Aktywne Wpisy
powodzenia +66
byłem w Auchanie 10 minut przed zamknięciem w sobotę, poszedłem do lodówki z produktami bliskimi terminu ważności (zwykle jest to mięso, sery itp), są przecenione o jakieś 10% xD i akurat podszedł pracownik i zaczął je przerzucać do wózka ze zdjęcia. niesprzedanych produktów było naprawdę dużo. wdałem się z nim w krótką rozmowę i dowiedziałem się, że:
- kiedyś przecena na takie produkty była 40-50% i wówczas sprzedawało się praktycznie wszystko
- teraz przecena to jakieś 10% i bardzo duzo się nie sprzedaje
- zawartość tego koszyka, do którego przerzucał towary, idzie do utylizacji
- pracownicy nie mogą brać takich towarów dla siebie, Auchan woli płacić za utylizację najwyraźniej xD
- kiedyś przecena na takie produkty była 40-50% i wówczas sprzedawało się praktycznie wszystko
- teraz przecena to jakieś 10% i bardzo duzo się nie sprzedaje
- zawartość tego koszyka, do którego przerzucał towary, idzie do utylizacji
- pracownicy nie mogą brać takich towarów dla siebie, Auchan woli płacić za utylizację najwyraźniej xD
wfyokyga +364
Brawa dla jego
Panie i panowie,
to nie jest tak do końca, że jak lekarz wystawi, no to tyle, pracodawca nie ma nic do gadania. Otóż ma.
U mnie na zakładzie (tartak w mieście powiatowym) mamy na przykład jeden z zespołów - pięcioosobowy.
Jeden gość się wykruszył - wybity bark. Nie będzie go września/października.
Zostało nam 4.
Już w pięciu nie wyrabiali ostatnio - mieli po 30, 40 minut nadgodzin prawie codziennie. Każdy ma kredycik, ale zarabiają całkiem dobre pieniądze, bo to jakieś 3200 - 3400 zł miesięcznie.
Kiedy w zeszłym tygodniu jeden z nich chciał pójść na L4, to odmówiliśmy. Ma zapisane w umowie, że ma obowiązek wykonać taką i taką pracę danego dnia. Jeśli nie przyjdzie, no to będzie miał problem - nie wywiąże się z zapisów umownych. Najbliższy czynny tartak jest 40 kilometrów dalej, można dojeżdżać i tracić 1h dziennie na to - ale my z nimi współpracujemy i pójdzie fama.
To nie jest tak, że my robimy pod górkę (ja jestem kierownikiem, jednym z 3 na 60 osób; nad nami jest szef, a nad nim prezes).
My zapewnimy lekarstwa na koszt firmy (mocne, na których można pracować bez odczuwania choroby), mamy nawet pokój odpoczynku, gdzie pracownik może się przespać podczas bezpłatnej przerwy), ale żeby mieć pracę i zarabiać, to trzeba pracować. Jeśli on sobie pójdzie na L4, to się negatywnie odbije na całym zakładzie.
Na co nam to?
Tu oczywiście nie chodzi o jakieś osobiste wycieczki czy "niezdrową atmosferę". (Uważam zresztą, że to pracownik na "chorobowym" stwarza niezdrową amtosferę, zarówno dosłownie, jak i na biznesowej płaszczyźnie).
Tu po prostu chodzi o utrzymanie biznesu. Jesteś za słaby, nie można na Tobie polegać, to wypadasz z gry i tyle.
Mamy akurat wyjątkową sytuację i pozwolenie sobie na większą ilość osób na chorobowym rozwali nam proces.
Albo wóz, albo przewóz. I naprawdę nie chce mi się tłumaczyć tego odklejonej od rzeczywistości bandzie gówniarzy z wykopu.
To nie jest cukierkowa rzeczywistość z warszawskich korporacji.
A, i żeby było jasne. Nie bronimy chodzić do lekarza ani nic w tym stylu. Ważne jest, i dbamy o to, by sytuacja była jasna i pracownik wiedział, na czym stoi.
Chłop dostanie L4 - a tak już bywało - ale normalnie przychodzi do pracy, wspomożemy go, jak tylko się da, a i też dostanie wyrównanie do tych zasranych 80% za "chorobowe". A czasem nawet premię (czasem szef sam wyszedł z taką inicjatywą).
#praca #zdrowie #prawo #polska #tartak