnie. Było napięcie i oczekiwanie. Serotonina mocno skoczyła i zacząłem czuć duże, ale subtelne szczęście. Źrenice były bardzo duże, a skóra jakby gładka.

T+30min
Obraz na ścianie zdawał się delikatnie falować i wibrować, kiedy mocno się na nim skupiłem. Sposób myślenia zaczął robić się lekko abstrakcyjny. Odbiór muzyki się zmienił. Siedziałem na łóżku, słuchałem muzyki i ciągle miałem wrażenie, że dookoła dzieją się "rzeczy", ale kiedy skupiałem uwagę na czymś to zdawało się wracać do normalności.
Kolory zaczęły być bardziej intensywne, takie gładkie, trudno jest to opisać, coś jakby były zbudowane z takich jednolitych tafli. Zacząłem dotykać się po twarzy, ściskać policzki i pamiętam, że było to bardzo przyjemne. Kiedy zaczynałem o czymś myśleć, patrzyłem na to z zupełnie innej perspektywy. Wyglądało to tak, jakbym obserwował proces powstawania myśli, zanim jeszcze powstawały. Widziałem w tym wszystkim głębszy sens, a każda myśl wydawała się mieć znaczenie i wynikać z czegoś innego. Zacząłem zdawać sobie sprawę, jak bardzo skomplikowani jesteśmy i jak bardzo nasze doświadczenia, ludzie dookoła, okoliczności i kontent, który filtrujemy ma na nas ogromy wpływ.

T+1h-4h
Postanowiliśmy pojechać na pizzę. Wychodząc z pokoju miałem małe problemy z orientacją przestrzenną. Gdybym miał sam wyjść z domu miałbym z tym spory problem. Chociaż nie miałem halucynacji, odbiór przestrzeni dookoła wydawał się inny. Jazda samochodem była bardzo przyjemna, prędkość i dźwięki odczuwało się inaczej, mimo, że brzmiały tak samo. Światła, latarnie i droga zlewały się w jedno, kiedy się na nich nie skupiałem. Przez cały czas nie miałem pojęcia gdzie się znajduję, nie potrafiłem tego określić, wiedziałem tylko, że jedziemy samochodem.

Poszliśmy zamówić pizzę, a jeden kolega, który był trzeźwy zapytał jaką pizzę wybieramy. Kiedy spojrzałem w menu nie potrafiłem z niego nic przeczytać i określić co jest czym, mimo, że widziałem litery.

I OD TEGO MOMENTU ZACZĘŁY DZIAĆ SIE #!$%@? DZIWNE RZECZY, Z MOJA PERCEPCJĄ I POSTRZEGANIEM PRZESTRZENI DOOKOŁA MNIE. XD

Zacząłem mieć problem z wysławianiem się, kiedy próbowałem opisać moje odczucia. Byliśmy w środku pizzeri, drzwi były otwarte, a ja nie potrafiłem określić czy znajdujemy się w środku czy na zewnątrz. Nie wiedziałem o co chodzi z tym budynkiem. Czułem się jakby był
on był w dwóch wymiarach, w sensie miał tylko szerokość i był płaski, a w środku była głębia, którą ciężko było mi pojąć. Nie potrafiłem określić głębokości, po prostu, trudno to wyjaśnić, ale było to #!$%@? dziwne. Patrzyłem się na pracowników, niektórzy byli w kaskach, bo wyjeżdżali dowieść pizzę, wszyscy ciężko pracowali, a ja czułem się jakbym zatrzymał się na stopa na jakiejś innej planecie - coś jak w przygodach Ricka i Mortego.

W pewnym momencie przestałem ogarniać co się dzieje dookoła.
Patrzyłem na ziomka, który też był na grzybach, on ma mnie i wiedziałem, że rozumiemy się bez słowa. Wszystkie granice zaczęły się zacierać. Miałem problem z określeniem czasu, ile już czekamy na pizzę, która jest godzina. Czas przestał być wymierny jakby. Popatrzyłem na zegarek i uświadomiłem sobie, że upłynęło dopiero 5 minut, a miałem wrażenie, że minęło o wiele więcej czasu, chociaż odczuwanie go było kompletnie inne, właściwie w ogóle nie istniało.

Język i narodowość przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Uświadomiłem sobie, że wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, pomimo różnic kulturowych i rasowych i naszych doświadczeń. Było to tak oczywiste jak 2+2. Czułem się jakbym nagle zrozumiał o co chodzi w życiu, po co my jako ludzie tutaj jesteśmy.
Rzeczywiśc zaczęła się "rolować", jeśli mogę tak to określić. Zacząłem mieć rozkminy na temat tego jak sami kształtujemy swoją rzeczywistość i ile skomolikwowych procesów w nas zachodzi. Ile mamy mechanizmów obronnych w głowie, jak i dlaczego reagujemy na konkretne rzeczy. Poczułem jakbym nagle stracił to wszytko i był zupełnie nagi i bezbronny. Zacząłem myśleć, że gdybym miał mieć tak przez cały czas to nie poradziłbym sobie z rzeczywiścią, tak jakbym był wychowany z wilkami, a po 22 latach wrzucony do wielkiej społeczności, bez żadnej instrukcji i miał tak żyć i radzić sobie samemu. Zrozumiałem ludzi, których #!$%@?ło i przestali ogarniać rzeczywiść lub mają różne schorzenia psychiczne i zatracili kontakt ze światem. Zdałem sobie sprawę, że trochę mnie to przerasta i że każdego z nas mógłby spotkać taki los.
Wracając samochodem do domu kolegi już całkiem nie widziałem o co chodzi dookoła mnie, mimo, że cały czas zachowywałem się normalnie. Widziałem rzeczy, drogę, światła, wiedziałem co to jest, bo to znam, ale nie potrafiłem tego określić. Tak jakbym miał przed sobą jakieś zadanie z matematyki, widział co robić, ale nie potrafiłbym go rozwiązać. Wysiadając z samochodu musiałem poczekać na znajomych, bo nie potrafiłem wejść do środka. Jak już byliśmy wewnątrz to problemy z określeniem co jest gdzie w przestrzeni stały się coraz większe. Widziałem ziomka kolegi i jego dziewczynę za szybą jak jedli kolację i nie wiedziałem co oni tam robią, jak się tam znaleźli i gdzie oni się znajdują względem mnie.

