Wpis z mikrobloga

#dzienniczekmatthewv3
Mija już rok odkąd zacząłem się tutaj udzielać. Pamiętam, że przedtem byłem tak zamknięty w sobie, że bałem się nawet cokolwiek pisać w Internecie, jakichś swoich przemyśleń, w obawie przed krytyką i negatywnymi komentarzami. Zresztą do końca się tego nie pozbyłem. Wcześniej tylko przeglądałem wykop jako źródło informacji, mirko jako rozrywkę. Nie znałem wtedy tagu.

Co spowodowało, że nagle zacząłem pisać? Otóż samotność, potrzeba wygadania się komuś, wyrzucenia z siebie emocji. Tak się złożyło, że pierwszy post, który napisałem pod wpływem silnych emocji, złości, wręcz nienawiści został zgłoszony na policję, gdyż napisałem otwarcie, że próbowałem popełnić s---------o. Wtedy nie była to "pełnoprawna" próba, tylko raczej pozorowana, a wpis był raczej pewnym wołaniem o pomoc. Niemniej jednak przyjechali po mnie i trafiłem do szpitala na 2 tygodnie.

Tag stał się moim azylem. Tutaj odnalazłem ludzi, którzy w pewien sposób mnie rozumieją, ja też w jakimś stopniu ich rozumiem. Owszem, jestem świadom, że jest to środowisko dosyć toksyczne w pewnych kwestiach, jednakże nie mniej toksyczne od ludzi, z którymi miałem styczność w szkole, czy w domu. Muszę powiedzieć, że więcej zrozumienia moich problemów otrzymałem tutaj, czy nawet na Sanctioned Suicide - de facto forum dla samobójców, niż od członków mojej rodziny, czy psychologa lub lekarza.

Jak ten rok przebywania tutaj wpłynął na moje postrzeganie świata? Przede wszystkim bluepill - naiwny optymizm i fałszywa nadzieja. Ja cały czas żyłem w tej bańce, ślepo wierzyłem w to, co mówiła mi rodzina: "pójdziesz na studia, poznasz nowych ludzi", "kiedyś tam znajdziesz na pewno dziewczynę, założysz rodzinę" itp. Na prawdę myślałem, że ktoś na mnie czeka i że będę miał to "normalne życie". Tymczasem czytam wpisy chłopów w wieku 25, 28, 32, nawet 40, którzy piszą "mi też tak mówili, jak miałem te 22 lata - to było największe kłamstwo, w które uwierzyłem". Ci ludzie też byli w takiej samej sytuacji, jak ja. Fobia społeczna, izolacja i wyobcowanie, gnębienie w szkole, brak znajomych, zero kontaktów z dziewczynami, g------a robota, dysfunkcyjna rodzina.

Powiedzenie, że "każdy jest kowalem swojego losu" to bullshit. Człowiek ma pewne predyspozycje w postaci genów i wychowania. Osobowość człowieka kształtuje się we wczesnym dzieciństwie, a na to nikt z nas nie ma wpływu, nikt nie wybiera sobie jakich będzie miał rodziców. Wyjście z prawdziwego przegrywu jest bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe.
#przegryw #depresja #samotnosc #s----------e
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@MatthewV3: tak jak kiedyś pisałem, jedną z rzeczy, które najlepiej się wyzbyć to potrzeby udowodnienia czegoś normictwu i przy okazji można też zapomnieć o tym że okażą jakiekolwiek ludzkie cechy i przeproszą. U mnie skończyło się tylko na planowaniu samobójstwa. Przez krótkie okresy gdzieniegdzie normalne życie prowadziłem ale jakieś 70-80 % mojego życia to tylko liczenie czasu do końca bo było źle a jak nie źle to bez ludzi imprez
  • Odpowiedz
pójdziesz na studia, poznasz nowych ludzi", "kiedyś tam znajdziesz na pewno dziewczynę, założysz rodzinę"


@MatthewV3: Może to jest główny błąd. Ja też kiedyś myślałem, że wszystko "samo się zrobi". A nie wychodząc z domu i nie robiąc niczego, jak się ma cokolwiek stać? Trzeba robić cokolwiek, tworzyć jak najwięcej różnych sytuacji, z których cokolwiek fajnego może wyniknąć.
  • Odpowiedz
@LatajacyJeczmien: Dobra, ale jak chcesz te sytuacje stworzyć? Czy pójście na studia to nie jest właśnie tym? Bo poza studiami to nie wiem niby gdzie. Na siłowni z nikim nie pogadasz, na kółku zainteresowań też zbytnio nie, w necie na grupach o górach same stare dziady, na imprezę samemu nie ma sensu jak nie jesteś dynamiczny... No jak te sytuacje robić?
  • Odpowiedz
@Kamilo67:

Czy pójście na studia to nie jest właśnie tym?

Tak, ale chodzi o to, że ktoś pomyśli, że sam fakt pójścia na studia jest wystarczająco, a reszta magicznie się stanie.
Chodzi o to, że pójście na studia daje możliwości. Czyli: możesz zagadać i poznać nowe osoby, możesz z nimi gdzieś wyjść, wkręcać się w różne towarzystwa. Jeżeli jednak pójdzie się na studia i od samego początku będzie się na uboczu, wycofanym, to sam fakt studiów niczego w życiu nie
  • Odpowiedz
@LatajacyJeczmien: To się wydaje wszystko takie proste, ale uwierz, że osoby jak OP czy ja nie potrafimy zagadać randoma, bo nie wiemy jak xd. Nie wiem jak u niego, ale u mnie to wynikało z tego, że kiedyś lęki miałem, a teraz nie mam social skillów. Ciężko się tego nauczyć w wieku 21 lat. No a jakiekolwiek porady ograniczają się właśnie do "wyjdź do ludzi", ale właśnie jak już zagadać
  • Odpowiedz
@Kamilo67: Rozumiem, ja zawsze byłem też mocno aspołeczny i często określany przez ludzi z klasy jako "cichy". Na studiach po prostu wymuszałem na sobie jakieś interakcje z ludźmi.

Myslę, że paradoksalnie nie powinno się zastanawiać "jak zagadać" tylko po prostu to zrobić. Im więcej się analizuje przed zagadaniem i im więcej scenariuszy przerabia, tym gorzej. Wiem, że to ciężkie, ja do teraz nie jestem zbyt otwarty/gadatliwy. Ale jak chce się zdobyć jakieś znajomości czy zbudować jakikolwiek social skill to trzeba się zmusić i nie ma innej opcji. Mimo wszystko na youtubie są jakieś poradniki jak prowadzić smalltalk, jak być bardziej towarzyskim i lubianym. Nie mam nic do polecenia. Ja swego czasu oglądałem bardzo dużo kanałów, gdzie typy zagadywały randomowych ludzi na ulicy. Trochę mnie to inspirowało i można było zobaczyć jak to może wyglądać. Wiem, że to głupio brzmi, bo to powinno być naturalne, ale niektórzy ludzie muszą się tego nauczyć z innych źródeł.

tym szukaniem sali też fajnie, tylko u mnie to by się skończyło pewnie na tym, że powiedzieliby gdzie sala i tyle

Mi chyba też powiedzieli, ale jakoś kontynuowałem rozmowę. Jakbym poczul, że sobie myślą "w---------j chlopie" to bym sie wycofał, ale nie odczułem takiego vibe'a to zostałem i coś tam
  • Odpowiedz