Wpis z mikrobloga

Legii znów wystarczyło tylko 45 minut, aby wygrać mecz w Ekstraklasie. Na razie wymagania narzucone przez przeciwników nie są najwyższe, co pomaga w tym, aby zespół mógł powoli iść w dobrym kierunku.

Miałem okazję tu pisać o dwóch meczach pucharowych z Widzewem, ale dopiero pierwszy raz o meczu ligowym. Nie będę powtarzał tego samego. Nie ma sensu cofać się do przeszłości. Jedyne, co mnie w tym kontekście interesuje, to fakt, że w XXI wieku nadal nie przegraliśmy z Widzewem i jest to jedna z niewielu pozytywnych serii, które wciąż trwają.

Tego typu mecze często wyglądały inaczej. Losy Legii w meczach przeciwko beniaminkom ostatnio zaczęły wyglądać przeróżnie, ale najczęściej takie wyjazdy były trudne. Zespoły Legii nie potrafiły przejąć w takich spotkaniach inicjatywy, wydawały się zaskoczone tym, że ktoś śmie stawiać im opór na boisku. Nierzadko dochodził do tego stracony gol i się zaczynało. Tutaj było zupełnie inaczej. Widzew niby od początku grał swoje, ale nie wystarczało to nawet do zalążków groźnych sytuacji. Za to Legia, trochę podobnie jak z Piastem, kiedy zauważyła, że można tu coś zrobić, to po prostu spróbowała odważniejszej gry po ziemi i to się opłaciło. Na początku trudniejsze podania nie wychodziły, ale ostatecznie mogliśmy mówić o tym, że Widzew został dwukrotnie rozklepany w pięknym stylu. Zbliżenie w trakcie akcji na Josue, który daje idealnego no look passa w stronę wybiegającego Wszołka to coś wspaniałego.

Nie spodziewałem się, że w pierwszej połowie pójdzie aż tak łatwo. Ok, Legia była bardzo skuteczna, bo czystych okazji strzeleckich nie miała aż tak dużo. Ta skuteczność to też pewna nowość. Za to przede wszystkim nie pozwalaliśmy Widzewowi na zbyt wiele. Najgorsze, co się stało, to kilka stałych fragmentów, ale w większości meczu bardzo dobrze wyglądaliśmy w powietrzu i to nie stanowiło zagrożenia.

Dopiero w drugiej połowie obraz powoli zmieniał się na to, co opisałem wyżej. Przeciwnik atakuje z pasją, a Legia wydaje się nieco bezradna. Bardzo ważne było przetrwanie pierwszego kwadransa po przerwie. Widzew trochę się wtedy zbliżył, ale nadal nie zanosiło się na kontaktowego gola. W końcu Legia trochę uspokoiła sytuację. Potem wiadomo – różne zawirowania, przerwy w grze, nieuznany gol i tak dalej. Dla nas to wszystko układało się pomyślnie. W doliczonym czasie Legia znowu grała cierpliwie i dojrzale, było to na pewno lepsze niż momentami rozpaczliwa obrona. Niepotrzebnie tylko wycofywano piłkę z połowy do Tobiasza, a ten wybijał na ślepo. Można było przetrzymać jeszcze tę jedną minutę i byłby kolejny wynik 2:0. Cóż, komfort był taki, że można było sobie na takie pomyłki pozwalać, jak i na całą słabszą połowę. Dla nas to wartościowe, gdy widać, jak w wygranym meczu widać pomysł i gra się zazębia, ale również to, że sporo jest jeszcze do poprawy.

Tak samo nie jest jeszcze powiedziane, że trener ma już żelazny skład, w którym nie trzeba nic zmieniać. W środku obrony i pomocy można próbować innych rozwiązań, to na razie wydają się pozycje, gdzie można rozważać zmiany. W pozostałych przypadkach kontrast między podstawowymi zawodnikami a zmiennikami jest zbyt duży, co widać też po zmianach w trakcie meczów. Myślę, że zmiany, jak również samo podejście do nich (wpuszczanie bardziej defensywnych zawodników) trochę nam nie pomaga, jest proszeniem się o kłopoty. Z drugiej strony, nie mamy na tyle bogatej ławki, żeby móc swobodnie żonglować w ofensywie. Tutaj wiadomo, co by się przydało, temat transferów można ciągnąć jak co tydzień. Ja powtórzę tylko pogląd, że nowi zawodnicy nie są potrzebni na dziś. Są potrzebni w kontekście całego sezonu (albo na razie rundy), gdzie będzie potrzebna trochę szersza kadra. Na razie to, co mamy, wystarcza, ale później może tak nie być.