PÓŹNIEJ MOJE MYŚLENIE PRZYSTAŁO MIEC JAKIEKOLWIEK ZNACZENIE I POCZUŁEM JAKBYM PRZESTAŁ BYC SOBĄ. NIE WIEDZIAŁEM KIM JESTEM.

Włączyłem przednia kamerkę i nie poznawałem siebie, twarz zdawała się jakby puchnąć, trudno mi to opisać, miałem problemy z odbiorem swojej osoby i nie postrzegałem się w sposób naturalny. Bardziej jakbym był jakimś pojemnikiem na coś większego, niezauważalnego dla ludzi normalnie, w ciałach które posiadamy w tym świecie. Patrzyłem na kolegów i ich twarze wydawały się jakby z wosku. Kiedy skupiałem się na nich bardziej, zaczynały się topić, ale było to bardzo subtelne i często nie widziałem czy mi się to wydaje czy tak jest na prawdę.
Znajomi zaczęli gadać o jakichś pierdołach, o pracy, o hajsie, o tym co sobie kupię. Nagle stało się dla mnie jasne, że wszystko co robimy kompletne nie ma żadnego sensu. Rzeczy, które kupujemy, relacje, które zawiązujemy z ludźmi, dla własnej korzyści. Ubrania, które mamy na sobie, sposób mówienia, ekspresji swojej osoby i charakter. Wszytko wydawało
się takie śmieszne i malutkie, podyktowane naszym ego. Poczułem się jakby mnie #!$%@?ło z Matrixa. Zdałem sobie sprawę, że coś tu jest #!$%@? nie tak. Co my w ogóle robimy w życiu, wszyscy jako ludzie. Czułem się jak szczur w wielkim ziemskim laboratorium. Jakby jakaś wyższa istota patrzyła z góry na tą symulację, na ludzi i ich zachowania. Na ten wyścig szczurów do nikąd. Uwierzyłem wtedy w jakiś wyższy byt, w absolut lub coś co nas stworzyło jakby to wszytko było tylko symulacją, a my jako ludzie nie mamy żadnego sensu. Te nasze śmieszne małe sprawy, którymi się przejmujemy, które nic tak na prawdę nie znaczą.
Nagle zachciało mi się mieć w przyszłości rodzinę, dzieci, żyć dla jakichś wyższych celów i wartości. Potrzeba przynależności była wtedy we mnie bardzo silna, bo przeraziło mnie co wszytko, co sobie uświadomiłem.

Resztę wniosków, do których doszedłem zostawię dla siebie, bo są zbyt osobiste. Niektóre są przerażające, inne bardzo uwalniające, a jeszcze inne każą mi myśleć, że jesteśmy niczym i jednocześnie wszystkim. Jeszcze inne pokazały mi, że nie sposób ogarnąć człowieka w pełni i otaczającej nas rzeczywistości. Mogę powiedzieć, że ten pierwszy kontakt z grzybami zmienił mój sposób myślenia i postrzegania rzeczywiści.

Jak już zeszły mi wszytkie doznania, cholernie cieszyłem się z tego, że wiem, ze ja to ja, ze to myśli, moje ego. Głowa była strasznie ciężka, potrzebowałem czasu, żeby wszystko przemyśleć i wróciłem do domu. Trip był bardzo przyziemny w doznaniach, bo ogarniałem siebie i jak pytałem kolegi to powiedział, że zachowywałem się raczej normalnie, może czasami jakbym był lekko pijany albo nieco pobudzony, ale też sposób myślenia i postrzeganie takich codziennych rzeczy, był
totalnie mi nieznany. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem i mogę powiedzieć, że kiedy mi przeszło to miałem #!$%@?ą głowę. Nie żałuję, że spróbowałem, na pewno jeszcze spróbuję, ale w tym roku chyba dam sobie spokój.
#holandia #narkotykizawszespoko #psylocybina #lsd
  • 9
@Varmandoble: Dzięki, piękny opis. Ja mam za sobą trzy podejścia, ale chyba jestem dość odporny na psylocybinę, bo za pierwszym razem nic (1,5 g suszonych Golden Teacher), za drugim nic (3 g suszonych McKennaii), za trzecim przyjemne (12 g świeżych trufli) lekkie wizualizacje, które utrzymały się przez ok. godzinę, jednak nawet na moment nie zmieniło to ani mojego sposobu myślenia o świecie, ani o sobie w świecie. Zupełnie trzeźwe, wręcz badawcze
  • 1
@ciemniak22 a razem z grzybami coś piłeś lub jadłeś? Z tego co mi wiadomo to najlepiej spożywać na pusty żołądek. Niektóre substancje też niwelują efekty psylocybiny, np. imbir. Nie wiem czy to prawda, tak słyszałem. Chociaż może faktycznie jesteś bardziej odporny tak jak napisałeś.
Za pierwszym i drugim razem brałem po południu, ok. 3 h od ostatniego posiłku (nie było w nim, zdaje się, imbiru). Za trzecim razem poszło na pusty żołądek. Odczekam ok. miesiąca i spróbuję wziąć więcej tych trufli, zostało mi ok. 15 g świeżych i kilka suszonych.