Aktywne Wpisy
chlopak_twojej_matki +227
Z takich ciekawostek z II Wojny Światowej to moja Ś.P. prababcia często mi opowiadała jak wyglądała u nich okupacja w małej mieścince w południowej Polsce. Miejscowość była niedaleko Krakowa i Oświęcimia, więc było sporo wojsk niemieckich i SSmanów. Mieli duży dom, więc często zdarzało im się "gościć" (im się raczej nie odmawiało, bo mogło się skończyć źle) SSmanów i babcia opowiadała mi, że zawsze byli kulturalni, dziękowali, a nawet zdarzało się, że
Ryneczek +4
Skąd takie negatywne opinie o szeregowcach/bliźniakach na wykopie? Najczęściej powtarzanym hasłem jest "łączy wady mieszkania w domu i bloku". A jakieś konkrety?
że brak prywatności w ogrodzie? no w bloku nie masz nawet okazji na własną ziemię
że na tarasie słyszysz sąsiada? na balkonie w bloku też, plus sąsiadów jest znacznie więcej (po bokach i nad tobą) plus taras ma średnio te 15-20 metrów i jest znacznie większy niż standardowy balkon
że
że brak prywatności w ogrodzie? no w bloku nie masz nawet okazji na własną ziemię
że na tarasie słyszysz sąsiada? na balkonie w bloku też, plus sąsiadów jest znacznie więcej (po bokach i nad tobą) plus taras ma średnio te 15-20 metrów i jest znacznie większy niż standardowy balkon
że
#muzyka #alternativernb #godelpoleca #dekadawmuzyce #joji
Joji - Sanctuary
Gatunki: alernativernb, pop
RIYL: Frank Ocean, How to Dress Well, Blood Orange, chodzenie po lumpeksach, użalać się nad sobą
Filthy Frank Ocean...
kradzione ale tak oczywiste, że wstyd było nie przytoczyć.
naciągane ale lepszej okazji by ugryźć temat nie będzie (do dzisiaj debatuję w głowie czy hair, czy może vomit-cake to było opus magnum gościa??).
bo z tytułu formalnego wydania Sanctuary już w 2019 na singlu, powinno znaleźć się jedynie w rehabilitacyjnej notce do poprzedniego rankingu lat dziesiątych. ale że zostało umieszczone dodatkowo na pełnoprawnym, drugim albumie Jojiego pod koniec 2020 roku, myślę, że sam mogę siebie rozgrzeszyć. zwłaszcza że w mojej świadomości kawałek zagościł dopiero wczesną jesienią zeszłego roku, wówczas gdy 4 utwory ze wspomnianego albumu granych na przemian, stało się częścią ogólnego "anturażu" moich dni, dokładając niewielką, ale potrzebną cegiełkę do spokoju ducha, który starałem się wówczas pielęgnować.
z Jojim to generalnie jest tak, że jak to zazwyczaj bywa z takimi "nastrojowcami" (w kryzysowych sytuacjach mówi się na takich "smutna #!$%@? weź się w garść, sam sobie od dzisiaj pierz te gacie"), których muzyka przyciągnęła i zwabiła do siebie jedynie ze względu na przyjazność jej języka, w kwestii przelewania uczuciowych rozterek w stanie czystym.
niewiele tu treści, fajerwerków , wodotrysków i muzycznego suspensu dla kogoś takiego jak ja. w związku z czym to klasyczny przypadek artysty z kategorii - "hit or miss".
a Sanctuary trafia tam gdzie powinno, przede wszystkim przez zgrabnie wyjaskrawiony, quasi-stadionowy, lirycznie podnoszący na duchu i co kluczowe - nieprzerysowany w jego relacji do zwrotki - refren.
bo czy da się trafić bardziej w sam środek miłosnej tarczy, niż gdy szczątkowy, schowany w mroku bit i mamrotanie o samotności kontrujecie rozgrzewającym serce wyznaniem - If you've been waiting for fallin' in love, Babe, you don't have to wait on me?
wyobraźcie sobie, że słyszycie to od "właśnie tej osoby", a nie będziecie mieli już żadnych wątpliwości...