Wpis z mikrobloga

Będzie trochę przydługi wysryw za co z góry przepraszam, ale za bardzo nie mam się komu wyżalić.

Czuję się obecnie nieszczęśliwy, a jeszcze bardziej obawiam się przyszłości. Nie układa mi się z dziewczynami i odnoszę wrażenie, że podejmuję nie do końca racjonalne decyzje odnośnie relacji z nimi.

Od zawsze byłem nieśmiałym dzieckiem (było nawet podejrzenie autyzmu, ale ostatecznie diagnoza obalona), zawsze na uboczu, raczej bez kolegów. W liceum miałem koleżankę, z którą często rozmawiałem i zdarzało nam się spędzać czas po szkole. Myślałem, że nawet mogę jej się podobać, ale co z tego, skoro nawet nie odważyłem się wykonać drugiego kroku. Koleżanka ostatecznie zaczęła chodzić z rok starszym chłopakiem i kilka lat później wzięli ślub.

Później przeprowadzka z zadupia do Warszawy. Prawiczek do 21 roku życia (pierwszy seks z mocno przeciętną z wyglądu dziewczyną poznaną na domówce, widocznie jej się nie spodobało, bo znajomości nie chciała kontynuować). Cały okres studiów to w ogóle jakiś marazm - większość czasu gniłem w pokoju przed komputerem, brak pasji, brak celów, dopiero pod koniec coś tam ruszyło, ale to wszystko było bardzo nietrwałe (mówię o znajomościach koleżeńskich, bo w latach 21-26 praktycznie brak kontaktu z kobietami).

Tak naprawdę coś się odmieniło w moim życiu, gdy skończyłem 26 lat i zaczęła się pandemia (oczywiście nie miała na to żadnego wpływu, po prostu zbiegło się to czasowo). To wtedy zacząłem mieć jakieś tam sukcesy na polu damsko-męskim poprzez portale głównie o charakterze seksualnym. Umówiłem się z jedną alternatywką na fwb - dość szybko się rozpadło, bo pewnie zacząłem ją nudzić. Zaraz potem trafiła się kolejna - czułem, że mnie lubi, ale zawsze miała mało czasu, przez cały rok spotkaliśmy się może z 10 razy, też wszystko raczej na luzie. No i po roku się rozpadło, bo wyjechała za granicę.

No i trzecia moja relacja - znowu laska z gatunku tych pokręconych - po kilku spotkaniach po raz pierwszy zdobyłem się na odwagę i zaproponowałem związek (to chyba był pierwszy raz, gdy zakochałem się w dziewczynie albo przynajmniej tak mi się zdawało. Niestety zostałem odrzucony i nie byłem w stanie psychicznie już tego kontynuować i tylko potem żałowałem, że straciłem okazję na dobry seks, a inni w tym czasie dobrze się z nią bawią.

No i relacja ostatnia - nie chce mi się już wchodzić w szczegóły, ale stało się coś, co mnie kompletnie dobiło, a mianowicie ghosting po 4-miesięcznej relacji, kiedy nie czułem, że zrobiłem cokolwiek złego.

Oczywiście żadna z powyższych relacji nie była na wyłączność, co też nie poprawiało mojego stanu psychicznego. Co do ostatnich dwóch relacji, to dalej źle się z tym czuję, bo wiem, że te dziewczyny cały czas się z kimś spotykają, a ja nie byłem wystarczająco dobry (mam #!$%@? minset przegrywa, wiem). Czasem to potrafię nie spać po nocach z tego powodu.

Jest mi źle z wielu powodów - nie przeżyłem prawdziwej młodzieńczej miłości, przebimbałem sobie okres studiów, bo paraliżowała mnie własna nieśmiałość, moja relacje były płytkie, bo trafiałem na osoby zainteresowane głównie samym seksem (to chyba dość naturalne w dobie znajomości internetowych, a przez swój wiek chyba tylko na takie mam już szanse), a przede wszystkim czuję się strasznie niemęsko. Alpha males ruchają, co chcą i potrafią zachować chłód, a ja #!$%@?ę się w zaburzonej dziewczynie po dwukrotnym pójściu do łóżka i usłyszeniu paru miłych słów. No i nigdy niestety nikt mnie nie kochał. Moje dorosłe życie to taka trochę gonitwa za cipką, z tego też zdaję sobie sprawę.

Nie wiem za bardzo, co dalej robić, tkwię w takim błędnym kole. Za kilka miesięcy 30 lat i boję się, że przez moje doświadczenia nie stworzę normalnego związku. Chciałbym go, ale z drugiej strony po tym, co przeżywałem z tamtymi dziewczynami (pomimo tego, że często średnio się to kończyło), to nie wiem czy taka zwykła dziewczyna, nawet jak będzie mną zainteresowana, to czy przypadnie mi do gustu. A zresztą większość moich rówieśniczek to ma już męża i dzieci. Nie wiem czy brnąć dalej w te luźne relacje (może tylko to jest mi dane) i starać się rekompensować rzeczy, których nie doświadczyłem za młodu i mieć przynajmniej sam seks. A może w ogóle odpuścić sobie randkowanie i być samemu. Wiem, że głównie przez moje błędy tak się to wszystko poukładało, psychicznie czuję się rozbity i samotny.

Wiem, że jest na wykopie spora grupa ludzi, która ma jeszcze gorzej w relacjach z dziewczynami, zdaję sobie z tego sprawę. Nie oczekuję rad, po prostu musiałem to wyrzucić z siebie. Ale jeśli ktoś ma podobne problemy, to oczywiście chętnie posłucham i porozmawiam.

#logikaniebieskichpaskow #niebieskiepaski #logikarozowychpaskow #rozowepaski #zalesie #gownowpis #blackpill #milosc #zwiazki #fwb #seks
  • 14
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@zymotic

No to po co tagujesz święte tagi? Jestem pewien, że tutaj są nawet czterdziestolatkowie, co nigdy nawet za rękę nie trzymali, a ty na wstępie wspominasz, że nie układa ci się z dziewczynami, po czym nagle zaczynasz strzelać historiami z różnych relacji jak z armaty ( ͡° ͜ʖ ͡°) nie ten target. Trochę jakbyś wchodził pomiędzy zdychających z głodu i narzekał, że zamiast np posiłków w
  • Odpowiedz
@zymotic:

A może w ogóle odpuścić sobie randkowanie i być samemu.


Tak, to jest najlepsze rozwiązanie. Ja tak żyję i jestem bardzo zadowolony. Szkoda czasu, siły, pieniędzy i nerwów na kobiety.
  • Odpowiedz
@Slavcel: Ale nawet sam w swoim wpisie odniosłem się do kwestii, że zdaję sobie sprawę z tego, że są tutaj takie osoby.

A świętego tagu dla przegrywów właśnie nie tagowałem (chyba, że z jakiegoś powodu za święty tag uważać blakpyl).
  • Odpowiedz
@BlackpillRAW: W moim wpisie ani razu nie użyłem słowa "przegryw".

Zresztą znam mniej więcej Twoją historię i chyba jesteś ostatnią osobą, która powinna wobec innych wysnuwać takie "zarzuty" (bo nawet nie wiem jak to inaczej nazwać).
  • Odpowiedz