Aktywne Wpisy
pieknylowca +577
W Polsce to super bulwersujące zachowanie oczekiwać od kogoś żeby mówił po polsku ew angielsku. W Polsce przybysze powinni moc porozumiewać się w swoich ojczystych językach a głupie polaczki powinny skakać wokół nich i się uczyć bo im więcej języków znasz tym bardziej jesteś europejski. Tymczasem we Francji są ci w stanie wprost powiedzieć że jesteś we Francji i masz mówić po francusku i nikt nie będzie się nawet starał rozmawiać z
Jestem tak zwanym gniazdownikiem. Tzn. mieszkam z rodzicami i odkładam sobie pieniądze i inwestuję. Już 3 lata temu miałem tyle uzbierane środków, że mogłem kupić mieszkanie za gotówkę, ale zawsze jak docierało do mnie, że muszę wydać taką ogromną sumę pieniędzy, na którą tak ciężko tyrałem na coś tak żałosnego, skrajnie przewartościowanego jak jakaś klitka z betonu to ogarniało mnie uczucie bezsilności, rozpaczy i beznadziejności.
Tyle lat pracy, odmawiania sobie wszystkich przyjemności, nauki, starania się ma pójść na kupienie takiego g....
To jest chore, a jeszcze bezczelnie ludzie od narracji wzrostowej mówią, że to jest zdrowe, konieczne i normalne. Kawał jepanego betonu, a właściwie to w tym deweloperskim budownictwie już kartonu za tyle lat cierpienia i wytrwałości.
My
Tyle lat pracy, odmawiania sobie wszystkich przyjemności, nauki, starania się ma pójść na kupienie takiego g....
To jest chore, a jeszcze bezczelnie ludzie od narracji wzrostowej mówią, że to jest zdrowe, konieczne i normalne. Kawał jepanego betonu, a właściwie to w tym deweloperskim budownictwie już kartonu za tyle lat cierpienia i wytrwałości.
My
Wróciłem niedawno z wakacji i mam pewne przemyślenia. #szczecin - naprawdę ładne miasto, ale ...
Chodniki, kuuuurwa, jaka tragedia !!! Te na starym mieście są tak fatalne i zaniedbane, że na trzeźwo można z łatwością zostawić na nich jedynki. Widać na nich całą plejadę myśli architektonicznej, pełen eklektyzm którego jedynym wspólnym mianownikiem jest pilna potrzeba remontu.
Gburowatość. Nie u każdej napotkanej osoby lub u większości, ale u znacznej ilości. Prawdziwy wehikuł czasu do lat 90. Ktoś potrzebuje przejść, a Ty zasłaniasz mu drogę w alejce sklepowej? Wpieprza się w Ciebie, waląc ciałem lub wózkiem. Zero "przepraszam" czy "eee #!$%@? #!$%@? z drogi". Jakieś dzień dobry, do widzenia, dziękuję - nic. Zdarzało mi się regularnie być kasowanym przez kasjerki, będąc traktowanym jak powietrze - zupełnie niema obsługa. Wydaje mi się, że ma to swoje podłoże w położeniu miasta przy granicy niemieckiej. Słyszałem nie raz wiele złych opinii o Niemcach z byłego DDR i co ważne - zawsze zestawiano ich w kontrze do tych z RFN. Ale chyba jednak jest coś na rzeczy, choć nigdy temu nie dawałem wiary. Korzystałem z wesołego miasteczka (tego przy diabelskim młynie #pdk ) i jedna z atrakcji była obsługiwana przez trzech pracowników, Niemców. Nawet słowa "dzień dobry" nie usłyszałem w języku polskim - tak naprawdę to nie odpowiedzieli nawet we własnym języku. Komunikowali się jedynie po niemiecku lub na migi. Kompletnie zero polskiego, zero angielskiego. Nic. Po co pracować gdzieś przy obsłudze klienta i miejscowego języka się uczyć. Już widzę pianę na pysku niemieckich klientów, gdy w centrum dużego niemieckiego miasta obsługa udziela poleceń i odpowiedzi na pytania przez machanie rękami przeplatanym polskimi zdaniami. Mnogość Niemców (regularnych bywalców, zbyt dumnych by zniżać się do używania j. polskiego) w połączeniu z mnogością ukraińskich uchodźców skutkuje (tak mi się wydaje) zanikiem komunikacji.
Na kasie? Nie zauważyłem. Korzystam z samoobsługowych kiedy się da. A kasjerkom