Wpis z mikrobloga

Z facebooka: II wojna światowa w kolorze


RAJ UTRACONY
80 lat temu...

Była noc z 22 na 23 kwietnia 1943 roku. Piękna osada Janowa Dolina spała smacznym snem po Mszy Świętej. Następnego dnia był Wielki Piątek, więc ludność kończyła wiosenne porządki, by obchodzić Wielkanoc. Co prawda trwała wojna, ale niech tam! Póki co była daleko od tego kawałka raju. Niektórych przerażały wieści z okolicznych wołyńskich wsi, skąd nadciągali pogorzelcy, nierzadko strasznie poranieni ciosami noży i siekier. Ci opowiadali o straszliwych nocnych atakach pijanej, rozwrzeszczanej tłuszczy uzbrojonej w pałki, siekiery i noże. Chłopstwa podpalającego polskie wsie i bezlitośnie mordującego wszystkich mieszkańców. W tym kobiety i dzieci. Chłopstwa spod znaku tryzuba, idącego z okrzykami ''Za samostijną Ukrajinę! Rezat' Lachiw''...
Ale Janowa Dolina czuła się bezpieczna. Przecież w centrum osady był murowany blok w kształcie litery ''U'', otoczony palisadą. A w nim - stu niemieckich żołnierzy. Niemcy, pierwszorzędni żołnierze, pół Europy zawojowali! Cokolwiek by się nie działo - z pewnością obronią...
Tak pewnie myślał niejeden z mieszkańców Janowej Doliny, kładąc się spać 22 kwietnia 1943 roku.
Gdy o północy błysnęła rakieta, a z okolicznych lasów ku Janowej Dolinie pomknęły serie broni maszynowej, po których nastąpił ryk z setek gardeł - wszyscy wiedzieli, że godzina Janowej Doliny właśnie wybiła...
* * *
W kwietniu wszyscy pamiętamy o polskich ofiarach Katynia, o ofiarach getta warszawskiego... a jak zwykle umyka gdzieś wspomnienie niesłychanego bestialstwa, jakiego doświadczyli Polacy na spokojnych - wydawałoby się - Kresach...
* * *
Osada Janowa Dolina, 15 kilometrów od Kostopola, była powodem do dumy Kresowiaków. I faktycznie - było co podziwiać. Nazywano ją ''Wołyńską Gdynią''.
W latach 20. XX wieku w zakolu rzeki Horyń na Wołyniu zaczęto wydobywanie bazaltu. Najpierw powstała nowoczesna kopalnia tego surowca, tartak i linia kolejki wąskotorowej, potem wytwórnia kostki i grysu, elektrownia i hydrofornia, a na końcu osiedle. Ale nie byle jakie. Zaprojektowano je od zera dla 2500 na stałe zamieszkałych tam robotników. Nazwano je ''Janową Doliną'' na cześć króla Jana Kazimierza, który miał tam niegdyś polować.
W gęstym lesie wytyczono szerokie aleje pod kątem prostym, przy których stawiano nowoczesne, ładne, drewniane domki na wzór fiński z murowanymi piwnicami. Przypominało to amerykańskie miasta. Były zelektryfikowane i posiadały wodę bieżącą. W każdym domu mieszkały cztery rodziny. Powstał posterunek policji, szkoła, szpital, boisko i kaplica. W centrum wymurowano Dom Społeczny, w którym mieścił się kinoteatr, świetlica z biblioteką i hotel z restauracją. Ulice nie miały nazw, zbudowano je na planie szachownicy i oznaczano literami alfabetu: A, B, C, D. Przed każdym domem były piękne ogródki kwietne. Nad Horyniem wytyczono też trzy plaże - Urzędniczą, Robotniczą i Strzelecką. Istniała też lokalna drużyna piłkarska - KS Strzelec Janowa Dolina, mistrzowie województwa wołyńskiego.
Robotnicy nie mogli trzymać zwierząt hodowlanych, a niewielkie poletka uprawne były z tyłu domów, więc było czysto i schludnie. Zresztą nikt nie chciał niczego hodować, ani uprawiać - w Janowej Dolinie zarabiało się dobrze. Kopalnia i tartak dawały tu chleb. Mieszkańcy mieli swoją własną walutę, którą przed wyjazdem do innej miejscowości wymieniało się na polskie złotówki. W miejscowości mieszkali głównie Polacy, choć byli też Niemcy, Czesi wołyńscy, Rosjanie. I Ukraińcy, którzy zamieszkiwali zresztą większość wsi wokół Janowej Doliny. Do osady zjeżdżały wycieczki z całej Polski, a także Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii.
Pokazywano ją jako wzór osiedla robotniczego.
Polskę przyszłości.
