Aktywne Wpisy
Kantar +83
Minister Kosiniak-Kamysz z apelem do pracodawców, by zwalniali z pracy strażaków z OSP i żołnierzy WOT
Nie no to już absolutny skandal. Apel o zwalnianie ludzi za pomoc. Nadal popieracie Tuska i jego bande?????!!!!!!!!!11
#powodz
susuke15 +11
#powodz Ale mi się smutno zrobiło. Zalewają polder w którym mieszczą się 2 wsie. Zamiast zapłacić każdemu mieszkancowi rynkowa stawkę za jego działkę by ci mogli zamieszkać gdzieś indziej to nie. Niech ich zalewa. Kompletnie nie rozumiem dlaczego ich nie wywlaszczyli siła i zapłacili im np 60tys/ha( nie wiem po ile tam jest ziemia rolna, mówię stawki u siebie) bądź po prostu dali im ta ziemie w innym miejscu plus
Jak rozpoznać te granice?
Aby odpowiedzieć na to pytanie należy najpierw zdać sobie sprawę z tego czym jest a-----l. Większość z nas od razu odpowie „to jest używka”. Nieliczni tylko mają świadomość, że jest to dla ludzkiego organizmu trucizna.
A-----l, czyli etanol jest bezbarwną substancją otrzymywaną przez fermentację cukrów lub syntetycznie. Ten otrzymywany z fermentacji cukrów, wchodzi w skład niektórych napojów. Jeśli występuje w stężeniu powyżej 1.5% mamy do czynienia z napojami alkoholowymi, które stają się dla nas „używkami” poprzez swoje właściwości odurzające.
Ale etanol jest też trucizną. Przedawkowany wywołuje reakcje typowe dla zatrucia, ze śmiercią włącznie. Powie ktoś „no cóż, na głupotę nie ma rady i nie ma co demonizować, bo jeśli zna się swoje możliwości i pije się z umiarem, to a-----l jest jak najbardziej dla ludzi”.
Problem jednak w tym, że często nie pije się „z umiarem”, a oprócz mocy trującej a-----l uzależnia psychicznie i fizycznie, i to w sposób niezauważalny. Jest narkotykiem i nawet picie z „umiarem” nie zawsze zabezpiecza przed nałogiem.
Ale ludzki organizm ma dwie ważne zdolności, które mogą nam pomóc lub mogą zwrócić się przeciw nam: jedna polega na obronie przed substancjami trującymi, a druga na wytwarzaniu na nie tolerancji.
Na czym polega ta obrona? Po wprowadzeniu do organizmu trucizny /np. alkoholu/ uruchamia on szereg swoistych reakcji, mających na celu pozbycie się, wydalenie czynnika szkodliwego. W przypadku osoby pijącej rzadko lub w ogóle, nawet bardzo mała dawka alkoholu spowoduje bóle głowy, żołądka, wymioty, biegunkę, kołatanie serca, ogólne rozbicie itd.
W ten sposób organizm choruje, ale też informuje nas o truciźnie i stara się jej pozbyć. Są to reakcje zupełnie prawidłowe, n o r m a l n e. Tak samo zareaguje nasz organizm na każde inne zatrucie.
Wiele osób poprzestaje na takich doświadczeniach i rezygnuje z picia, lub sięga po a-----l sporadycznie i w bardzo małych ilościach.
Ale a-----l powoduje też odurzenie. Dzięki temu, przez moment, czujemy się odprężeni, mniej zmęczeni, nasza pamięć uwolniona jest nagle od problemów, które przez krótki czas wydają się nie takie ważne, czy trudne, mamy też lepszy humor, wyostrza się nam dowcip, stać nas na większą bezpośredniość i odwagę w kontaktach z innymi. Po prostu „dostajemy skrzydeł”, tyle że sztucznych, bo a-----l zawsze spełnia rolę sztucznej protezy dobrego nastroju. /Ale tylko do pewnego czasu, gdyż potem, na dalszych etapach choroby, zamiast wprowadzać nas w dobry nastrój wywołuje depresję i lęki./
Nawet gdy odchorowujemy pierwszy kontakt z „używką”, pamiętamy o tym, jak inaczej psychicznie się po niej czuliśmy. Im silniejszy był efekt odurzenia, im większe spowodował „odprężenie”, tym szybciej powstaje potrzeba powtórzenia tego stanu. I… ponownie sięgamy po a-----l. Identycznie reagujemy na inne n-------i.
Z czasem związek między napięciem wewnętrznym, stresem, czy innymi przykrymi emocjami, a alkoholem staje się coraz silniejszy i jednocześnie… coraz mniej dla nas widoczny.
