Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
#mirekchybaocd
#ocd

Mam chyba OCD (nerwicę natręctw), jeszcze się nie zbadałem. Opisuję odbiór sytuacji w moim stanie.

Sobota miała minąć na relaksie. W końcu wyczekiwany weekend.
Już w piątek rano czułem, że mam "epizod", czas w którym ciężej kontrolować mi sprawdzanie, a do tego z nasilonym niepokojem czy lękiem. Wyjście do pracy na szczęście było łatwe, bo tym razem w mieszkaniu została dziewczyna, przez co nie było problemu, że coś się stanie. Po pracy miałem jechać w krótką trasę. Około 100 kilometrów. Oczywiście to było poprzedzone nasilonym rytuałem sprawdzania przed wyjściem z pracy. Po 22 wsiadłem w auto i ruszyłem do domu rodziców.
Bałem się tego, samotna praca plus zmęczenie po pracy, plus "epizod" mógło być mieszanką wybuchową. Skończyło się nagminnym patrzeniem we wsteczne lusterko i jedną "lękkogenną sytuacją" kiedy podczas wyprzedzania ciężarówki jakiś pajac siadł mi na dupie licząc chyba, że magicznie odlecę. Droga dwupasmowa i zakręt w lewo. Nie chciałem zmieniać pasa od razu po skończeniu manewru, bo wtedy jechałbym na prawy przy zakręcie w lewo, gdzie wolałbym jednak być bliżej lewej krawędzi. No ale "pod presją zjechałem" i to wydarzenie spowodowało w mojej głowie, że mózg zaczął myśleć, że spowodowałem manewr niebezpieczny i zajechałem ciężarówce drogę, mimo iż ta byla jakieś dwie długości samochodu za mną. Przez dłuższą chwilę sprawdzałem czy ciężarówka jedzie dalej za mną i czy się nie rozbiła przez gwałtowne hamowanie (którego nawet nie musiała wykonywać, bo wyprzedzanie skończyłem bezpiecznie). Nie pomógł nawet widok dostawczaka, który też ją wyprzedził w moim wstecznym lusterku. I tak jeszcze przez parę kilometrów sprawdzałem czy ciężarówka jedzie za mną i mimo to dalej się zamartwiałem przez parę godzin i cześć soboty.
W sobotę przejechałem jakieś 60 kilometrów jak nie więcej tylko, by sprawdzać czy kogoś nie przejechałem. Najpierw wyjeżdżając od teściów. Potem po nawrotce, którą wykonałem jak już sprawdziłem czy przed posesją teściów nikogo nie przejechałem. Potem po kolejnej nawrotce, by sprawdzić czy na poprzedniej nikogo nie trafiłem. I jak już ostatecznie kilkukrotnie sprawdziłem czy nikogo nie przejechałem udało mi się wrócić do domu. Oczywiście to nie powstrzymało mnie, by sprawdzić auto ze wszystkich stron, a także przed wieczornym kilkukrotnym sprawdzeniem wiadomości czy na trasie nie było wypadków piątkowej nocy, a także czy w sobotę w mojej okolicy nie było żadnych potrąceń.
I tak wciąż siedzę sobie tutaj zaniepokojony.
Moja głowa krąży wokół myśli, że muszę zacząć więcej poruszać się rowerem czy to do pracy czy gdzieś, a także że może zainteresuję się motocyklem, bo na tych dwóch na sto procent poczuję, że kogoś zahaczyłem...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach