Wpis z mikrobloga

Story of my life

Moje życie wyglądało praktycznie tak samo zarówno w wieku 8, 18 lat i dalej. Jeszcze kiedy miałem 7 lat (2001), chodziłem na lokalne boisko, ale już wtedy czułem, że jestem najniżej w hierarchii i dawano mi to subtelnie, a czasem dosadnie odczuć. Jedyną osobą, która chciała się ze mną bawić, był kolega, który do dziś nie umie pisać i czytać (#!$%@?). Na początku pierwszej klasy podstawówki nauczycielka posadziła mnie z innym w podobnej sytuacji. Teraz rozumiem, dlaczego. Dokonała brutalnej preselekcji genetycznej. Może nawet nieświadomie. Od roku 2002 moje życie społeczne zaczynało i kończyło w szkole, gdzie w najlepszym wypadku byłem niewidzialnym outsiderem. Poza nią, wieczna piwnica. Grałem w gierki, oglądałem seriale, słuchałem muzyki i najczęściej żyłem w świecie marzeń (Maladaptive DayDreaming). Teraz sam dziwię się, jak mogłem tyle wytrzymać w błogiej nieświadomości. A z drugiej strony chciałbym wrócić do tego stanu. Trzecia klasa gimnazjum to apogeum załamania. Raz, z powodu gnębienia, które wtedy przybrało niesamowitą intensywność, a dwa, odrzucenia miłośnego. Wtedy oczywiście blackpill nie był mi znany. Nie wiedziałem, że to nigdy nie ma prawa się udać. Nie zapomnę też, jak w tamtym czasie na lekcji plastyki nie miałem z kim siedzieć i musiałem połączyć się z 4 typami, co nie umieli pisać i czytać. Oni powinni chodzić do szkoły specjalnej, ale to była wieś zabita dechami, więc każdy miał #!$%@?.

W szkole średniej był już względny spokój, ale co z tego, skoro miałem tak gigantyczne opóźnienie społeczne, że w większości sytuacji nie wiedziałem, jak się zachować i kompromitowałem się poniekąd na własne życzenie. No i ludzie z tamtych czasów mieszkali daleko ode mnie i już wtedy mieli swoje paczki, na które składały się osoby z najbliższych im miejscowości. Ja jak zostałem odrzucony na początku, tak zostało. Wbrew bredzeniu normików, w dorosłym życiu nic się nie zmienia. Co najwyżej nie występuje już bezpośrednie gnębienie. Najlepszym dowodem na to jest to, że już czwarta osoba ze wsi organizowała wesele, zaprosili wszystkich, łącznie z moim bratem, a mnie nie. Dlaczego? Znamy odpowiedź. Nie wiem... Może gdyby w wieku wczesnoszkolnym, albo chociaż nastoletnim ktoś się za mną wziął, postarał się nakierować... to może. No, ale z drugiej strony przyczyna mojego #!$%@?, czyli ryj 2/10 nadal pozostała, więc nie wiem, co niby mogło się zmienić. Nikt nigdy nie powiedział mi, jakie życie mnie czeka. Biorąc pod uwagę pewne zmienne (np. ryj) dorosła osoba powinna o tym wiedzieć i mnie w jakiś sposób poinformować, nakierować. Świadomość tego, jak działa świat jest jeszcze bardziej dobijająca, bo odbiera wszelką motywację. Po co robić coś, skoro i tak już nigdy nie będę miał życia takiego jak inni np. w wieku 18 lat. Wcześniej, ani później - tym bardziej. I nie mam na myśli żadnych chadów, ani oskarków, tylko zwykłych normików 5-6/10. Dlatego jeśli ciocia pyta mnie o siedzenie w domu, to od pewnego czasu (żałuję, że dopiero od niedawna) odpowiadam krótko: "przebój lata 2002". Uważam, ze jeśli nie zsocjalizowało się wtedy co inni, nie nabyło się pewnych umiejętności itp, to już po ptokach. Czas nie będzie czekał. Nie mówiąc już o ludziach, którzy w tym wieku mają już swoje życie i rodziny.

