✨️ Obserwuj #mirkoanonim Powiedzcie mi, czy jestem przegryw czy nie? Generalnie jestem zadowolony ze swojego życia, nie mam problemów z funkcjonowaniem, z pewnością siebie, z ludźmi. Zawsze miałem jakieś znajomych, w pracy wszędzie byłem lubiany, żyje sobie spokojnie, nam mieszkanie samochód, przeciętne zarobki ale na wszystko mi starcza . Jestem pewny siebie, asertywny i wiem czego chcę od życia. Jestem wysoki i w miarę dobrze zbudowany, mam swoje codzienne rutyny, ćwiczę i rozciągam się codziennie, zdrowo się odżywiam, nie piję alkoholu ani nie ćpam, staram się być porządny i żeby można było na mnie polegać. Natomiast nigdy nie miałem dziewczyny, ruchałem 3x w życiu roksy i to wszystko, prócz tego nigdy się nie całowałem, nigdy nie chodziłem za rękę z dziewczyną. Mam 30 lat a w relacjach damsko męskich jestem kompletnym zerem. Mordę mam niestety szpetną, duży klamkowaty nos, cofnięta szczęką i głęboko osadzone wąsko rozstawione oczy, do tego krzywe zęby. Także dla kobiet zawsze byłem duchem. Ale z drugiej strony nigdy mnie jakoś do nich nie ciągnęło, także specjalnie nawet nie próbowałem podrywać. W życiu próbowałem podbić do dwóch kobiet, obydwie mnie sfreindzonowały i generalnie doszedłem do wniosku, że zaloty do kobiet są głupie i nie warte tego. Dobrze mi się żyje samemu, jestem ogólnie trochę autystyczny i lubię mieć wszystko poukładane, nie znoszę jak ktoś dotyka moje rzeczy, coś przekłada czy używa jakiś rzeczy inaczej niż się powinno. Nie nadaje się żeby mieć w domu jakieś zwierze bo raz że nie chciałoby mi się poświęcać mu czasu i byłoby dla mnie ciężarem a dwa że doprowadzałoby mnie do szału biegając po chacie i rozrabiając, a co dopiero drugi człowiek. Kompletnie nie czuje potrzeby wiązania się z drugą osobą, za dużo to kosztuje, za dużo wyrzeczeń trzeba i za dużo spokoju trzeba poświęcić, a nie czuje, że w zamian dostaje się coś równowartego, kompletnie nie czuje że brakuje mi w życiu drugiej osoby. Może czasem przejdzie mi przez głowę taka myśl, że fajnie by było ale to są rzadkie impulsy i zaraz się prostuje, że teraz tak myślę a potem bym żałował, że straciłem swoją niezależność. S--s też mnie jakoś nie ciągnie, generalnie tu też objawia się trochę moja autystyczność, bo trochę brzydzą mnie inni ludzie. Nie lubię kontaktu fizycznego, nie znoszę się przytulać, nie lubię jak ktoś mnie dotyka, nawet podawanie dłoni nie lubię i straszne denerwuje mnie nasz kultura ściskania dłoni na przywitanie, kiedy tylko mogę to unikam tego. Także czasem jak myślę o seksie to mnie to w sumie trochę obrzydza, na roksy za każdym razem szedłem porobiony i szczerze mówiąc nie uważam, że było warto. Wiem że to nie to samo, co s--s z uczuciem ale same doznania fizyczne według mnie są kompletnie nie warte poświęcanie czasu na pajacowanie żeby uwieść kobietę.
Także podsumowując, lubię o sobie myśleć, że jestem MGTOW, ale wiem że to nie jest prawda, bo jakbym zdecydował, że chce iść drogą kobieciarza to g---o by z tego było i raczej żadną by mnie nie chciała, także niby idę tą swoją drogą, ale też jestem na nią trochę skazany.
Mimo wszystko żyje w społeczeństwie kompletnie normalnie, znajomi nie patrzą na mnie, że jestem jakimś przegrywam albo dziwakiem, nie jestem jakąś wyobcowaną osobą z boku, mam swoją wartość i ludzie słuchają co mam do powiedzenia, jestem też ogólnie wygadany i raczej inteligentny. Co najwyżej bliżsi znajomi mogą gadać między sobą że jestem jakimś kryptogejem, że nigdy laski nie miałem ani specjalnie żadną się nie interesowałem, ale w sumie w dzisiejszych czasach - who cares.
Wiem że miejscami brzmi to trochę narcystycznie, ale no taka jest prawda, nie jestem w żadnej mierze takim aspołecznym przegrywem bez znajomych, niewychodzącym z domu, którego paraliżuje strach kiedy musi wejść w interakcje z drugim człowiekiem, jedyne co to nieruchanie i brzydka morda. Ciężko mi jest powiedzieć, czy brak potrzeby tworzenia związku to jest tam do końca moja racjonalna decyzja wynikająca z mojego charakteru i sposobu życia, czy może mój umysł wytworzył taki mechanizm obronny na brak zainteresowania płci przeciwnej moja osoba i wykreowałem w głowie pewna iluzje i wizję samego siebie. Jakby nie było no to kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, ja czuję że tak mi dobrze więc jakąkolwiek byłaby przyczyna tego stanu rzeczy, nie ma dla mnie znaczenia.
Także co myślicie, zaliczam się do przegrywów czy nie?