Kres idylli Janowej Doliny nadszedł we wrześniu 1939 roku. Na Wołyń wlała się Armia Czerwona. Osiedle zostało przejęte przez Sowietów. Część mieszkańców wywieziono na Syberię, szczególnie wykwalifikowanych robotników. Wydłużono czas pracy o dwie godziny i wprowadzono kartki na żywność. Gdy latem 1941 roku potężny niemiecki Wehrmacht powalał pancernymi pięściami jedną sowiecką armię za drugą, witano go na Wołyniu jak wyzwoliciela.
Niemcy od razu zajęli Dom Społeczny, otoczyli go palisadą z otworami strzelniczymi, oraz workami z piaskiem - i ulokowali w nim swój garnizon. Kopalnia dalej pracowała. W miejscowości powstała też komórka ZWZ pod dowództwem por. Stanisława Pawłowskiego ps. „Cuchaj”, uzbrojona w kilkanaście karabinów i pistoletów. Ale Niemcy i Polacy starali się sobie nie przeszkadzać.
Ale to nie Niemcy mieli sprowadzić śmierć i zniszczenie na Janową Dolinę.
* * *
Wzorowa osada była solą w oku Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Symbolizowała ona na Wołyniu ''pańską Polskę'', więc musiała zniknąć powierzchni ziemi. Plany ataku na osiedle Niemcy zdobyli już w marcu 1943 roku, łapiąc łącznika OUN, od którego wydobyli informacje. Kilku Ukraińców - pracowników administracji - rozstrzelali, licząc, że zapanuje spokój. Na próżno.
Ukraińska Powstańcza Armia wypełniając swój plan ludobójstwa Polaków na Wołyniu, pieczołowicie zaplanowała całą akcję. Jako termin ataku wybrano okres wielkanocny, wiedząc, że Polacy spędzą go w domach. Ci zdawali sobie sprawę z zagrożenia - zimą i wczesną wiosną 1943 r. do Janowej Doliny ściągali ocalali z innych miejscowości. W Janowej Dolinie wiosną było ok. 3 tysiące ludzi. Jednak mieszkańcy osady nie uformowali swojej samoobrony, licząc, że obecność niemieckiego garnizonu ostudzi zapał banderowców. Ponieważ osada potrzebowała żywności, sprzedawcy musieli jeździć do sąsiednich miejscowości. A tam już dawało się wyczuć wrogą atmosferę. Do Polaków docierały pogłoski, że na Wielkanoc Ukraińcy będą malować jajka polską krwią. Z początkiem Wielkiego Tygodnia ten, kto opuszczał osadę samotnie, ginął bez śladu. Opuszczali bez słowa Janową Dolinę Ukraińcy. Niemcy sami byli zaniepokojeni i rozdali Polakom kilkanaście karabinów.
* * *
Straszne pogłoski o ''Wielkanocy czerwonej od polskiej krwi'' potwierdziły się w nocy z 22 na 23 kwietnia.
Banderowcy najpierw zniszczyli most na Horyniu, przecięli kable telefoniczne, zawalili tory kolejki i obstawili drogi z Janowej Doliny, by Polacy nie mogli uciec, ani wezwać pomocy. O północy nad osadą błysnęła raca, która dała sygnał do ataku. Wtenczas ruszyły z czterech stron sotnie UPA - ''Jaremy'' i ''Szauli''. Ostap Łynda ''Jarema'' dowodził I. sotnią UPA - zbrodniarzami, którzy w lutym 1943 roku wymordowali kolonię Parośla I (co opisywałem) - którą przejął po śmierci Hryhorija Perechijniaka. Atakiem dowodził osobiście Iwan Łytwynczuk ''Dubowyj'', dowódca Okręgu Wojskowego UPA ''Zahrawa'', jeden z reżyserów ludobójstwa na Wołyniu. Fakt, że on dowodził całą akcją, świadczy jaką wagę kierownictwo UPA przywiązywało do zniszczenia Janowej Doliny. Banderowców wspierali liczni ukraińscy chłopi, uzbrojeni w widły, siekiery, pałki i noże. Obecne były też ukraińskie kobiety, a nawet nastolatkowie. Celem nie było przerażenie ludności osady, tylko jej całkowite unicestwienie.
Po ostrzelaniu osady z broni maszynowej, Ukraińcy wdarli się do niej i zaczęli podpalać zabudowania naftą. Wrzucali też granaty przez okna. Gdy Polacy w panice uciekali z domów przez okna, banderowcy strzelali do nich. Nie oszczędzali nikogo. Ani kobiet, ani dzieci. Schwytanych wrzucano żywcem w płomienie, albo zabijano siekierami i widłami. Dzieciom roztrzaskiwano główki o futryny. Niektórych Polaków zwyrodnialcy przywiązywali do drzew, a potem pastwili się, odcinając im kolejne części ciała. Inne domy najpierw grabiono, potem dopiero podpalano. Niektórzy z Polaków chowali się do murowanych piwnic, jednak i tam dosięgały wielu z nich granaty. Inni ginęli od zaczadzenia, albo upiekli się w straszliwym żarze żywcem. Janina Pietrasiewicz-Chudy, mieszkanka osady, wspominała: ''Pamiętam małe dzieci nadziane na pale na Alei Spacerowej. Całe rodziny z nożami w plecach leżące w krzakach, spalone moje koleżanki.''
