Wpis z mikrobloga

Miklós Nyiszli, autor książki "byłem asystentem doktora Mengele" którą właśnie przeczytałam, był rumuńskim Węgrem żydowskiego pochodzenia, z zawodu lekarz. Wiosną 1944 roku trafił do Auschwitz i dzięki swoim umiejętnościom z zakresu medycyny sądowej, oraz doskonałej znajomości języka niemieckiego dr Mengele przydzielił go do Sonderkommando, złożonego głównie z żydowskich więźniów zmuszanych do obsługi krematoriów.

Miklós wykonywał sekcje zwłok zarówno więźniów po eksperymentach dr Mengele i po egzekucjach, jak i esesmanów, co było wyjątkowe, gdyż Żydowi nie wolno było dotknąć Aryjczyka nawet wtedy, gdy był trupem. Mengele był zachwycony jego rzetelnością i darzył go nawet swego rodzaju sympatią.

Tuż po wojnie Miklós napisał tę książkę jako świadectwo tego, jak nieludzki potrafi być człowiek. Poniżej fragment książki, który pokazuje iż w sytuacji nagłego zagrożenia życia miłość do rodzica, współmałżonka, czy nawet własnego dziecka nie ma absolutnie żadnego znaczenia.

Polecam tę książkę, bo to ważny temat o którym nie wolno zapomnieć, jednak raczej nie jest ona przeznaczona dla czytelników o słabych nerwach.

#ksiazki #auschwitz #iiwojnaswiatowa

@hodemenes, prosiłeś abym zawołała Cię, gdy skończę czytać, więc proszę uprzejmie.
Sandrinia - Miklós Nyiszli, autor książki "byłem asystentem doktora Mengele" którą wł...

źródło: comment_1668687822NOaOCgiPsF45Jwbdy6uslU.jpg

Pobierz
  • 18
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 15
@Sandrinia: Wyciagasz ogólny wniosek z jednej lektury.
Znam te książkę, rewelacyjna.
Ale co do tezy, że w sytuacji zagrożenia ludzie nie zwracają uwagę na współmałżonków, dzieci - widziałem dziesiątki więcej relacji w których właśnie to to uczucie brało górę i ludzie byli gotowi posiwecic życie dla innych.
  • Odpowiedz
@Lohengrin:

co do tezy, że w sytuacji zagrożenia

Dlatego celowo podkreśliłam "w sytuacji nagłego zagrożenia życia". Oczywiście wiem, że gdy czyjeś życie było zagrożone i zdawał sobie z tego sprawę, to niejednokrotnie ratował nie tylko swoich bliskich, ale nawet osoby obce, również w Auschwitz. Ale tu właśnie jest różnica. Ktoś już niejako przyzwyczaił umysł do poczucia zagrożenia, a gdy naziści wysyłali ludzi do komór gazowych, to wszyscy byli pewni że
  • Odpowiedz
@Sandrinia: A te ciała nie były w takiej a nie innej kolejności ze względu na to, że u niemowląt i dzieci szybciej dochodzi do zatrucia? W przypadku smogu również najszybciej zatruwają się dzieci
  • Odpowiedz
@Natna213: gdyby tak było, to ciała nie byłyby w stosie, tylko leżałyby rozsiane po podłodze, a matki by tuliły dzieci do piersi w ostatnim uścisku.
Oczywiście nie ma podstaw by krytykować tych ludzi. Tak działa instynkt samozachowawczy, niestety bardzo ciężka do przyjęcia prawda. To nie ofiary w tym wypadku podlegają ocenie, tylko kaci. A i tak ci którzy trafiali do komory gazowej byli "szczęśliwcami", trafiali lepiej niż ci, którzy po
  • Odpowiedz
@Sandrinia: Absolutnie tego nie oceniam. Bardziej zastanawiam się nad tym czy pozostali ludzie nie wykorzystywali tego i nie wspinali się po już wcześniej martwych dzieciach. Ciężko się czyta takie rzeczy ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@Natna213: raczej wypuszczali niemowlęta z rąk przez atak silnego kaszlu i duszności, a potem deptali się wzajemnie gdy wyczuli, że pod sufitem jest "bezpieczniej" ( ͡° ʖ̯ ͡°) ginęli od gazu, nie od stratowania, choć ciała na spodzie, wiadomo, wyglądały najgorzej. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tej przeogromnej paniki w tłumie (choć sama kiedyś prawie się utopiłam w morzu i wiem jak to jest
  • Odpowiedz
@Sandrinia
no to polecam Kukiełki doktora Mengele (1wsze wydanie pod nazwą Sercem byliśmy wielcy) oraz Płakaliśmy bez łez. ta druga do niedawna to rarytas i biały kruk, chodząc po 300 zł, ale wznowiono druk i można dostać bez problemu.
  • Odpowiedz