Wpis z mikrobloga

Widziałem 2 odcinek Nisekoi.

Zapomniałem o tym powiedzieć przy okazji oceny pilota, ale jestem pod wrażeniem idealnego doboru głosów w tej serii. Dokładnie tak samo wyobrażałem sobie ich brzmienie czytając mangę.

Dodatkowo w postać Chitoge Kirisaki wciela się Nao Tōyama (Kanon z The World God Only Knows), która jest jednocześnie wykonawczynią endingu dla anime:

http://www.youtube.com/watch?v=URNDI7oOYrM

Czyżby potencjał na album z utworami śpiewanymi przez główną protagonistkę? ;)

Coraz bardziej podoba mi się animacja importowana z Bakemonogatari do tej produkcji. Wygląda na to, że twórcy jednak nie pożałowali sobie statycznych, migających plansz i będą one pojawiały się na samym początku epizodów.

Przyznam się, że nigdy nie byłem wielkim fanem początku Nisekoi. W zasadzie byłem przekonany, że manga skończy gdzieś na 40 rozdziale, będąc anulowaną. Serie romantyczne nie mają wielkich szans w dzisiejszym Shonen Jumpie. Pamiętam, że pojawiające się w tym samym czasie i z tego samego gatunku komiksy były zmuszone zakończyć przedwcześnie swój żywot mimo nieco bardziej oryginalnej fabuły niż Nisekoi. I mimo, że autor znalazł złoty środek (groteskowe minki) na zatrzymania mnie jako czytelnika przy swojej serii (a nawet ją polubiłem), nigdy nie zmienię zdania, że początkowe rozdziały to stereotypowy do bólu romantyczny shonen bez jakichkolwiek żadnych zalet.

O dziwo dzięki shaftowemu stylowi ta stereotypowa do bólu romantyczna historia potrafi zaciekawić na 25 minut, stając haremowo-shonenowym spin-offem konceptu Bekemonogatari. W ostatniej wymienionej przeze mnie produkcji postacie zachowywali się zawsze spokojniejsze, sceny były zazwyczaj statyczne i przegadane, twarze bohaterów rzadko zmieniały swoje objętości i tylko na czas konkretnego żartu. W "Nisekomonogatari" proporcje są zupełnie odwrotne - jest shonenowo-haremowy humor, bohaterowie i wydarzenia są żywiołowe, a groteskowe minki (choć nie takie same jak w komiksie) są widoczne co chwilę.

W zasadzie mam tylko pretensje do plansz z logiem Nisekoi, które pojawiają zbyt często (ile razy to było? z 5-7?).

Tak, więc o ile historia nie jest w niczym szczególna, to sposób jej ukazania fascynuje. Zwłaszcza, gdy znasz oryginał. To trochę tak jakby Miyazaki miał odpowiadać za Naruto, zachowując cały scenariusz i kreskę, ale ingerując w animację.

#animenowysezon #nisekoi #anime #manga #japonia #shonenjump #shaft #animacja #naotoyama
80sLove - Widziałem 2 odcinek Nisekoi.



Zapomniałem o tym powiedzieć przy okazji oc...

źródło: comment_ga4YvK1pUolZN8OInIb38jIgkbKDi1d0.jpg

Pobierz
  • 4
@Goryptic:

Trudno, abym pisał o fabule, którą znam od kilku lat w formie mangi. Zwłaszcza, że nie jest jakoś przesadnie oryginalna.

Wpis jest raczej wyrażeniem fascynacji nad przeniesieniem materiału źródłowego w formę stylu animacji prezentowanego przez studio Shaft. Z jednej strony: typowy romantyczny komiks dzisiejszego Shonen Jumpa z pojedynczą zaletą w kresce autora, z drugiej - animacja typu Bakemonogatari będący substytutem tego elementu artystycznego mangaki.