Wpis z mikrobloga

Od niedawna mam urlop, więc postanowiłem wykorzystać go nieco na nadrobienie filmowo-serialowych zaległości. Jedną z nich był serial „Fundacja” oparty na cyklu książek Isaaca Asimova (1920-1992) o tym samym tytule.

Ekranizacja tej jednej z najbardziej znanych serii książek science fiction, była kwestią czasu, od kiedy w 2009 r. prawa do niej wykupiła wytwórnia Sony Pictures. Początkowo reżyserem miał być znany z „Dnia niepodległości” (1996) i „Gwiezdnych wrót” (1994) Rolland Emmerich. Po licznych perturbacjach, zrezygnował on jednak z reżyserii, a projekt zdryfował w ostateczności do Apple TV, które zamiast filmu postanowiło zrobić serial. Za sterami produkcji stanęli: David S. Goyer scenarzysta m.in. „Mrocznego miasta” (1998) oraz „Człowieka ze stali” (2013) oraz Josh Friedman znany ze scenariuszy m.in. do „Wojny światów” (2005) i „Czarnej Dalii” (2006) – raczej zdolni rzemieślnicy niż wybitni twórcy, niemniej o dużym doświadczeniu. Wzięli oni zasadniczy zrąb opowieści Asimova, zachowując przy tym jej kluczowe elementy, dodając też również coś od siebie (ale o tym później).

Akcja serialu przenosi nas w daleką przyszłość, kilkadziesiąt tysięcy lat od chwili obecnej, gdy Ziemia jest jedynie odległym wspomnieniem jako domniemane miejsce pochodzenia ludzkiej rasy, która rozpleniła się po całej Galaktyce. Szczytem możliwości ludzkiej cywilizacji jest Imperium Galaktyczne ze stolicą na planecie Trantor. Od wieków nic nie dokucza jego mieszkańcom, a jednak matematyk Hari Seldon za pomocą stworzonej przez siebie nauki – psychohistorii, pozwalającej przewidzieć los społeczeństw i cywilizacji wieści rychły upadek Imperium, po którym ma nastąpić trzydzieści tysięcy lat mroku i upadku ludzkości. Aby skrócić ten okres do pięciuset lat zakłada on tytułową Fundację – z założenia instytut gromadzący wiedzę, który w momencie upadku ma ją przechować tak by nie zniknęły dotychczasowe ludzkie osiągnięcia.
Oczywiście projekt Fundacji nie spotyka się początkową z pozytywnym odzewem ze strony Imperium, bowiem de facto podważa on jego trwałość, niemniej zostaje postanowione, że Seldon wraz ze swoimi zwolennikami może założyć Fundację na położonej na obrzeżach Galaktyki planecie Terminus.

Tak wygląda zasadnicze zawiązanie akcji w pierwszym odcinku. Goyer i Friedman poszli w serialu na zdynamizowanie akcji tak by była ona atrakcyjna dla widza, zmieniając płeć i rolę występujących w książkach postaci, i tak Gaal Dornick, w powieści zdolny matematyk i kontynuator planu Seldona w serialu stał się młodą kobietą o niezwykłych zdolnościach matematycznych. Z kolei z Salvora Hardina wybitnego dyplomaty i burmistrza Terminusa, nie raz zażegnującego kryzysy związane z upadkiem władzy centralnej Imperium nad obrzeżami Galaktyki zrobiono kobietę, strzegącą granic niedawno założonej na Terminusie osady zwolenników Seldona. Zmian takich jest znacznie więcej, przy czym o ile zazwyczaj jestem literackim purystą i jestem takowym przeciwny, tak tutaj po prostu rozkładam ręce. Należy bowiem wspomnieć, że jakkolwiek „Fundacja” – pierwszy tom z cyklu wyszedł w 1951 r., tak jest to zasadniczo zbiór opowiadań umiejscowionych w okresie upadku Imperium Galaktycznego, które zostały wcześniej (z wyj. jednego opowiadania) opublikowane w l. 1942-1944 na łamach magazynu „Astounding Science-Fiction”. Siłą rzeczy trudno byłoby więc zadbać o narracyjną ciągłość tak potrzebną w telewizji. Asimov pisał bowiem z myślą o przedstawieniu pewnych konkretnych problemów związanych z upadkiem i powstrzymaniem upadku zaawansowanej cywilizacji a nie w ramach ciągłości opowieści (to zrobił dopiero w dalszych tomach cyklu).
Według mnie twórcy wprowadzając zmiany do opowiadanej historii chybili w kilku miejscach (zawłaszcza jeśli chodzi o melodramat Gaal Dornick i jej dziwny „dar”), niemniej udało im się zachować znacznie więcej z Asimova niż się spodziewałem (przynajmniej w pierwszym sezonie).