Gdy Ukraińcy przemierzali osadę, ogień z broni maszynowej otworzyli Niemcy. Strzelali w panice do wszystkiego, co się ruszało - od ich kul ginęli i Polacy, i Ukraińcy. Ogień otworzyli też uzbrojeni Polacy z murowanych budynków przy ulicy ''C''. Zapanował całkowity chaos. Noc jaśniała łuną płonących zabudowań, wszystko spowijały kłęby dymu, niosły się straszliwe krzyki umierających i bestialsko mordowanych ludzi, zmieszane z eksplozjami, wystrzałami i hukiem pożarów. Banderowcy ruszyli do szpitala. Wynieśli zeń chorych Ukraińców, po czym budynek podpalili. Leżący w nim chorzy i ranni - w tym ocalali z innych miejscowości, nieludzko skatowani pogorzelcy (jedna z kobiet miała 28 ran...) - konali w straszliwych męczarniach. Trzyosobowy personel wywleczono na podwórze i porąbano siekierami.
Upiorna rzeź trwała do 4 rano, gdy nad osadą pojawił się niemiecki samolot zwiadowczy. To przepłoszyło banderowców. Gdy ci uciekli, uzbrojeni Polacy zaczęli szukać zemsty. Schwytali pięcioro Ukraińców, których zastrzelono na miejscu. Zginęło też przypadkowo rosyjskie małżeństwo, wzięte omyłkowo za Ukraińców. Jednego rannego banderowca, leżącego na drodze i skamlącego o pomoc, utłuczono kijami.
Dopiero, kiedy zrobiło się jasno i cicho, ocaleli postanowili wyjść z ukrycia. Janowa Dolina leżała w zgliszczach. Zostały tylko murowane kominy i Wszędzie leżały potwornie okaleczone, okrwawione ciała mieszkańców. ''Na kupie gnoju leżała może 15-letnia Hela. Naga, na pewno zgwałcona, z wykłutymi oczami, obciętymi piersiami. 20-letnią sąsiadkę wrzucono wraz z małym dzieckiem do ogarniętego pożarem domu, studenta z Warszawy zarąbano siekierami'', wspominała mieszkanka osady, Oktawia Reszczyńska.
Przez cały dzień 23 kwietnia, Wielki Piątek, chowano zabitych i ukrywano resztki dobytku. Ciała złożono w zbiorowej mogile. Wiele było poćwiartowanych, więc wrzucano po prostu kawałki zwłok do wielkiego dołu. Ręce, nogi, głowy... Rannym nie było jak udzielać pomocy, bowiem wszystko spłonęło w szpitalu. Ponieważ drogi do Janowej Doliny były odcięte, ocaleli musieli spędzić jeszcze jedną upiorną noc na pogorzelisku. Niemcy wpuścili wszystkich do swojego garnizonu. W Wielką Sobotę podstawili pociąg i wywieźli wszystkich do Kostopola.
''Mnie czasem pytają, dlaczego ja nie lubię mięsa. Dla mnie z dzieciństwa... kawałek mięsa oznaczał, że to czyjaś ręka, czyjaś noga, czyjś kawałek ciała'', wspominała po 75 latach ze łzami w oczach ocalała z osady pani Halina Kopacz.
W Janowej Dolinie UPA zamordowała ok. 600 Polaków, spłonęło sto budynków. Los osady w Wielkanoc 1943 roku podzieliło trzydzieści innych miejscowości na Wołyniu. Zginęło w nich ponad 700 osób, najwięcej w kolonii Zabara k. Szumska (70 ofiar), kolonii Czerewacha k. Kowla (80 ofiar), osadzie Szwoleżerów (56 ofiar). W Janowej Dolinie banderowcy zdobyli tonę amonitu, lonty i detonatory. W późniejszej propagandzie twierdzili, że to był powód ich napaści na osadę i przedstawiali to jako niebywały sukces. W swoim sprawozdaniu UPA pisała: ''Gdy zapłonęły polskie domy, przestraszona szlachta biegnie w przeciwległą stronę i pada pod celnym ogniem sotni Puhacza''.
* * *
Dzisiaj nie ma już Janowej Doliny. W 1945 roku na jej zgliszczach powstało ubogie miasteczko Bazaltowe, które w niczym nie przypomina dawnej świetności nowoczesnego osiedla robotniczego. W 1998 roku byli mieszkańcy wznieśli skromny pomnik ku pamięci rodzin i sąsiadów zamordowanych w 1943 roku. Niedługo potem w jeden z budynków w Bazaltowem wmurowano tablicę wychwalającą UPA, która rzekomo zlikwidowała ''jedną z największych umocnionych baz wojskowych polsko-niemieckich okupantów''.
Jako komentarz pozwolę sobie przytoczyć tylko słowa pani Genowefy Ogóreńko, ocalałej z Janowej Doliny:
''Wiem, że to grzech, ale nie mogę tego Ukraińcom wybaczyć... Może wy młodzi będziecie potrafili...''.
Kurtyna.

