Wpis z mikrobloga

Cześć wam

Jestem tu już z wami od paru miesięcy, choć wykop czytam regularnie od wielu lat. To co skłoniło mnie do założenia tu konta to samotność w życiu, marazm, przygnębienie, niedawne 27 urodziny, i przemyślenia w ostatnim czasie. W skrócie, wyemigrowałem z polski i częściowo tego żałuję, ale od początku.

Był rok 2020-ty świat staczał się w kierunku covidowej paranoi, w Polsce zaczęła rosnąć inflacja a mój ówczesny pracodawca zabrał całej załodze premie do końca roku tłumacząc się sytuacją na świecie, choć po krótkim postoju zamówienia wystrzeliły tak że pracowaliśmy nawet ciężej niż wcześniej, ale za miej. W tej sytuacji postanowiłem szukać nowej pracy, niespodziewanie dostałem propozycje od ojca, dołączenia do niego za granicą. Wezmą każdego kto chce pracować. Zwolniłem się i za ostanie pieniądze kupiłem bilet na samolot. To była trudna dla mnie decyzja bo z jednej strony bałem się tego czy się tam odnajdę, a z drugiej nic mnie w Polsce nie trzymało, żadnych zobowiązań, kredytów, znajomych, dziewczyny. Liczyłem na nowy początek, nowe życie, odnowienie kontaktów z ojcem po tylu latach widywania się dwa tygodnie w roku od dekady.

O kraju docelowym wiedziałem tylko tyle że mają deszczową pogodę, ruch lewostronny i inne od naszych wtyczki elektryczne. Zabrałem kilka niezbędnych rzeczy w tym podręcznik do angielskiego z czasów technikum i wyruszyłem na moją pierwszą w życiu podróż samolotem. Lot nie należał do najprzyjemniejszych: zimno, ciasno, w nocy, nie wiem jak udało mi się zasnąć w takim hałasie. Po przylocie kwarantanna i mogłem zaczynać. Jeszcze przed wylotem wynająłem pokój, tanio i dość niedaleko miejsca pracy, jak się później okazało to jedyne zalety tego miejsca. Dzielnica w której zamieszkałem nie należy do tych czystych i bezpiecznych, a mój pokój jest niewielki, ale za to prawie nieogrzewany i z pleśnią na ścianie pod oknem. Każdy mój współpracownik po tym jak powiedziałem gdzie mieszkam radził mi z stamtąd #!$%@?ć, nie rozumiałem na początku dlaczego. Później miałem kilka nieprzyjemnych sytuacji po których zaopatrzyłem się w składany nóż. Wiem, nie powinienem tego nosić przy sobie, ale traktuje to jako broń ostatniej szansy.

Ciężka praca za granicą pozwoliła odbić mi się od dna. Mogę pozwolić sobie na rzeczy o których wcześniej tylko marzyłem i mieć przy tym oszczędności. Przy czym nie udało mi się osiągnąć wielu z zakładanych celów.
Jestem samotny, zawsze byłem, nie obchodzę absolutnie nikogo. Ale dopiero na emigracji poznałem co to prawdziwa samotność. Po dwunastu godzinach pracy wracam do domu wyczerpany i kładę się do łóżka i czytam wykop. Z rzadka natrafię na współlokatorów zajętych swoimi sprawami. Po ponad dwóch latach takiego życia czasem chciałem po prostu już się nie obudzić następnego dnia.

Od dwóch tygodni jestem znowu w Polsce. Miałem od tego wszystkiego odpocząć, ale nawarstwiło mi się wiele spraw, które musiałem załatwić. Nie znam tu praktycznie nikogo, nie mam z kim szczerze porozmawiać. Moja matka nienawidzi mnie i ojca choć zawdzięcza nam wszystko, mój brat ma żal do mnie że nie miałem czasu dla niego. Pewne sprawy poszły źle i plan jaki miałem na swoją przyszłość staje się coraz niepewny.

Nie chce tam wracać.

#przegryw #samotnosc #emigracja #zalesie
  • 5
@litowo-polimerowy pytanie czy w Polsce też nie byłbyś samotny? myślę, że gdybyś zmienił pracę na lepszą, pokój lub mieszkanie w lepszej dzielnicy i lepszej jakości to od razu twój stan psychiczny by się poprawił. co do ludzi wokół to niestety żeby mieć relacje na emigracji trzeba coś w tym przypadku robić. jak nie z pracy czy mieszkania to zawsze zostaje internet. nie raz widziałam na Reddit ludzi umawiających się na wyjścia razem
@biauywilg:

pytanie czy w Polsce też nie byłbyś samotny?

Też byłem, ale nie tak jak tu ( ͡° ʖ̯ ͡°)

myślę, że gdybyś zmienił pracę na lepszą, pokój lub mieszkanie w lepszej dzielnicy

Aktualnie nie wchodzi w grę. Szukałem innego miejsca. W trakcie pandemii było drogo, po ceny są o jakieś 1/3 większe i to bez rachunków. Koszty życia wrosły a moja wypłata nie.

co do ludzi