Wpis z mikrobloga

Już mi się nie chcę dłużej już walczyć z wiatrakami. Dwa lata temu już wydawało mi się, że coś się zaczyna układać to dostałem prezent w postaci nieuleczalnego schorzenia, z którym będę się mordował do końca życia (stwierdzone i podpisane przez dwóch chirurgów) i bardzo mocno wpływa ono na moje ogólne samopoczucie fizyczne i psychiczne. Teraz każdy dzień to udręka jeszcze większa niż była kiedyś, po 12 godzinach "na nogach" jestem tak wykończony, że mam ochotę tylko zasnąć i się nie obudzić.

Oczywiście nikt nie rozumie mojego położenia, bo dla ludzi (czyt. debili) młody chłop bez uciętej kończyny = zdrowy chłop. Facet dwadzieścia kilka lat jest zdrowy i silny z definicji, a jak mówię ludziom, że nie mogę czegoś zrobić (np. pójść chlać po całym tygodniu w pracy albo przekopać w upale ogródek), bo jestem chory, to patrzą się jak na jakiegoś kosmitę i nie rozumieją co do nich mówię.

Dobrze, że wspiera mnie w tym gównie rodzina, bo w kwestiach związkowych #przegryw do kwadratu. Ogółem jest zabawnie, hehe.
  • 3