#polska #wolyn #ukraina
oydamoydam - >Z facebooka: II wojna światowa w kolorze

RAJ UTRACONY
80 lat temu...

...

źródło: janowa dolina

Pobierz
  • 11
@oydamoydam: I nigdy nie było oficjalnego przepraszam, nigdy nie było oficjalnego potępienia bandziorów. Dlatego to co obserwujemy to geopolityczny scenariusz jak z bajki, dwóch naszych wrogów się ze sobą bije i mielą się wzajemnie w Bachmucie. Doświadczają ruskiego miru w jego najczystszej postaci, czyli gwałtów, mordów i dzikiego ruskiego okrucieństwa. Takiego jak my doświadczyliśmy z ich ręki i za który nigdy nie usłyszeliśmy przeprosin. Historia to "panna lekkich obyczajów" i lubi
@w0jmar:

Dowódcy UPA kierujący zagładą Janowej Doliny:

Iwan Łytwynczuk - zginął w roku 1952 wysadzając się w powietrze w zaatakowanym przez NKWD bunkrze w rejonie horochowskim obwodu wołyńskiego. W miejscu śmierci Iwana Łytwynczuka postawiono Krzyż Pamięci, a jego imieniem nazwano szkołę we wsi Złocziwka

Ostap Łynda - zginął w strzelaninie z oddziałami NKWD 24 listopada 1944 r. pod wsią Krasnoje (obecnie rejon rożniatowski, obwód iwano-frankowski). Pochowany został na cmentarzu w Rudnicy.
@Kierowca-ufo: Choć fakt faktem Rosjanie przepraszali za Katyń. Puszczali u siebie nawet film Andrzeja Wajdy. A Ukraińcy? Wielka duma jak z Przewodowem. Albo hasła "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie" jakby Polacy byli też jednocześnie jakimś katem narodu ukraińskiego. Jeszcze jak bojkotowali film Smarzowskiego. Prawda Ukraińcom w oczy kole taka prawda. Robili wszystko by pańską Polskę wyrzucić za Bug, a dziś przede wszystkim ta pańska Polska otwiera do nich ramiona i podaje