Kilka lat temu po pijaku napisałem do koleżanki z gimnazjum, która wtedy miała do mnie neutralne nastawienie, a dziś jest psycholożką (sic), jak to jest, że jeden terroryzował całe gimnazjum i miał wzorowe zachowanie, drugi na zakończenie roku szkolnego ukradł koleżance nagrodę i nic... Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Potraktowała mnie jak gówno. Ale jak to możliwe, przecież nie pytałem o seks i w ogóle w dorosłości miało być inaczej... Jako dodatek powiem, że dowiedziałem się, że ta laska zdradziła normika z chadlitem ukraińcem, a ten pierwszy nie wytrzymał i zrobił magika. A ten oskarek z dobrego domu, co mnie najmocniej gnębił w 3 klasie gim, był z tak dobrego, że jego matka zabroniła mężowi sprowadzić swojej matki ciężko chorej i w ogóle się do niej nie przyznawał. Ultra beciak. Państwo musiało wziąć ją na utrzymanie i do domu starców. Kilka lat temu lokalny sebek (ten od kradzieży nagrody) zaprosił na wesele całą wieś, łącznie z moim bratem, a mnie nie. Znów zostałem potraktowany jak genetyczne gówno. To samo zrobił jego brat i jeszcze 2 osoby, które rżnęły na moim kompie (za pozwoleniem brata). Tak się odpłacili. Dziś tamci nadal ze sobą utrzymują kontakt. Życia cud....

Mieć zdeformowaną twarz, wadę wymowy i #!$%@? wzrok razem, to chyba jedna z najgorszych rzeczy, która może się zdarzyć. Jeśli ktoś ma od urodzenia uszkodzone płuca i serce, a znam co najmniej dwa takie przypadki, ale są ładni, mają o wiele lepsze życia, a te narządy w którymś momencie im przeszczepią (nawet kobieta jednego z nich sama zorganizowała zbiórkę. Nie musze chyba mówić, że gdyby był brzydki, to nawet nie kiwnęłaby palcem i dziś mógłby nie żyć). To, czego nie widać, nie wpływa na pozycję w grupie i rozwój społeczny.
#przegryw #depresja #samotnosc
  • 13
Biorąc pod uwagę pewne zmienne (np. ryj) dorosła osoba powinna o tym wiedzieć i mnie w jakiś sposób poinformować, nakierować.


@kamil150794: Jak sobie to wyobrażasz? Za dzieciaka podchodzi do cb dorosły i mówi:

Słuchaj kamilku jesteś genetycznym odpadem, nigdy nie będziesz miał kolegów i dziewczyny a przez większość dorosłego życia będą cię dręczyć myśli samobójcze tylko dlatego że miałeś pecha urodzić się w takim środowisku z takim zestawem genów.

Normicy nie
@MG42: No nie, nie tak. Jakoś inaczej. A jeśli już się nie dało "wytłumaczyć", to jako moje wujostwo, a nie rodzice, powinni odpuścić z zadawaniem pytań o naukę od wieku nastoletniego, ale niestety tego nie zrobili. Po ich ostatniej wizycie, coś we mnie pękło i napisałem do nich kilka słów. O co najmniej kilka lat za późno.

Odnośnie tego, czy wiedzieli co mnie czeka - zdania są podzielone. Jedni twierdzą,
@kamil150794 bardzo starannie pisze po polsku. Od razu widać Twoją dbałość o interpunkcję i poprawność językową.

Miałem kiedyś sytuację, że mój współlokator, z którym mieszkałem 2 lata, nie zaprosił mnie na swój ślub, a zaprosił naszego trzeciego współlokatora. Długo zastanawiałem się, jak na to zareagować, bo bardzo mnie to dotknęło. W końcu dużo inwestowałem w tę znajomość. Już nie chodzi o samo zaproszenie na ślub, bo to dla mnie żadna atrakcja, ale