Najciekawszą kwestię stanowi to, że najlepszą częścią serialu są losy rządzącej Imperium genetycznej dynastii – klonów imperatora Kleona I, którzy władają Galaktyką jako trójca imperatorów w różnym wieku: Świt, Dzień i Zmierzch. Moc sprawczą ma Dzień, Zmierzch służy mu pomocą doradczą, a Świt przygotowuje się do przyszłej roli pełnoprawnego władcy obserwując pozostałą dwójkę. Wątek ten został wymyślony całkowicie na potrzeby serialu. Grający kolejne wersje Kleona-Dnia Lee Pace to najjaśniejsza kreacja aktorska w całej produkcji. Wykreowaną przez niego postać rozsadza wręcz ekran naturalną charyzma okraszona nutą obojętnej melancholii. Zasadniczo Lee Pace przyćmiewa pozostałych aktorów, no może z wyjątkiem Terrenca Manna w roli Kleona-Zmierzchu oraz Jareda Harrisa w roli Seldona.

Zdjęcia, efekty specjalne oraz muzyka autorstwa Beara McCreary’ego są pierwszorzędne. Apple TV postawiło na kręcenie w oryginalnych lokacjach, od Malty, przez Wyspy Kanaryjskie po Irlandię i widać to na ekranie. Zdecydowany plus, zwłaszcza w kontekście tendencji do cięcia kosztów poprzez kręcenie w studio vide nieszczęsny „Obi Wan” Disney’a z zeszłego roku.
Serial ma swoje problemy, związane głównie z nieszczęsną dynamiką relacji postaci związanych z Seldonem, co nadrabia jednak w wątkach imperialnych. Warto zerknąć i samemu ocenić.

Póki co, moja ocena to 6,5/7 na 10.

#sheckleyrecenzuje #sciencefiction #seriale #fundacja #foundation #appletv
Sheckley2 - Od niedawna mam urlop, więc postanowiłem wykorzystać go nieco na nadrobie...

źródło: 363407663_6721107461279050_1939891976794947073_n

Pobierz
  • 5
@Sheckley2: fakt, Imperator i bracia to ciekawy i dobrze zrobiony wątek. Seldon też daje radę. natomiast gdybym nie czytał książek to bym w niczym się nie połapał i nie mógł stwierdzić, że serial to dno i kilometr Muła..(sorry Muł był inteligentny choć zbyt wrażliwy)..mułu. Serial nie zachęca do przeczytania książek. Nawet nie zachęca by oglądać z odcinka na odcinek bo jest po prostu nudny. Co do CGI to jest dobre ale
  • 2
@#!$%@?: Pierwszy sezon jeszcze się jakoś trzymał, a pierwszy odcinek drugiego sezonu sprawiał wrażenie pójścia w pulpowe klimaty co było by nawet całkiem fajne, gdyby nie to, że już w następnych odcinkach poszli w retardyzację Dornick i jej córki, które sprawiają wrażenie pogubionych w całej historii. Zgodzę się też co do tego, że serial nie zachęca do książek, a bardziej na nich pasożytuje co widać właśnie w drugim sezonie. Póki co jest