Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Na chłodno, mieszkam z dziewczyną w wynajmowanym mieszkaniu, oboje po 24 lata, mam swojego psa i dwie prace. W pierwszej robię 8h i jest to związane z moją szkołą, drugą dodatkowo po pracy 3 dni w tygodniu po kilka h. Ze swoją dziewczyną jestem rok w związku, jest różnie między nami, może częściowo z mojej strony zacząłem sobie odpuszczać i mam momenty zwątpienia.

Mieliśmy jechać za granicę, ale powiedziałem jej że nie widzę tego z psem i kosztami tamtejszymi i że wolę się rozwijać tutaj. Wynajmujemy razem, mój dom rodzinny jest sporo km stąd, nie ma szans na dojazd do pracy, a z resztą nie mam zupełnie ochoty tam mieszkać i w sumie to obiecałem sobie że tam nigdy nie wrócę, bo rodzice się nie zmienią, bo już to przerabiałem. Jej jest dość niedaleko. Ze strony rodziców jest zielone światło na przeprowadzkę, ja mam wątpliwości. Mielibyśmy za pół roku mieć całe piętro dla siebie, aczkolwiek domyślam się jak mogłoby się skończyć to mieszkanie tam.

O sobie mogę powiedzieć że mam swoją pasję, trochę dobytku materialnego i jednocześnie trochę brak perspektyw delikatnie. Obecna praca jest ok, ale nie na tyle żeby w niej siedzieć kilka lat, myślałem żeby rozwijać swoje usługi przy czym jednocześnie się doszkalać.

Dziewczyna jęczy na koszty mieszkania, że są spore i że niekoniecznie chce tu mieszkać po nowym roku, ja tego sam nie utrzymam plus pies do tego i trochę jestem w kropce i sam nie wiem co mam robić. Pojedynczy pokój to trochę niewykonalne żeby psinie było ok, samemu koszty życia są nie do ogarnięcia dla mnie żebym wynajął kawalerkę solo, bo fajnie jednak byłoby cokolwiek odłożyć.

I szczerze nie wiem co dalej... Jakieś decyzję muszę podjąć, nie uśmiechają mi się teściowie codziennie ani wynajem, który pochłonie mi połowę pensji plus mało czasu na psinę za którą jestem odpowiedzialny. Perspektywy własnego mieszkania nie mam prawie żadnej, jedynie myślę czy kiedyś nie kupić siedliska i go nie wyremontować i tam zamieszkać ale to dość odległe plany. Z obecną dziewczyną jest ok, ale też nie wiem czy będziemy razem bo mamy spore sinusoidy i zależności jednocześnie.

Całościowo czuję że stanąłem w życiu, praca, dom, weekend, alko pije mało raczej na szczęście ale w środku mam takie poczucie bezsensu i brak większego celu i motywacji nawet mogę powiedzieć. Trudno mi samemu, bo jestem tym wszystkim dość poirytowany, no zwyczajnie nie jestem szczęśliwy i myślę co mogę zrobić.

Przez całe życie myślałem o kupieniu busa i przerobieniu go na kampera, momentami myślę o tym czy to by mi nie dało jakiegoś odetchnięcia i poczucia że żyje i coś robię.

Taka droga oznaczałaby już całkowity minimalizm i sprzedaż gratów i auta żeby to ogarnąć finansowo.

Jakiś całościowo jestem zrezygnowany, dzisiaj mam chwilę żeby to wszystko poczuć i to do mnie dociera na co nie mam czasu na tygodniu. Jeśli to przeczytałeś w całości to Ci dziękuję. Jeśli masz jakieś przemyślenia na temat mojej historii to śmiało, bo potrzebuje jakiegoś popchnięcia w przód albo samego słowa jak to spiąć i ogarnąć. Peace

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6383949e4bf3873cacec9c98
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

ML: Czujesz się rozdarty, bo zaczynasz czuć odpowiedzialność za swoje życie. Wiesz, że każda decyzja będzie miała konsekwencje i starasz się nie popełnić błędu. Wiem, bo przeżywam to i wiele innych rozterek od jakiegoś czasu. To co z doświadczenia mogę Ci powiedzieć (a jestem starsza od Ciebie sporo), że nie da się uniknąć błędów w życiu. To jest oczywiste niby, ale czasem usłyszane z boku od obcej osoby może szybciej trafić
  • Odpowiedz