Wpis z mikrobloga

#przegryw #blackpill #pracbaza #pracait

Dałem się striggerować. Przyznaję się. Każdy ma słaby punkt. No dobra, może nie każdy, ale wielu z Nas. I to nie jeden, a najczęściej wiele. To może być coś, co Nas uwiera, boli, Dla jednych to może być brak dziewczyny, dla innych brak samochodu, brzydki wygląd, wada ciała, albo nędzna praca, w tym oczywiście niskie zarobki.

Dla mnie moim słabym punktem są właśnie zarobki. Tak, nie jestem z nich zadowolony i tak, chcę to zmienić, ale nie będę się rozpisywał w jaki sposób do tego chcę dojść, bo nie chcę tworzyć tu eleboratu, którego nikt potem nie przeczyta.

Ogólnie to czuję się (jak pewnie wielu z Was i to w niejednej kwestii) jak Adaś Miauczyński. Pamiętacie tę scenę z wypłatą? Uczucie, jakby ktoś w mordę dał. Pomyślicie ( i słusznie) to po co on, to znaczy Miauczyński wybierał taki słabo płatny zawód? Dokładnie, popełnił błąd, za który odpowiada on sam. Niestety, za moje nędzne zarobki, podobnie jak Adaś za swoje, odpowiadam ja sam. I nie będę oskarżał tu nikogo innego, rodziny, znajomych, czy polityków, czy kogokolwiek innego, za to, że nie jestem majętny.

Nie jestem głupi, ba, podobno nawet jestem mądry. I chyba tu jest pies pogrzebany, bo czuję, że się zmarnowałem. Ukończyłem niełatwe studia, podobno na najlepszej uczelnie w Polsce i wiecie co? C*#!$%@? z tego! Mam gdzieś tę najlepszą uczelnię! Wybór studiów to był największy błąd w życiu. Zmarnowany czas i środki (by się utrzymać pracowałem, poza tym otrzymywałem stypendium naukowe, bo nie byłem słabym studentem). Ale co z tego, jak wykształcenie nie daje pracy, bo dają ją konkretne, nabyte umiejętności, albo wyuczony (bez potrzeby studiów) zawód. Ja miałem tylko dyplom najlepszej (#!$%@? mać!) uczelni. I nic więcej. Dlatego musiałem się przebranżowić i tu upatruję swojej nadziei, choć może to okazać się płonne.

Na studia dzienne już nie mam szans, bo muszę pracować, ale dyplomowe planuję, wykładając na nie swoje ciężko zaoszczędzone pieniądze. Stawiam wszystko na jedną kartę. I tak nie mam nic do stracenia. Już i tak późno.

Programowania się uczyłem (a kto tego nie robił), ale konieczność pójścia to kołchozu, by mieć za co żyć spowodowała, że nie byłem w stanie poświęcić temu tyle czasu, ile powinienem. Więc zawiesiłem naukę na święte nigdy. Szanuję i to szczerze, ludzi, którzy potrafią łączyć pracę w kołchozie i naukę programowania po pracy. A znałem takich.

Jestem już za stary, nauka mi za łatwo nie wchodzi.

Ktoś tu dziś się pytał, czy istnieje coś takiego jak toksyczna męskość. Nie wiem czy to konkretnie chodzi o męskość, czy to po prostu jest toksyczne zachowanie w ogóle, (niezależne od płci) ale ja w takich kategoriach postrzegam zachowanie polegające na tym, że ktoś wpada do wątku dla przegrywów i chwali się swoimi wysokimi zarobkami. Powiecie, że pewnie zazdroszczę. Nie o to chodzi. Cieszę się, że komuś się udało i gratuluję sukcesu na gruncie zawodowym. Nie jestem zawistnikiem. Ale tu chodzi o coś innego. Człowiek siedzi w tym wątku, smutny, przygnębiony, a tu coś, co go jeszcze dobija, bo uświadamia mu, że on sam przegrał życie. To tak, jakby przy samotnym, smutnym chłopaku stała para i się całowała. Albo jakby jeść pyszny obiad przy kimś, kto nie jadł od kilku dni.

Kontekst moi drodzy i trochę taktu! O to chodzi.

Wywołać ból dupy u przegrywa takiego jak ja, nie jest ciężko. Pytanie czy to naprawdę jest komuś potrzebne, by się dowartościować? Z tym pytaniem zostawiam Was na noc.

