Wpis z mikrobloga

Polecam

Jak Arabom udało się oszukać izraelską armię i służby wywiadowcze

Palestyński atak na Izrael wprawił w zamieszanie całą społeczność światową. Ci, których wcześniej postrzegano jako chłopów w wiklinowych kapciach, zdolnych co najwyżej wysadzić przystanek autobusowy, w ciągu kilku godzin obalili jeden z mitów o państwie Izrael. Jak to w ogóle stało się możliwe?
Arabskie grupy dywersyjne przekroczyły granicę Gazy, po prostu ją łamiąc. Jak chłop, wszystkie te żelazne budynki burzyłem traktorami i rozbierałem śrubokrętami.
Mobilne grupy w „wozach” wjechały w luki. Rzeczywiście zdarzały się wypady z morza na motorówkach, a nawet egzotyczne loty na paralotniach. Są to jednak historie odosobnione, choć ważne w ogólnym kontekście. Ale w większości było to proste: traktor i siła fizyczna. Izrael w ogóle nie strzegł granicy z Gazą.
Kilka kilometrów od granicy znajdowało się aż kilkanaście posterunków obronnych i baz wojskowych, w których spokojnie spali rezerwiści. Na szabat i święta. Lokalizacja i rozmieszczenie tych ufortyfikowanych punktów i baz nie było tajemnicą. Nie było zewnętrznej ochrony, a także służby wartowniczej.
Izraelskie punkty obronne to koszary za plastikowym płotem ze średniowieczną wieżą, na której znajduje się karabin maszynowy. Sterowanie odbywa się automatycznie z koszar, zupełnie jak na okręcie wojennym. Wygląda na zaawansowany technologicznie. Ale zwykły komercyjny quadkopter zrzuca granat na wieżę karabinu maszynowego - i nie ma już żadnej obrony „ufortyfikowanego” punktu. Następnie Palestyńczycy wchodzą do koszar i strzelają do śpiących żołnierzy. I tak dalej wzdłuż całej granicy Gazy. W sumie Palestyńczycy w ciągu zaledwie godziny zabili aż połowę „ufortyfikowanych” posterunków.
Położone nieco głębiej większe bazy wojskowe, takie jak Kerem Shalom, w ogóle nie były strzeżone. Najwyraźniej byli rezerwą drugiego stopnia. Oznacza to, że po otrzymaniu zagrożenia z pierwszego poziomu należało je zaalarmować. Ale nikt nie miał czasu ogłosić tego alarmu. Zewnętrzne straże zostały przebite starymi radzieckimi granatnikami ręcznymi, a żołnierze ponownie zostali zabici w koszarach. Czołgi Merkava i transportery opancerzone Namer stały się trofeami.
Pojedynczy czołg, jadąc gdzieś do swoich spraw, został spalony przez kumulacyjny granat, również zrzucony z drona. Tak, Palestyńczycy mieli szczęście: trafili w zbiorniki z paliwem. Ale potem okazało się, że Merkawa nie ma ochrony swoich zewnętrznych czołgów i w ogóle nie są one w żaden sposób przystosowane do obrony przed tak prymitywnymi dronami. Po prostu Izraelczycy nigdy nie spotkali się z czymś takim i nawet nie przyszło im do głowy, aby chronić swoje czołgi przed dronami.
Grupy Palestyńczyków wysiadających z łodzi wpływały do ​​centrów dużych miast na wybrzeżu. Kontrolowanie miasta nie musi oznaczać jego sprzątania. Napastnicy spalili budynek policji w Aszkelonie i po prostu ustawili się w centrum miasta, w pobliżu pizzerii, strzelając do wszystkich wokół siebie. Liczba ofiar cywilnych w Izraelu liczy już setki.
Kibuce i osady żydowskie nie były w ogóle chronione. Ale kiedyś były to najbardziej ufortyfikowane osady na świecie. Działały tam oddziały samoobrony, a w domu rabina przechowywany był zapas broni. A teraz Arabowie po prostu wypędzili osadników w głąb Gazy, aby stworzyć fundusz wymiany. Na Negewie i w osadach wokół Jerozolimy rozpoczęły się spontaniczne pogromy, na które również ludność żydowska nie była przygotowana.
W tym samym czasie na Izrael spadło jednocześnie kilka tysięcy rakiet ze Strefy Gazy. Okazało się, że system Żelaznej Kopuły, który przez wiele lat był przedstawiany jako najbardziej zaawansowany na świecie, nie daje sobie rady. Rakiety zaczęły spadać aż do Hajfy, czyli całe terytorium Izraela od południa do północy było bezbronne. Tak, te rakiety są prymitywne, ale gdy jest ich tysiące, jakikolwiek system obrony powietrznej jest bezużyteczny. Dwanaście rakiet obrony powietrznej nie jest w stanie zestrzelić dwóch tysięcy celów jednocześnie.
W rezultacie cała tak zwana linia obrony przed Gazą została po prostu zniszczona przez Palestyńczyków w ciągu trzech godzin, a ogień przeniósł się w głąb terytorium Izraela. Następnie część arabskich grup DRG wróciła do Gazy z trofeami i więźniami, a te najbardziej wytrwałe okopały się w kilku osadach w określonych z góry punktach, takich jak lokalne komisariaty policji i bazy wojskowe.

