Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#niebieskiepaski #rozowepaski #zwiazki ale gównie niestety chyba #friendzone
Jak wybić sobie z głowy wizję związku z różową? Poznałem na studiach dziewczynę. Z początku była to zwykła znajomość szkolna, jedynie neutralne rozmowy na korytarzu i wymienianie wiadomości na tematy związane z uniwerkiem. Z czasem pojawiły się luźniejsze tematy, żarty i coraz bliższa relacja. Od tamtej pory gadaliśmy już chyba o wszystkim. Nie spotkałem wcześniej osoby (nawet, albo może szczególnie w poprzednich związkach) tak podobnej do siebie pod kątem doświadczeń, poglądów, humoru itp. itd. Mamy kilka różnic ale nie jest to nic czego druga strona totalnie nie toleruje. Nie będę ukrywał że mimo nietypowej urody, zawsze mi się bardzo podobała. Ostatnio zauważyłem że chyba za bardzo. Jednak nigdy nie wykonałem żadnego kroku w kierunku romantycznej relacji, ze względu na fakt, że jest ona w kilkuletnim związku z chłopakiem z którym zna się od dzieciństwa (od jej przyjaciółki wiem że to bardzo skomplikowana sprawa i nie jest to typowa relacja, ale nie moja sprawa, po prostu jestem zdania że podbijanie do zajętej laski to niesamowicie słaby pomysł).

Finalnie nie wytrzymałem i poprosiłem o pomoc wspólnego znajomego, jednego z moich najlepszych kumpli, a jej dobry towarzysz wygłupów. Powiedział mi w tajemnicy że o ile on ale również mnóstwo osób z towarzystwa uważa, że pasujemy do siebie idealnie i że fakt że nie jesteśmy razem to błąd w matrixie (wiem że pewnie trochę chciał podratować moją samoocenę) to wie też bezpośrednio od niej że jej się z jakiegoś powodu nie podobam i nie jest mną zainteresowana w żadnym ponad koleżeńskim kontekście (pomijając przy tym temat jej chłopaka), a nawet że jego zdaniem być może przyjaźni się ze mną w dużej mierze ze względu na niejednokrotne uratowanie jej na studiach (choć bardzo nie lubię jak ktoś tak mówi, to można powiedzieć że jestem trochę prymusem). I nie, kumpel nie chce do niej podbijać, jest zakochany po uszy w lasce będącej idealnym przeciwieństwem naszej wspólnej znajomej.

Od tamtej pory chodzę jak porażony, dotarło do mnie jak bardzo zależało mi na przejściu z nią na wyższy level, mimo że nie zdawałem sobie z tego na co dzień sprawy. Wspólnym spędzaniu czasu sam na sam itd. Jakbym nie doceniał relacji, która jest między mną a nią, to nie potrafię pozbyć się frustracji, że nie ma żadnych szans na realizację tych wizji. Najbardziej boli to że nawet bez chłopaka nie miałbym u niej szans, totalnie nie wiem dlaczego (z wyglądu jestem przeciętny ale tragedii nie ma, zawsze udawało mi się kogoś sobą zainteresować)

Nie chciałbym zrywać z nią kontaktu, ale doskonale wiem że to prędzej czy później nadejdzie, bo już teraz pojawiają mi się okropne myśli by z premedytacją być dla niej na opryskliwy, odepchnąć od siebie. A nawet jeśli mi przejdzie to wkrótce kończymy studia i raczej kontakt sam się urwie. Dlatego myślę czy nie zakończyć tego mówiąc jej bezpośrednio, że chciałbym uciąć tą znajomość w kontekście poza szkolnym. Ponadto, mam wrażenie że przynajmniej jedno z tych wspólnych znajomych się jej wygadało, bo wkrótce po tym mocno ograniczyła kontakt przez komunikator, tak jakby się przestraszyła, chociaż w realu nadal dogadujemy się bez zmian.

Jak pozbierać się z czegoś takiego, zaakceptować stan rzeczy, zostawić ten epizod za sobą i pójść dalej? Chciałbym po prostu traktować ją normalnie, tak jak na to zasługuje i szukać szczęścia z kimś innym, ale w tym momencie jest to dla mnie totalna abstrakcja.

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #62a77640447aecb9af4eea27
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Przekaż darowiznę
  • 5
@AnonimoweMirkoWyznania: Frendzone zaczyna się wtedy, jeżeli w relacji nie decydujesz się na manifestację zainteresowania po za stopą przyjacielską. Co w sumie potwierdzasz sam, tam w kilku swoich zdaniach.

Życie jest jakie jest i nie ma takiego wagonu, którego nie uda się odczepić. Natomiast moje doświadczenie z odczepiania można podsumować tym, że zawsze z tyłu głowy miałem, że jeżeli mi się udało, to komuś się też może udać. Po 6 latach mogę
@AnonimoweMirkoWyznania: Zacznij poznawać inne panny. Klin, klinem. Nie chodzi o to, że nagle masz odnosić od razu jakieś matrymonialne sukcesy, ale dobrze działa na głowę, gdy uzmysłowisz sobie, że wokół jest sporo ciekawych - innych - dziewczyn, a opowiastki o dwóch połówkach pomarańczy to zwykłe bajki. Jak pomyślę, że 10 lat temu wydawało mi się, że jestem z idealną dziewczyną, finalnie nic z tego nie wyszło. Potem jednak poznałem tyle fantastycznych
SamotnaStara: Niestety na tym etapie to zawsze jest "totalna abstrakcja" i będzie tak długo, jak będziesz trzymał się w jej okolicy. Przykro mi, Mirku, ale najsensowniejszą rzeczą jest wytłumaczyć jej sytuację szczerze i potem odciąć kontakt w miarę możliwości (chyba, że dojdzie do cudu). Będzie to niewygodne i bolesne, szczególnie w sytuacji, w której masz z nią styczność, ale skoro studia kiedyś się skończą, pewnie znajdziesz sposób na ograniczenie kontaktów do
EzoterycznaPrzyjaciółka: Ciach bajera i idziesz dalej w swoją stronę.
Nie ma łatwego lekarstwa na to, że sam siebie wkręciłeś. Jak zauważył tutaj kolega @makeDoise wkręciłeś się niczym wkręt w blat biurka. Żyjesz wymyślonym obrazem tej dziewczyny, właściwie to zakochałeś się w jej percepcji, a nie jej samej. Chorujesz na syndrom tej jedynej, który jest kulą u nogi i pętlą na szyi. Dopóki nie zrozumiesz, że nie ma dla Ciebie przeznaczonej osoby,