Trzymajta się!
  • 47
@Kopytnik_1

Powiecie, że pewnie zazdroszczę. Nie o to chodzi. Cieszę się, że komuś się udało i gratuluję sukcesu na gruncie zawodowym


Ale zdecyduj się, bo to powyżej wyklucza to

Człowiek siedzi w tym wątku, smutny, przygnębiony, a tu coś, co go jeszcze dobija


Gdybyś szczerze cieszył się tym, to by Cię to nie dobijało. I zrozum, że nie wszyscy którzy chcą podzielić się swoim sukcesem mają złe intencje. Ciebie to przygnębia, ale
@kiszczak: Odpowiedz jest bardzo prosta i nic się tu nie wyklucza - tak, cieszę się, że innym się udaje. Nie, nie cieszę się, że mi się nie udało. Pytanie, czy leżąc na kozetce u terapeuty, chciałbym wysłuchiwać rzeczy, które pogarszają mój stan? Skoro to wątek dla przegrywów życiowych, to czy taktowne jest ich, to znaczy przegrywów (takich jak ja) triggerowanie z powodu tego, że komuś się udało? Widzisz, albo może i
@Kopytnik_1

Tak to widzę ja, oczywiście każdy inaczej to postrzega.


No właśnie. Dlatego nie możesz zakładać, że takie pisanie pod tagiem #przegryw jest z zasady szkodliwe. Tobie może przeszkadzać, innym pomagać. Uważam, że to zbyt duże uogólnienie. A przykład z grubasami tylko to potwierdza. Będąc niegdyś grubym (126kg) nic nie motywowało mnie bardziej do zrzucenia wagi niż nazywanie mnie wielorybem( ͡º ͜ʖ͡º)
@kiszczak: Możliwe, tak jak wspominałem, jest jakaś subtelna granica pomiędzy taktem i nietaktem. Dla Ciebie nie została przekroczona, dla mnie tak. I to jest zrozumiałe, że różnimy się w postrzeganiu pewnych rzeczy. Być może (nie wiem ile masz lat, nie pytam ;) ze względu na wiek. Jeśli jesteś młodym chłopakiem przed trzydziestką, inaczej niż ja możesz postrzegać pewne sprawy i możesz mieć większą dozę nadziei.

Tak czy owak, powodzenia Ci życzę.
@Kopytnik_1 Z dużym prawdopodobieństwem mogę założyć, że jestem starszy od Ciebie, bo ja już stary, niepełnosprawny pryk jestem, a już niebawem mój pierwszy syn osiągnie pełnoletność( ͡º ͜ʖ͡º)
Jestem już za stary, nauka mi za łatwo nie wchodzi.


@Kopytnik_1: jeżeli nie masz 60 lat, to zdolności poznawcze nie osłabły na tyle, żebyś się nie mógł nauczyć nowych rzeczy. Ja się przebranżowilem na IT w wieku 30 lat, a obok mnie w pracy siedzi gość, który sie przebranżowił będąc wojskowym na emeryturze. Jak będziesz się uczył tylko w weekendy, to pewnie zajmie to trochę dłużej, ale myślę, że po pół
@Kopytnik_1 Większość wykopowych programistów 15k to albo zwykłe trolle które właśnie bawią się triggerowaniem innych osób, bo sprawia im to satysfakcję albo ludzie z dobrą pracą, ale innymi problemami którzy tak jak zauważyłeś muszą się dowartościować. Jeśli wykop zbyt mocno wpływa na twoje samopoczucie to najlepiej go odstawić, bo inaczej tylko się niepotrzebnie zdołujesz wierząc w te brednie.
Po pierwsze: porównuj się do siebie z wczoraj a nie do innych z dzisiaj.
@kiszczak

A przykład z grubasami tylko to potwierdza. Będąc niegdyś grubym (126kg) nic nie motywowało mnie bardziej do zrzucenia wagi niż nazywanie mnie wielorybem( ͡º ͜ʖ͡º)

To się wymykasz ogólnej tendencji, bo badania pokazują, że najłatwiej chudnięcie przychodzi osobom, które otrzymują wsparcie od otoczenia, a te które zmagają się z ocenianiem i wyśmiewaniem popadają w głębsze kompleksy i bardziej tyją. Jak nazywanie cię wielorybem jest dla ciebie
@thority: Co powiedzieć o gościu, który wszedł do wątku dla przegrywów, by wywołać ból dupy u innych? Jeśli ja jestem Januszem, to kim on jest? Nie boli mnie to, że ludziom się powodzi. Wszystko wyżej opisałem, o co mi tak naprawdę chodzi, ale niestety nie zrozumiałeś tego.
@Kopytnik_1: masz zazdrość typu żeńskiego- ale jej się powodzi, s*ka j**ana, pewnie się puszcza, dlatego tyle ma.

Wykształć w sobie zazdrość typu męskiego- no, fajnie ten anon ma, zazdroszczę, co ja mogę zrobić, by mieć jak on?