Aktywne Wpisy
ŁO #!$%@? XDDD Na tiktoku właśnie p0luski mają trend i wstawiają głupkowate filmiki, że wolałyby spotkać w lesie niedźwiedzia niż mężczyznę xDDD no tak incel który boi się własnego cienia zrobi ci większą krzywdę niż 200 kilowe zwierze xDDDD ja piehdole kuhwaaa p0lki wszystko ma swoje granice XDDD p0luski że wy wstydu nie macie takiego guwna wrzucać do internetu XDDDDDDDDDDDD
#depresja #p0lka #przegryw #bekazlewactwa #bekazpodludzi #logikarozowychpaskow
#depresja #p0lka #przegryw #bekazlewactwa #bekazpodludzi #logikarozowychpaskow
Takie głębsze pytanie , jak myślicie co jest po śmierci?
Znałem w młodości mojej górnej, chmurnej i durnej małego typa, imieniem Leszek (lub Lech, od kiedy dowiedziałem się, że Magda i Magdalena to dwa zupełnie autonomiczne imiona, nie jestem już niczego pewien w życiu a już najmniej tego, czy Leszek czy Lech nazywał się drugoplanowy bohater moich lat szczenięcych na giełdzie).
No więc Leszek (lub Lech), mając mniej więcej 25 lat, poznając smak pierwszego FOMO i zapach pierwszej hossy, upatrzył sobie perspektywiczną spółeczkę na NewConnect, perle polskiego parkietu, o obiecującym biznesplanie, którą analizowałem technicznie, a która była w zasięgu finansowym Lecha (lub Leszka). Jak się łatwo domyślić, kupił. Ale tego było mało, pożyczył im kasę w formie weksla inwestorskiego.
Leszek (lub lech) zrobił więc to, co każdy zdrowy dorastający samiec zrobiłby na jego miejscu, mając 25 lat i studiując FiR w mieście tak smutnym i #!$%@? jak Olsztyn. Zbliżył się do spóleczki jako inwestor, wierzyciel, naganiacz i aktywny uczestnik każdego WZA, do którego ucha i serca założyciele mogli przelewać wszystkie swoje biznesowe rozterki. I byłoby dobrze, bo Leszek (lub Lech) łudził się, że wystarczą mu takie właśnie inwestycje w jego ukochaną, dopóki ona nie przekona inwestorów i funduszy, że warta jest jego pieniędzy.
Niestety dobrze nie było, bo spółeczka zamiast znaleźć poważne fundusze została odkryta przez niejakiego Januarego o pseudonimie "Dywaniarz", inwestorze z drugiej ligi spekulantów, który nie tylko był najprzystojniejszym największym grubasem na NC, ale i seryjnym #!$%@? kursów spółek, prześladowcą każdego inwestora na NC.
A pisząc o seryjnym rozpierdlaczu mam na myśli prawdziwe, zakrojone na wielką skalę prześladowania, porównywalne tylko do tego, jak naziści prześladowali Żydów w latach 30stych i jak Hunu prześladował Tutsi przed ludobójstwem z 1995 roku. January, z jakiegoś powodu nienawidził ludzi i jego życiowym celem było uprzykrzenie życia tym biednym, małym, nieszczęśliwym wilkom z ulicy sezamkowej, którzy na parkiecie nie ogarniali jak przy trendzie spadkowym na obligacjach zrobić optymalizację podatkową. Rugpulle, FOMO, topienie kursu zalewając go podażą, dowcipy, podś#!$%@? - pełnoprawny, giełdowy Holocaust, który mógł się zakończyć tylko wyleszczeniem. A ta głupia, mała, niewdzięczna pinda, jak na złość sprzedała mu pakiet 10% akcji przy FF na poziomie niespełna 50%.
Pech chciał, że Leszek (lub Lech) pożyczył na kolejne uśrednie w tym czasie bardzo gruby hajs pod zastaw swojej kawalerki w Myciskach, obiektu zazdrości niejednego bywalca tagu #nieruchomosci. Kawalerka była niewiele warta, ale dzięki mechanizmowi OTP u maklera mógł kupić akcji swojej spółeczki za pięciokrotność tego - kasy starczyło na zwiększenie ekspozycji portfela Leszka do 75% na tej perełce, z czego zdecydowana większość to był kredyt pod zastaw kredytu pod zastaw miejsca zamieszkania. Gdy więc Leszek zobaczył powiadomienie z aplikacji maklerskiej na swoim dumbfonie pewien był że oto przywalił w TP i jest bogaty.
Niestety bogowie Chaosu są okrutniejsi, niż potrafimy sobie wyobrazić, nie ma więc co się dziwić, że January ten właśnie dzień wybrał by #!$%@?ć swoje akcje po PKC na parkiet. I kurs tej gównianej, skazanej na plajtę spółki poleciał na ryj, makler #!$%@?ł akcje Leszka zaraz po tym jak wartość jego portfolio spadła poniżej wartości pożyczki (zgodnie z pkt 21.37 regulaminu), w wyniku czego kasy nie starczyło już nawet na spłatę krechy pod zastaw kawalerki, a co tu dopiero mówić o spłacie OTP-a.
Jak się okazało, zakup przez Leszka akcji podbił kurs na tyle, że January uzna że to "już czas" by ubić kurs.
Rozłożony pod podaża Januarego (także: Dywaniarza) kurs wywołał zbiorowe ocipienie wśród inwestorów, którzy też zaczęli wypychać swoje pakietu w diabły, po PKC, jeszcze skutecznej topiąc popyt w gnoju.
Jak łatwo się domyślić, chłopak oglądał w życiu już wielokrotnie Big Shorta, więc widząc co się stało na jego portfolio, widząc więc potargany kurs, wyglądającego z ESPI komunikat o plajcie całego cyrku, dodał dwa do dwóch i wyszedł mu złamany #!$%@?.
Co zabawne najmocniej nie zabolała go wcale #!$%@? kasa, ani nawet fakt, że to January zniszczył miłość jego życia. Najbardziej w tym wszystkim zabolało go eksmitowanie z kawalerki za długi.
Powiadomienie push stało się pomnikiem jego życiowej klęski, ostatecznym dowodem na to, jak #!$%@?ą istotą ludzką jest, przypomnieniem, że nic nie osiągnął i przepowiednią mówiącą, że nic już w życiu nie osiągnie (z resztą sprawdzoną, z tego co wiem Leszek [lub Lech] jest dzisiaj bileterem w jakimś zapyziałym wiejskim teatrze, zatrudnionym na umowie o dzieło i mobbingowanym przez panią dyrektor tego teatru, grubą starą lochę, która najprawdopodobniej molestuje go seksualnie).
Stał więc smutny, śmieszny, mały Leszek (lub Lech) na ulicy patrząc w swoje konto maklerskie i patrzył się na ten cholerny minus, dwa cholerne kredyty nie do spłaty, weksel zalany bankructwem tej cholernej spółki i było mu naprawdę, #!$%@? smutno.
#pastaogildzie