Wpis z mikrobloga

Dzisiaj podczas spaceru widziałam dwie sytuacje, gdzie w rolach głównych występowały dziewczynki na rowerkach i ich ojcowie:

1) dziewczynce spadł łańcuch, wykrzywiła się i głosem będącym na skraju płaczu zaczęła "ja tylkoooo chciałaaaaam zmienić przerzuuuuuuutkę". Reakcja ojca? "Zejdź, zostaw to, odłóż rower, ja zobaczę".
2) dziewczynka (młodsza!) wystraszyła się przejazdu przez wielką w stosunku do niej i rowerku kałużę, nie chciała jechać. Reakcja ojca? "Rozpędź się, żeby szybko wjechać, a potem jedź normalnie, dasz radę, spróbuj".

Dziewczynka numer 1 odeszła od rowerka z krzywą miną, dziewczynka nr 2 przejechała przez ten trudny dla niej teren z większym rozmachem niż jej brat, przed kolejnymi się już nie zatrzymywała.

I teraz tak, to jest pierdoła, zwykły detal z jazdy z dziećmi na rowerze. Co istotne: dziewczynkami. Serio nie są potrzebne żadne parytety i programy wspierające typu "dziewczyny na politechniki". Pierwszej dziewczynce to by nie pomogło, mimo że ekstrapolując sytuację na dorosłe życie, pewnie by skorzystała. Druga dziewczynka zwyczajnie by tego nie potrzebowała, bo przekonano ją, że sobie poradzi bez żadnych bonusów, jedynie z mądrym wsparciem przez rodziców od małego.
Podobne zależności obserwuję w pracy (a uczę matmy, chemii i fizyki). Dziewczynki nie boją się przedmiotów ścisłych, jeśli są normalnie wychowywane.
Zwyczajnie dzieciakom potrzebni są mądrzy rodzice, a nie żadne programy.

#oswiadczenie #dzieci #rodzice #dziewczynkinarowerki #dziewczynynapolitechniki
  • 6
@kasiknocheinmal a mogę tylko zapytać jak ojciec miał naprawić łańcuch jak dziewczynka siedzi na rowerku? Owszem da się ale będzie nie wygodnie i pewnie dziecko się też ubrudzi od łańcucha. Nie róbmy tragedii.
@Gasikfps: pokazać jej, a nie "zostaw, odejdź, idź do mamy". Po prostu, żeby wiedziała, że może to zrobić sama. Nie, żeby robiła od razu, tylko żeby widziała i wiedziała. Radzenie sobie samodzielnie składa się z takich pierdół i małych rzeczy za gówniarza.
@robertx: dlaczego? Ładny, słoneczny dzień, wlekli się i tak, więc żadna różnica. Nie był to środek ścieżki rowerowej, tylko poboczna uliczka spacerowa, szeroka, wygodna. Zakładanie łańcucha nie jest wymagające ani czasowo, ani miejscowo. To było typowe "idź, ja zrobię, ty nie musisz, nie przeszkadzaj".
@robertx: tylko część zachowań rodzicielskich idealnie odbija się na zachowaniu dziecka i widać je z kilometra. To nie była kwestia wyjątkowej chwili, mam trochę doświadczenia w pracy z dziećmi i ich rodzicami. To nie był typ, że to kwestia chwili, tylko standard.