Wpis z mikrobloga

Dzisiaj przypomniała mi się sytuacja za wczesnych czasów #podbaza. Zawsze w prawie każdy weekend jeździłem razem z ojcem na dość długie wycieczki rowerowe. Byłem twardy i odważny i nie ubierałem kasku, bo jakby kumple zobaczyli to wyśmieją, oni przecież nie mają żadnych wstrętnych lamerskich kasków. Przyszedł któryś kolejny weekend, przygotowywałem się z tatą do wyjazdu na lotnisko na jakieś tam małe pokazy. Już wychodziłem z domu aż tu zaczepiła mnie mama trzymając w rękach ten obrzydliwy, niebieski kask i nalegała bym go założył - długo nie dawałem za wygraną, ale w końcu nie mam pojęcia jakim cudem założyłem ten kask i wyruszyłem z tatą w drogę. Na lotnisko dojechaliśmy, pooglądaliśmy pokazy, skończyły się, wypiłem Colę i przyszedł czas na powrót do domu. Jechaliśmy z tatą polnymi drogami, innej drogi nie było, ale najwyraźniej jeden z pilotów zmienił zdanie i chciał jeszcze wykonać rundkę nad miastem swoim samolotem. Tak się złożyło że przeleciał on bardzo nisko nad nami, jak to dzieciak nie potrafiłem oderwać wzroku od samolotu, przez co szybko straciłem panowanie nad rowerem, zahaczyłem o duży korzeń z boku drogi, spadłem impetem z roweru i skronią uderzyłem w duży kamień leżący tuż obok mnie. I tak oto kask którego nigdy wcześniej nie chciałem założyć uratował mi życie. Do dzisiaj pamiętam jak mocno wgniótł się on w w wyniku tego upadku i jaka dziura na nim powstała. Jutro przeszukam strych domu rodziców, mam nadzieję że gdzieś on tam jeszcze jest i wstawię zdjęcie.

#truestory
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@JanuszKarierowicz: ja też jeżdżę bez kasku niestety. Ale dużo bardziej mnie boli, że bez kasku jeździ mój brat- w sezonie jeździ na kolarce, na której rozwija niezłe prędkości i nie mogę przeżyć, że ma łeb goły, martwię się często o to. Zimą jeździ na innym rowerze, niby wolniej, ale jednak większe prawdopodobieństwo w---------i.
  • Odpowiedz
@emel: to fakt, zgadzam się. on też już miał spotkanie z samochodem, ale obrócił się tak, ze wpadł w niego bokiem [koleś mu zajechał drogę]. Auto drzwi bardzo mocno wgniecione, a młody cały [noga go tylko trochę bolała przez jakiś czas, obicie lekkie] i rower cały. W końcu, jak zarobię jakieś pieniążki to kupię mu sama kask, na pewno. Sobie kiedyś też, ale na bank w drugiej kolejności.
  • Odpowiedz
@emel: zamierzam, najpierw brat, potem ja [dwóch naraz nie kupię, bo poki co jestem za biedna ;) zreszta sama ostatnio bardzo rzadko jeżdżę].

A tak w ogóle to polecisz coś? Coś mocnego dla szybko jeżdżących.
  • Odpowiedz
@hellyea: Zawsze w kwestii zakupów szosowych najlepiej opinii szukać na szosa.org - nigdzie w polskim internecie lepszych specjalistów nie znajdziesz. Ja jeżdże w kasku Rudego i mogę tą firmę polecić. I przymierz przed zakupem koniecznie, bo można się przejechać mierząc tylko rozmiar. :)
  • Odpowiedz