Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja #koneserslabychbajek

https://myanimelist.net/anime/34012/Isekai_Shokudou

Restaurant to Another World

Restauracja Nekoya w soboty jest nieczynna. Przynajmniej tak wszyscy myślą, bo za zamkniętymi drzwiami załoga pracuje w pocie czoła by obsłużyć gości. Ale nie tych co zwykle wchodzą frontowymi drzwiami. Raz w tygodniu do Nekoi można trafić przez magiczne portale porozrzucane w różnych światach. Korzysta z nich przeróżna klientela - od potężnych władców, poprzez nie-ludzi typu elfy czy jaszczury, a kończąc na magicznych stworach. Nie dyskryminuje się tu nikogo - każdy ma prawo zjeść dobrego kebaba. Błogą codzienność (cotygodniość?) lokalu przerywa nocny włam, podczas którego bezdomna demonica opędzlowała co jej w ręce wpadło i usnęła. Gdy właściciel znalazł ją śpiącą na podłodze, zamiast spacyfikować wałkiem do ciasta, zaproponował jej fuchę kelnerki. Do zespołu dołączy jeszcze 35688-letnia smoczyca, ale to troszeczkę później.

Od czego by tu zacząć? Od klienteli może. Mamy stałych bywalców, którzy dosłownie siedzą jak na szpilkach przez cały tydzień, by w końcu pojawiły się drzwi, za którymi #!$%@?ą się swoich ulubionych dań aż po kurek. Mamy też klientów przypadkowych, którzy napotykają się na drzwi po raz pierwszy i skosztowawszy przepysznego jedzenia, raz dwa zostają stałymi bywalcami, co umożliwi im #!$%@? się ich ulubionych dań aż po kurek. Rinse-repeat. To wszystko co mamy w tej bajce. Dwu-trzy-czterominutowe wprowadzenia nowych postaci, które trafiają do restauracji, zamawiają coś do jedzenia i zachwycają się tym przez kolejne kilka minut, rozwodzącą się nad mieszanką smaków, konsystencją, teksturą i właściwościami zapachowymi swojego posiłku. Regularnie mają też jakieś objawienia/wspomnienia z dzieciństwa/błogie ekstazy wynikające z konsumpcji nieziemsko pysznych dań.

Nazwijcie mnie niedoceniającym żarciowych iyashikeiów gburem, ale to dla mnie zdecydowanie za mało. Po kilku odcinkach ten schemat mnie zwyczajnie znużył, gloryfikacja schabowego rozhisteryzowanym głosem stała się dla mnie nieatrakcyjna. Nie żeby oczekiwał jakieś akcji czy dramy, ale chociażby jakiejś interesującej interakcji pomiędzy postaciami. A wszystko co dostajemy do zestawik luźnych backstory o klientach, typu Janusz nigdy nie jadł szpinaku. Anime miało świetną okazje by dzięki zróżnicowanym postaciom klientów wprowadzić interesującą różnorodność, ale w ogóle tego nie wykorzystało. Każdy odcinek oprócz pierwszego był dla mnie właściwie identyczny, nie ważne czy klientem akurat elfia weganka, smoczyca, robinson cruzoe, dwóch kransoludów czy jaszczuroludź. Obejrzenie więcej niż 4-5 odcinków niestety mija się z celem. Dla waszej wygody poniżej całe anime skompresowane do mniej więcej półtorej minuty.
  • 1
@kinasato: Mam mały sentyment do tego anime, to jedno z pierwszych anime które zacząłem oglądać sezonowo, czyli co tydzień. I tak w zasadzie ten tytuł powinien być oglądany - co tydzień, pod kocykiem i z czymś dobrym do jedzenia. Przy bingowaniu rzeczywiście wszystko zlewa się w całość. To trochę tak jak z endless eight przy Harui, nikt normalny nie będzie dzisiaj oglądał pod rząd 8 tych samych odcinków. Przy pierwotnej emisji