Wpis z mikrobloga

Mój pradziadek miał dwie siostry i matkę o tym samym imieniu - Katarzyna.

Żeby to wyjaśnić będzie takie rodzinne #coolstory i #heheszki sprzed ponad 100 lat, dokładnie z 1905 roku. Wtedy to mama pradziadka, Katarzyna, mająca już kilkuletnią córkę o tym samym imieniu urodziła kolejną córkę. Kiedy przyszła pora chrztu, wybrano chrzestnych i zgodnie z panującą wtedy podobno tradycją, zaczęto celebrować ten jakże ważny dla dziecka sakrament. Oczywiście świętowano jeszcze przed samym chrztem. Kiedy nadszedł czas, dziecko do chrztu zabierali sami chrzestni, bez rodziców (nie wiem czemu, może ktoś wie czy to był szerzej praktykowany zwyczaj?). Narąbani chrzestni zapytali jeszcze przed wyjściem jak dać dziecku na imię, na co uzyskali odpowiedź "jak chcecie, tylko nie Kaśka". Kiedy więc przyszło do chrztu i ksiądz zapytał o imię uzyskał jakże przytomną odpowiedź "mówili coś o Kaśce".