Tak zaczynamy przekraczać pierwszy próg. Pogrążamy się stopniowo i powoli w zależności emocjonalnej, psychicznej od alkoholu. Z czasem wręcz nie potrafimy sobie wyobrazić pewnych sytuacji bez alkoholu, lub znajdujemy się w różnych sytuacjach tylko ze względu na jego obecność. Pojawienie się określonych emocji, czy stanów psychicznych automatycznie budzi w nas potrzebę spożycia. Zaczynamy pić coraz więcej, coraz mniej „okazyjnie”, coraz częściej nieprzypadkowo.
Powoli tracimy kontrolę, choć na tym etapie jest to jeszcze proces odwracalny, który moglibyśmy zatrzymać, gdybyśmy wiedzieli… Jeszcze nie tak bardzo rzucają się w oczy nowe, alkoholowe elementy naszego życia, nasze picie jeszcze nikogo na serio nie niepokoi, bo przecież piją „wszyscy”, a w porównaniu z innymi, to w ogóle nie ma o czym mówić… a jak chce się coś załatwić, czy dobrze żyć z ludźmi, to wiadomo…, a w końcu coś nam się przecież też od życia należy…, itd., itp.
I tak oto system usprawiedliwień oraz zaprzeczeń, charakterystyczny dla choroby alkoholowej, zaczyna powoli kiełkować. Dochodzi do pierwszych racjonalizacji picia – zupełnie logicznych, nie budzących podejrzeń, pozwalających sensownie usprawiedliwić drobne na razie nieobecności w pracy, jakieś późniejsze powroty do domu, jakieś niepotrzebne nieporozumienia z ludźmi, których coraz częściej zawodzimy…
Nasz organizm jest nieubłagany, kieruje się własnymi regułami i powoli zaczyna kierować także nami. Jeśli pijemy coraz częściej, nie koniecznie codziennie i nie koniecznie do nieprzytomności, a tylko właśnie „częściej” i w „przyzwoitych” nawet ilościach, wytwarza on, jak już wspomniałam, inny jeszcze mechanizm – charakterystyczną tolerancję na truciznę. Jak to się dzieje?
Jeżeli pomimo uruchamiania odruchów obronnych, takich jak wymioty, bóle głowy itd., czynnik szkodliwy pojawia się raz za razem, organizm włącza reakcje adaptacyjne, w postaci coraz większej tolerancji na truciznę /a-----l/. Odbywa się to niezależnie od naszej woli, na poziomie chemii i fizjologii.
I tylko w pewnym momencie z zadowoleniem zauważamy, że dwa, trzy kieliszki, które jeszcze nie tak dawno mogłyby nas „zwalić z nóg”, wypijamy teraz duszkiem bez żadnych przykrych sensacji. Im więcej możemy wypić bez „odchorowywania” tym lepiej myślimy o naszym zdrowiu.
Nic błędniejszego.
Jeśli na przestrzeni ostatniego roku, lub paru lat zaobserwowaliśmy u siebie zmianę tolerancji na a-----l, przejawiającą się coraz „mocniejszą głową”, jeżeli organizm coraz słabiej odrzuca coraz większe dawki alkoholu i jednocześnie coraz częściej bywamy w sytuacjach picia i pijemy – jeśli zauważamy takie zmiany, to możemy być pewni, że nie pijemy już normalnie, chociaż nie musi to być jeszcze nałóg, fizjologiczna zależność. Ale jest to już początek, pierwszy etap choroby alkoholowej. Wchodzimy na orbitę, na której, jeśli się teraz nie zatrzymamy, będziemy krążyli trzymani na niej siłami zupełnie od nas niezależnymi.
Należy także podkreślić, iż nie ma znaczenia fakt ile się wypija, ponieważ indywidualna, podstawowa tolerancja może być różna u różnych osób. Ważne jest czy zwiększyła się tolerancja na a-----l w porównaniu z tolerancją początkową, czyli tą, którą mieliśmy wtedy, gdy zaczynaliśmy pić. Tolerancja ta, po okresie wzrostu, na dalszym etapie i przy kontynuacji picia, będzie malała, ale o tym w następnych rozdziałach…
Źródło: Arka
#alkoholizm #takaprawda
@erebeuzet: o cholera, w gimbazie po dwóch piwerkach rzygałem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Komentarz usunięty przez autora
Chłop mi mówi że jak przychodzi z roboty to 2 piwka na dzień dobry z lodowki i 2 do kolacji.
Mało kto traktuje p--o jako a-----l, raczej (hehe) izotonik. Wiem co pisze...
Najważniejsze to zdać sobie sprawę z tego - od miesiąca jestem czysty. Popijam bezalkoholowe piwerka, ale smak nie
@WinterLinn: no co bo nwm? Przypowieści salomona?
Jak dla mnie z każdym uzależnieniem jest tak, że trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić daną sytuację bez tego czegoś, a potem jeszcze sprawdzić czy
@Perkotka: A jak jest z narkotykami? Oznajmij w pracy że w weekend waliłaś po nosie i zobaczysz za kogo zostaniesz uznana, potem możesz tłumaczyć że raz na miesiąc tylko co nie? ( ͡° ͜ʖ ͡°)