Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Opowiem moją historię z szukaniem pierwszej pracy, gdy lata temu dostałem się na studia w Warszawie. Działo sie to w wakacje w połowie pierwszej dekady XXI wieku. Nie jest to stricte #mlm, ale podobna patologia.

W gazecie znalazłem ogłoszenie, że szukają pracowników do działu marketingu. W głowie miałem pracę za biurkiem. Miałem przyjśc do biura na Wawrze (taka dzielnica) następnego dnia rano, w koszuli z krawatem. Wymagana była matura, nic więcej. Brzmi legitnie. Zero innych szczegółów. Na miejscu okazało się, że to jakiś dom jednorodzinny, no dziwne, ale pierwsza praca to nie można wybrzydzać. Przed wejściem stało już kilkunastu takich samych młodzieńców jak ja, płci obojga, każdy na galowo. Pożartowaliśmy sobie razem. Mieszkańcy z domu obok też się śmiali patrząc na nas, mówiąc między sobą, że "kolejni przyszli".

Cały czas dochodziły nowe osoby, łącznie było ich pewnie z 50. Wyglądało to jak zbiorowisko licealistów przed rozpoczęcie roku szkolnego.

Ktoś nas zaprosił do pakamery czy innej piwnicy na tyłach domu, gdzie mieliśmy przechodzić rozmowę kwalifikacyjną. Dostaliśmy też formularze do wypełnienia. Z tym formularzem wchodziliśmy do pokoju. Kilka osób już w tym czasie zrezygnowało i wychodziło, bo to wszystko wygladało absurdalnie. Ja też chciałem, ale postanowiłem jeszcze dotrwać, bo dojazd mi trochę zabrał. W końcu przyszła moje kolej. Na miejscu siedział młody rudy koleś (pamiętam, że był bardzo czerwony na twarzy), dynamiczny, kontaktowy i trochę jakby fałszywy oraz jeszcze jakaś baba. Koleś mi napisał na kartce liczby 1000 i 1500, i spytał, czy chcę pracować u nich na magazynie za 1000 zł czy przy sprzedaży za 1500 zł (takie kiedyś były zarobki). Wybrałem oczywiście 1500 zł, bo żem ambitny. To był chyba koniec tego etapu rekrutacyjnego, wszystko enigmatycznie, bez szczegółów co będzie się robić.

Ci z nas, którzy zgłosili się do sprzedaży, mieli następnie czekać na podwórku na pracownika, który nas będzie szkolić. Ja i inny nowy (on się dostał na anglistykę, może to czytasz) zostaliśmy przypisani do "trenera", który miał z 25-30 lat.

I tu się w końcu okazało, co będziemy robić - łazić po ulicy i wciskac ludziom perfumy! Trener nie potrafił nawet wymówić poprawnie nazwy tych perfum. Nie pamiętam, czy powiedział za jaką cenę będziemy sprzadawać, ale prawie na pewno to były podróbki lub najtańszy badziew udający coś więcej. Mieliśmy dziś wszystkimi grupkami jechac do centrum, oczywiście komunikacją. Musiałoby to śmiesznie wyglądać, gdy ze 20-30 osób na galowo jedzie autobusem.

Jednak nie dane mi było się tego dowiedzieć. Trener powiedział, że idzie przynieść perfumy, więc zostałem na chwilę sam na sam z tym moim towarzyszem. On miał równie nietęga minę jak ja. Nikt nie oczekiwał, że pracownik działu marketingu będzie oznaczać ulicokrążcę zaczepiającego obcych ludzi. Ja od razu powiedziałem, że #!$%@? i tyle mnie widziano.

Nauczyłem się, żeby zawsze ufać w takich sprawach intuicji. Od początku wszystko w tym śmierdziało, ale chciałem mieć pracę. Nie było wtedy powszechnie internetu, żeby sprawdzić o co chodzi. Cechy wspólne z MLM to brak konkretów, wszytko dowiesz się na spotkaniu, a na spotkaniu i tak się nie dowiesz, tylko podczas wyjścia w teren.

Jestem ciekawy, czy takie firmy wciąż działają? Na pewno ten model "rekrutacji" był powtarzany przez inne firmy. Widywałem później mnóstwo ogłoszeń o poszukiwaniu do działu marketingu, sprzedaży itp. Nawet byłem jeszcze na innej rozmowie, ale tam był tylko właściciel śliski Janusz z jakąś recepjonistką, bez tłumu maturzystów. Miałem przyjść następnego dnia na szkolenie, zero szczegółów. Musiałem długo wyciagac ile się zarabia i Janusz był tym zniesmacozny, ale rzucił, że 4000 zł (wtedy to kosmos był). Oczywiście na następny nie przyszedłem.

Potem jeszcze przez lata widywałem w Warszawie takie grupki po 2-3 osoby zagajające do ludzi, zawsze na galowo, próbujące cś wcisnąć. To strasznie poniżająca praca, bo prawie nikt nie chce z takimi gadać, a co dopiero od nich kupować.

Czy ktoś z was został w niej dłużej niż ja i może napisać jak to wyglądało?

#frajerzyzmlm #praca #polska



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: razzor91
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 7
@mirko_anonim: Miałem podobnie dwa lata temu kiedy szukałem pracy po przeprowadzce do nowego miasta, oferta na olx: PRZEDSTAWICIEL HANDLOWY FOTOWOLTAIKA, pracowałem jako przedstawiciel w innej firmie + mam znajomego który działa w fotowoltaice - służbowy samochód, stała pensja + procent od sprzedaży, ogólnie nie narzeka.

Na miejscu oczywiście też okazało się że przyszło nas kilku, pseudo rekrutacja, po której i tak brali każdego i informacja - jutro dzień próbny od 9:00.
@mirko_anonim znajomi dobre 10 lat temu jeździli busami po podmiejskich osiedlach i wciskali telewizje, internet i ubezpieczenia ludziom po domach i blokach.

Tak jak mówisz każdy w marynarce, ale wszyscy wiedzieli ze to co sprzedają to straszna ujowa oferta i głównie chodziło o wciskanie tego dziadkom. Pracowali po 12 godzin w terenie, potem zjazd do domu.

Były chyba nawet z tego jakieś pieniądze jak miałeś gadane ale na koniec każdego tygodnia była
@mirko_anonim miałem podobnke bo praca miała być na magazyn ale oni po moim gołym cv widzieli że nadaję siẹ do biurowej pracy. Twardo siẹ upierałem przy magazynie a ci że wyglądam na inteligentnego bla bla. To siẹ zgodziłem i następnego dnia mialem dzień testowy na domokrążce. Czekając na mojego mistrza widzialem jak ludzie skaczą, tańczą i uderzają w dzwon tyle ile mieli sprzedaży. Wtedy do mnie chyba dotarło że zadnego magazynu nigdy
@yazir: o qrła... a byles w tym czasie w firmie mirpol czy jakos tak na ul. chopina? blisko plazy? XD . rok 2007 poczatek studbazy szukam pracy- anonse i oferta "przedstawiciel handlowy". lece na rekrutacje i identyko jak u opa... czy chce zarabiac 500zl na ich magazynie czy 1500zl jako przedstawiciel - potrzebne tylko prawko i ambicje. zgodzilem sie na przedstawiciela, no to przyjdz ladnie ubrany nastepnego dnia i dali kartke
@Cel87: No gdzieś tam to było. Ręki sobie uciąć nie dam za to, ale względnie blisko plazy, bo pamietam że bezpośrednio z tamtąd poszedłem do agencji pracy bodajże lider service, a oni mieli wtedy biuro na lipowej i robiłem na zmianę w obi i fabryce sprężyn.