Powiedzcie mi, czy jestem przegryw czy nie?
Generalnie jestem zadowolony ze swojego życia, nie mam problemów z funkcjonowaniem, z pewnością siebie, z ludźmi. Zawsze miałem jakieś znajomych, w pracy wszędzie byłem lubiany, żyje sobie spokojnie, nam mieszkanie samochód, przeciętne zarobki ale na wszystko mi starcza .
Jestem pewny siebie, asertywny i wiem czego chcę od życia. Jestem wysoki i w miarę dobrze zbudowany, mam swoje codzienne rutyny, ćwiczę i rozciągam się codziennie, zdrowo się odżywiam, nie piję alkoholu ani nie ćpam, staram się być porządny i żeby można było na mnie polegać.
Natomiast nigdy nie miałem dziewczyny, ruchałem 3x w życiu roksy i to wszystko, prócz tego nigdy się nie całowałem, nigdy nie chodziłem za rękę z dziewczyną. Mam 30 lat a w relacjach damsko męskich jestem kompletnym zerem. Mordę mam niestety szpetną, duży klamkowaty nos, cofnięta szczęką i głęboko osadzone wąsko rozstawione oczy, do tego krzywe zęby. Także dla kobiet zawsze byłem duchem. Ale z drugiej strony nigdy mnie jakoś do nich nie ciągnęło, także specjalnie nawet nie próbowałem podrywać. W życiu próbowałem podbić do dwóch kobiet, obydwie mnie sfreindzonowały i generalnie doszedłem do wniosku, że zaloty do kobiet są głupie i nie warte tego.
Dobrze mi się żyje samemu, jestem ogólnie trochę autystyczny i lubię mieć wszystko poukładane, nie znoszę jak ktoś dotyka moje rzeczy, coś przekłada czy używa jakiś rzeczy inaczej niż się powinno. Nie nadaje się żeby mieć w domu jakieś zwierze bo raz że nie chciałoby mi się poświęcać mu czasu i byłoby dla mnie ciężarem a dwa że doprowadzałoby mnie do szału biegając po chacie i rozrabiając, a co dopiero drugi człowiek. Kompletnie nie czuje potrzeby wiązania się z drugą osobą, za dużo to kosztuje, za dużo wyrzeczeń trzeba i za dużo spokoju trzeba poświęcić, a nie czuje, że w zamian dostaje się coś równowartego, kompletnie nie czuje że brakuje mi w życiu drugiej osoby. Może czasem przejdzie mi przez głowę taka myśl, że fajnie by było ale to są rzadkie impulsy i zaraz się prostuje, że teraz tak myślę a potem bym żałował, że straciłem swoją niezależność. S--s też mnie jakoś nie ciągnie, generalnie tu też objawia się trochę moja autystyczność, bo trochę brzydzą mnie inni ludzie. Nie lubię kontaktu fizycznego, nie znoszę się przytulać, nie lubię jak ktoś mnie dotyka, nawet podawanie dłoni nie lubię i straszne denerwuje mnie nasz kultura ściskania dłoni na przywitanie, kiedy tylko mogę to unikam tego. Także czasem jak myślę o seksie to mnie to w sumie trochę obrzydza, na roksy za każdym razem szedłem porobiony i szczerze mówiąc nie uważam, że było warto. Wiem że to nie to samo, co s--s z uczuciem ale same doznania fizyczne według mnie są kompletnie nie warte poświęcanie czasu na pajacowanie żeby uwieść kobietę.
Także podsumowując, lubię o sobie myśleć, że jestem MGTOW, ale wiem że to nie jest prawda, bo jakbym zdecydował, że chce iść drogą kobieciarza to g---o by z tego było i raczej żadną by mnie nie chciała, także niby idę tą swoją drogą, ale też jestem na nią trochę skazany.
Mimo wszystko żyje w społeczeństwie kompletnie normalnie, znajomi nie patrzą na mnie, że jestem jakimś przegrywam albo dziwakiem, nie jestem jakąś wyobcowaną osobą z boku, mam swoją wartość i ludzie słuchają co mam do powiedzenia, jestem też ogólnie wygadany i raczej inteligentny. Co najwyżej bliżsi znajomi mogą gadać między sobą że jestem jakimś kryptogejem, że nigdy laski nie miałem ani specjalnie żadną się nie interesowałem, ale w sumie w dzisiejszych czasach - who cares.
Wiem że miejscami brzmi to trochę narcystycznie, ale no taka jest prawda, nie jestem w żadnej mierze takim aspołecznym przegrywem bez znajomych, niewychodzącym z domu, którego paraliżuje strach kiedy musi wejść w interakcje z drugim człowiekiem, jedyne co to nieruchanie i brzydka morda. Ciężko mi jest powiedzieć, czy brak potrzeby tworzenia związku to jest tam do końca moja racjonalna decyzja wynikająca z mojego charakteru i sposobu życia, czy może mój umysł wytworzył taki mechanizm obronny na brak zainteresowania płci przeciwnej moja osoba i wykreowałem w głowie pewna iluzje i wizję samego siebie. Jakby nie było no to kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, ja czuję że tak mi dobrze więc jakąkolwiek byłaby przyczyna tego stanu rzeczy, nie ma dla mnie znaczenia.
Także co myślicie, zaliczam się do przegrywów czy nie?
#przegryw #pytanie #przemyslenia #zwiazki
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: razzor91
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero