Wpis z mikrobloga

Wychodzę rano na małe zakupy, najbliżej jest sklepik z mitycznym morskim stworem więc tam też się udaję. Koszyk zapełnia się powoli aż przychodzi mi stanąć twarzą w twarz z panią od wędlin. Dzień dobry! Mówię żeby zwrócić na siebie uwagę. Oderwała się od macania szynki i rzuciła mi bez słowa zdziwione spojrzenie. Poproszę sto gram schabu z jednorożca. Trwa ważenie i pakowanie, proszę czekać... To wszystko? Tak. Wspaniale. I podaje mi jakiś papierek mówiąc, że z tym do kasy. Niezrażony kwitkiem mówię, że spoko - poczekam aż to zawinie, przecież to chwila. No to mi tłumaczy głupiemu, że dostanę zawiniątko dopiero jak zapłacę za zakupy. Ciągle delikatnie nie ogarniam systemu, dlaczego nie mogę dostać mięsiwa do koszyczka tylko muszę kursować między kasami jak bezdomny po śmietnikach, to łaskawa pani dodaje, że to "szef kazał bo ludzie kradli". Aha, to proszę przekazać szefowi, że to nie ma sensu bo równie dobrze mogę ukraść każdy inny produkt ze sklepu. Wymieniliśmy wzruszenia ramion i poirytowany faktem, że takie rzeczy w Poznaniu i to nie na jakiejś Wildzie czy Łazarzu, przeszedłem przez procedurę kasa-paragon-odbiór mięsiwa.

#poznan #absurd #zakupy #lewiatan ##!$%@?
  • 10
@szerokikarq: to po moich pretensjach bodyguard Miecio już nawet mnie nie wpuści :P zresztą nie zauważyłem go dziś, a zwykle dziadzio bardzo namolnie się wpatruje i tarasuje drogę w megaciasnych alejkach... może ogarnęli że ostatnio oddałem 5 butelek chociaż na paragonie były 3 i teraz mnie gnębią :P
@wesolyandrzej: browary są dostępne z półek a ciężki alkohol znajduje się na kasie kasującej, więc paradoks dotyczy tylko wędlin i serów - może właściciel jest weganinem i stara się zniechęcić tak do zakupów tychże