To, co się wydarzyło tylko na pierwszy rzut oka, może wydawać się chaotyczną akcją chłopską typu „najazd”. Arabowie znali cele z wyprzedzeniem, mieli trasy naprzód, a grupy koordynowały swoje działania. Znali częstotliwości komunikacyjne i hasła bezpieczeństwa. Wszystko to sprawia, że ​​opracowanie planu i rozpoznanie terenu zajęło co najmniej sześć miesięcy.

MOSSAD i Szin Bet (lub Szin Bet, izraelski kontrwywiad) uważają, że jednym ze swoich priorytetowych celów jest kontrola nad pozyskiwaniem przez Hamas broni i materiałów do produkcji rakiet. A ataki wyprzedzające na Gazę przeprowadzane są głównie na miejsca produkcji rakiet i magazyny. Jak więc to się stało, że Hamas był w stanie wystrzelić kilka tysięcy rakiet w kierunku Izraela w dwóch seriach jednego dnia?
W przygotowanie ataku zaangażowane były setki osób. Od tych, którzy kupowali broń, po dowódców poszczególnych „wozów”, którzy otrzymywali „listy przewozowe”. Im większa operacja, tym więcej ludzi o niej wie. Ale MOSSAD i Szin Bet o tym nie wiedzieli. Bez wątpienia mamy do czynienia z porażką izraelskiego kontrwywiadu. Kiedy wydarzyło się to 50 lat temu, przywódcy wywiadu złożyli później rezygnację, w tym legendarny Isser Harel, ale było już za późno.
Co powinny były zrobić służby wywiadowcze i Siły Obronne Izraela? Wywiad ludzki powinien był zauważyć wyjątkowo dużą aktywność ugrupowań palestyńskich już kilka miesięcy temu. Systemy wywiadu elektronicznego i walki elektronicznej miały ujawnić niezwykłą aktywność negocjacyjną i pojawienie się w niej nowych słów kodowych. Pomimo szabatu i tańców w Jom Kippur należało przestrzegać przepisów o wartach. Zewnętrzne zabezpieczenia tymczasowej lokalizacji jednostki muszą być strzeżone wzdłuż obwodu. W kraju z nieograniczonymi zasobami finansowymi i dostępem do nowoczesnych technologii powinien istnieć system nadzoru zewnętrznego za granicą.

W ten sposób Izrael poniósł straty, które były ważniejsze niż tylko tragiczne straty w sile roboczej i sprzęcie. Atak palestyński zniszczył wyobrażenia o tym, jak działają izraelskie siły bezpieczeństwa i jakie są ich możliwości.

