Wpis z mikrobloga

#zachodniopomorskie #wakacje #przemyslenia #przemysleniazdupy

Wróciłem niedawno z wakacji i mam pewne przemyślenia. #szczecin - naprawdę ładne miasto, ale ...

Chodniki, kuuuurwa, jaka tragedia !!! Te na starym mieście są tak fatalne i zaniedbane, że na trzeźwo można z łatwością zostawić na nich jedynki. Widać na nich całą plejadę myśli architektonicznej, pełen eklektyzm którego jedynym wspólnym mianownikiem jest pilna potrzeba remontu.

Gburowatość. Nie u każdej napotkanej osoby lub u większości, ale u znacznej ilości. Prawdziwy wehikuł czasu do lat 90. Ktoś potrzebuje przejść, a Ty zasłaniasz mu drogę w alejce sklepowej? Wpieprza się w Ciebie, waląc ciałem lub wózkiem. Zero "przepraszam" czy "eee #!$%@? #!$%@? z drogi". Jakieś dzień dobry, do widzenia, dziękuję - nic. Zdarzało mi się regularnie być kasowanym przez kasjerki, będąc traktowanym jak powietrze - zupełnie niema obsługa. Wydaje mi się, że ma to swoje podłoże w położeniu miasta przy granicy niemieckiej. Słyszałem nie raz wiele złych opinii o Niemcach z byłego DDR i co ważne - zawsze zestawiano ich w kontrze do tych z RFN. Ale chyba jednak jest coś na rzeczy, choć nigdy temu nie dawałem wiary. Korzystałem z wesołego miasteczka (tego przy diabelskim młynie #pdk ) i jedna z atrakcji była obsługiwana przez trzech pracowników, Niemców. Nawet słowa "dzień dobry" nie usłyszałem w języku polskim - tak naprawdę to nie odpowiedzieli nawet we własnym języku. Komunikowali się jedynie po niemiecku lub na migi. Kompletnie zero polskiego, zero angielskiego. Nic. Po co pracować gdzieś przy obsłudze klienta i miejscowego języka się uczyć. Już widzę pianę na pysku niemieckich klientów, gdy w centrum dużego niemieckiego miasta obsługa udziela poleceń i odpowiedzi na pytania przez machanie rękami przeplatanym polskimi zdaniami. Mnogość Niemców (regularnych bywalców, zbyt dumnych by zniżać się do używania j. polskiego) w połączeniu z mnogością ukraińskich uchodźców skutkuje (tak mi się wydaje) zanikiem komunikacji.
  • 1
@Bertoos: Co do chodników to święta racja. Zamiast wypieprzyć te krzywe płyty balastowe to się ubytki uzupełnia drobną kostką i trzyma, bo "to historyczne i klimatyczne". Potem zimą można klimatycznego orła wywinąć, a jak się idzie z dworca z walizką to można samodzielnie zagrać koncert techno kółkami w rytm "płyta-dziura-kostka-uskok" ()

Na kasie? Nie zauważyłem. Korzystam z samoobsługowych kiedy się da. A kasjerkom się