Wspomniałem o ewentualnych zmianach na środku obrony i pomocy, głównie dlatego, że nadal nie przekonuje mnie Rose. Potrafi przez większość meczu zagrać bardzo solidnie, ale też być nerwowy lub zawalić gola. Tutaj pozytywny jest powrót Nawrockiego, który zapowiada się na szybszy niż wcześniej myślano. To trochę fantazjowanie, ale z nim istnieje możliwość złożenia naprawdę mocnej linii obrony jak na naszą ligę. W środku pola nadal jest Charatin do obserwacji. Nie gra on nic wielkiego, ale to „nic wielkiego” to i tak więcej, niż oferował Slisz. Tacy zawodnicy zwykle nie sprawdzają się w Ekstraklasie. Typ bardziej techniczny i statyczny, a nie wykorzystujący siłę fizyczną i głównie biegający. Charatin bardziej pasuje do obecnego stylu gry Legii, ale nie pasuje do Ekstraklasy i to może być problemem. Oczywiście lepiej jest grać technicznymi niż fizolami, ale są przykłady na to, że ci drudzy są w tej lidze bardzo potrzebni. Trzeba odpowiednio to wyważyć, bo Widzew nie dał rady, ale inne zespoły mogą być w stanie stłamsić naszych technicznych zawodników. Na razie Legia podejmuje tę walkę wręcz. Ja sądziłem, że Charatin w takim meczu nie da sobie rady tak dobrze jak z Piastem, ale wyszło powyżej moich oczekiwań.

W tym meczu dużo dobrego zrobił dla Legii ruch zawodników i podania za linię obrony Widzewa. Ok, były niecelne podania, spalone, ale widać było, że to idzie w dobrym kierunku. Miejsca było tyle, że w końcu się udało, a co najważniejsze, było komu wykonywać takie otwierające podania. Zawodnicy często zmieniali pozycje. Trudny do upilnowania był Muci, który zaliczył dwie asysty. Josue i Kapustka potrafili się znaleźć w miejscu praktycznie bocznego obrońcy, podczas gdy np. Baku schodził do środka, a Mladenović był wysoko i szeroko na skrzydle. Nie było w tym wiele chaosu, zawodnicy nawet nieźle się w tym odnajdowali z biegiem czasu. Wyglądało to na uporządkowane, a w porównaniu z tym, co było jeszcze dwa tygodnie temu, to przepaść. To nie tylko jakość przeciwnika, ale Legia zrobiła przez ten czas postęp w swojej grze i mogła wykorzystać luki w ustawieniu przeciwnika. Ten Widzew sam się nie pokonał.

Wraca kącik sędziowski, w którym jest dużo pretensji po meczu, który… był w dużej mierze bardzo dobrze poprowadzony. Kwestionowanie wyrysowanych linii spalonego i przepisów odnośnie zagrań ręką w ofensywie jest śmieszne, bo to dyskusje z rzeczami oczywistymi. Myślę, że normalni kibice Widzewa raczej widzieli, jak było, i nie w decyzjach sędziów widzą powody porażki. Zupełnie na marginesie, jako ciekawostkę, napiszę, że powoli zbliża się okrągła rocznica, odkąd Legia miała rzut karny w lidze. Nie zdziwię się, jak do 3 października dociągniemy bez żadnej „jedenastki”. I tak, byliśmy parę razy w polu karnym przeciwnika w tym czasie. Jak pomyślę chociażby o meczu z Górnikiem w Zabrzu i faulu na Luquinhasie…

Zresztą to właśnie z Górnikiem gramy następny mecz. Na razie robią tam wiele, aby wyśmiać moją opinię wystawioną na łatwiznę, że teraz im wszystko padnie, bo zwolnili trenera, który się sprawdzał, a wzięli gościa znikąd. Składu też za bardzo nie mają, co zresztą uważam także za problem Widzewa, który może stać się bardziej widoczny w dłuższym okresie. W każdym razie ja bym starał się wyciągnąć z tego meczu jak najwięcej, bo za kolejny tydzień czyha już Stal Mielec.

#kimbalegia #legia
  • 5
  • Odpowiedz
@Kimbaloula: A co myślisz o Tobiszu? Wg. Weszło to najgorszy bramkarz ligi, wczoraj tez dostał ocenę 4/10. Jak dla mnie tam jest jakaś krucjata przeciw temu chłopakowi, bo wydaje mi się, ze od czasu Cierzniaka nie było tak pewnego punktu w bramce.
  • Odpowiedz
@miki4ever: Wydaje mi się, że tym razem wprowadzał trochę nerwowości na przedpolu i w grze nogami, ale to nie były błędy na ocenę 4. Na razie cały sezon mocno na plus.

Spojrzałem sobie w te noty, dostał tę samą co Rose i niższą od Ravasa. To jakieś nieporozumienie.

Mnie najbardziej śmieszy, jak powołują się na te noty w artykułach lub programach, jakby one o czymkolwiek świadczyły. Ostatnio chyba nawet Roki
  • Odpowiedz
@Kimbaloula: Poprzednio było to samo, dostał 5, tyle samo co bramkarz Piasta. Ogólnie srednia ma na poziomie najgorszych w lidze co jest chore. Wczoraj był trochę elektryczny, ale co miał wybronić, to wybronił, 4/10 to dla mnie żart.
  • Odpowiedz
@miki4ever: @Kimbaloula: ja.ogladalem tylko drugą połowę, w niej Tobiasz slabo wyglądał. Nabicie przeciwnika i prawie gol (nie ważne, że to naprawił, troche inaczej by się piłka odbila i by wpadla do bramki od razu), pusty przelot i przede wszystkim kilkanaście, jeśli nie więcej, wykopów na uwolnienie do nikogo w niegroznych sytuacjach, przez co mieliśmy mnóstwo strat, bo do tych pilek nie miał kro nawet wystartować (chyba, że takie
  • Odpowiedz