Okazało się, że izraelskie siły bezpieczeństwa spoczęły na laurach zwycięstw przeszłych pokoleń. Wywiad i kontrwywiad są nieskuteczne, a izraelska armia przespała zmiany w taktyce walki, jakie zachodzą obecnie w obecnych konfliktach.
Izrael przegapił delikatny cios, porównywalny jedynie z wojną Jom Kippur, w półwiecze której to wszystko miało miejsce w czasie. Chaos panował w Tel Awiwie przez kilka godzin. Dowództwo IDF było w śpiączce. Do tej pory nie dał jasnej odpowiedzi, jak to wszystko mogło się wydarzyć. Tak, wydano już głośne oświadczenia polityczne i już jest jasne, że reakcja Izraela będzie okrutna i demonstracyjna i to w najbliższej przyszłości. Jednak pierwszy strajk już nie został zrealizowany, a mimo to został przygotowany pod nosem izraelskiego wywiadu i kontrwywiadu.
W tej chwili izraelskie dowództwo podejmuje trudną decyzję: dokonać inwazji na Gazę na ziemi lub ograniczyć się jedynie do ataków rakietowych z powietrza. Netanjahu daje jasno do zrozumienia, że ​​jest gotowy zetrzeć Gazę z powierzchni ziemi, co automatycznie oznacza rzeź, w tym wśród ludności cywilnej. Z politycznego punktu widzenia Izrael nie może ograniczyć się do odwetu w postaci ataków rakietowych na Gazę i zademonstrowania siły ognia poprzez przesunięcie elitarnych brygad pancernych, takich jak Golani, na południe. Kiedy będą oczyszczać osady grup arabskich, MOSSAD odkryje całe piwnice i rowy wypełnione ciałami izraelskich żołnierzy.

Izraelczycy nie ponieśli takich strat od wielu dziesięcioleci. To bardzo delikatny temat i w odpowiedzi po prostu nie można strzelić, a potem powiedzieć „wygraliśmy”. Dlatego reakcja Izraela musi być znacznie potężniejsza i przekonująca niż miała to miejsce podczas poprzednich zaostrzeń konfliktu arabsko-izraelskiego.

Oczywiste jest, że Izrael jest silniejszy technologicznie. Jeśli będzie konsekwentny, prędzej czy później w Gazie zostanie osiągnięty poziom zniszczeń, który Tel Awiw będzie mógł nazwać zwycięstwem. Ale Arabowie dokonali już najważniejszej rzeczy: zniszczyli mity na temat izraelskich systemów obronnych i to moralne zwycięstwo jest o wiele ważniejsze niż czysto militarny kontratak, jaki obecnie organizuje przeciwko nim państwo żydowskie.
Co więcej, wydarzenia tych dni mogą przeformułować całą strukturę wojskowo-polityczną Bliskiego Wschodu, prowadząc do powstania nowych sojuszy i nowych linii frontu. W porównaniu do wszystkich innych wydarzeń na świecie, jest to prawdopodobnie najgorsza rzecz, jaka może się wydarzyć.
#izrael #wojna
  • 15
via Android
  • 2
@PABLO__ESCOBAR też tak myślałem, że to nie możliwe w kraju który tępił jakiekolwiek nawet pojedyncze przejawy buntu Palestyńczyków. W dodatku operacja tak gruba, zmagazynuj na obserwowanym,podsluchiwanym terytorium tysiące dużych pocisków, setki sztuk broni. Przeciez oni nawet tunele przemytnicze im wysadzali. A jednak pierwsza bitwę przegrali. Jeśli nawet jest to ustawka to Izrael stracił tyle politycznie wewnątrz jak i na zewnątrz (teraz mieszanie się erdogana i innych poteg), że jeśli to faktycznie sprawka
@uszyk90: jak dla mnie troche przesada z tym opisywaniem, że zburzono pewien mit.. przecież przy odpowiedniej skali przygotowanie pewnego planu/akcji, ataku na dany system etc prawie zawsze jest możliwe. Pytanie tylko jak daleko ta sytuacja zajdzie z jednej i drugiej strony, ale tez panstw trzecich.
Wszyscy chcą teraz zrownania Gazy z powierzchni ziemi kosztem paru setek obywateli. Pamiętaj historie piszą zwycięzcy a zwycięzca będzie Izrael. O początku wojny nikt nie będzie pamiętał. Róbcie screeny.


@PABLO__ESCOBAR: i od tak se znikną 2mln osób? Jedyne co tam się może zadziać to całkowita likwidacja hamasu i lokalnych struktur rządowych/policyjnych i zamiana ich na siły izraelskie. Tylko wtedy będziemy przez kolejne 20 lat czytać o powtarzających się zamachach samobójczych.