Wpis z mikrobloga

-> Anon lvl 18 z tej strony
Nie #!$%@? stop. Znaczy, zgadza się to, że jestem lvl 18 oraz anon, ale dość z tego typu składnią. Za kilka miesięcy mam maturę i jak rozprawkę napiszę w ten sposób to egzaminatorzy zrobią mi z dupy jesień średniowiecza. Jednak nie za bardzo mnie polski obchodzi bo matfiz jestem, miło mi. Jak matmę #!$%@?ę to prawdopodobnie obudzę się pewnego razu w pociągu srając do wiadra. Mniejsza z maturą, temat tej historii jest zupełnie inny. Więc usiądź wygodnie czytelniku lub słuchaczu i wczuj się w moją historię.
Sobota wieczór, lecz już humorek gituwa, bo wiesz co będziesz robił po powrocie na chatę. Stuleje pewnie pomyślały o fap maratonie, lecz nie... nie dzisiaj. Często się zdarza, że ktoś jest fanatykiem na punkcie kogoś, czegoś lub Papaja II. Ja jestem smakoszem, atencjuszem oraz wielbicielem pewnego słodkiego przysmaku z biedronki. Wchodzę do sklepu, codzienna rutyna, maseczka na mordę, 25 kroków na przód, potem 10 kroków drugą alejką i na końcu skręt o 90 stopni w prawo.
Są... na półce na wysokości mojego małego jasia. Rurki waflowe z kremem waniliowym. Nie #!$%@? wanilinowym. Osobiście #!$%@?ę każdemu, kto uważa, że mówi się wanilinowy. Wracając. Wziąłem 1 opakowanie, cena 3,49 zł za 1szt. Myślę sobie, że skoro jutro niedziela i dzięki pewnej partii politycznej, która często się kojarzy z ośmioma gwiazdkami, to jutro sklepy są nieczynne i trzeba zrobić drobny zapas. Tak #!$%@?. Drobny. W moim słowniku jest to synonim do #!$%@?ście duży. Wziąłem 50 opakowań. Każde z nich to 280g czystej rozkoszy. Po przemnożeniu wychodzi, że miałem w koszyku równo 14kg. Praktycznie tyle samo ile przytyłem w przeciągu ostatniego miesiąca. Niech moja waga na tą chwilę będzie niewiadomą X. Jakoś zatargałem koszyk do kasy samoobsługowej, nie zwykłej oczywiście, bo moja tłusta facjata nie zniosła by żartobliwego spojrzenia kasjera oraz tekstu:
,, No to będzie dużo naklejek... a może jakieś warzywko? 1 naklejka więcej oraz 1kg w pasie mniej"
#!$%@? mnie to. Prędzej udaru dostanę od czytnika w samoobsługowej niż pójdę do ironicznego kasjera.
Skanuje paczka za paczką. Pik. Pik. Pik. I tak w kółko. Trochę to monotonne, ale lubię taką rutynę. Uspokaja mnie.
NAGLE #!$%@?, jak samochód uderzający pewną starą istotę na pasach, doznaje bólu w plecach.
Myślę. O #!$%@?, zawał. No na bank. Gdybym uważał na lekcjach biologi, a nie #!$%@?ł cheetosy to pewnie bym wiedział, że serce jest zupełnie gdzie indziej.
Plecy #!$%@?ły strasznie. Jakimś cudem wstrzymałem w sobie krzyk bólu, prawdopodobnie poprzez zagryzienie języka, co jednak nie okazało się najlepszym pomysłem. -#!$%@? - powiedziałem pod nosem. Dobra Anon spokojnie. -Chciałbym zaznaczyć, że ból złapał mnie podczas schylania się po ostatnie opakowanie, więc utkwiłem w postaci skłonu, który nawet nim #!$%@? nie był, bo przez brzuch musiałem łamać prawa grawitacji i odchylać się od środka ciężkości aby coś podnieść.
- Muszę się wyprostować, inaczej ludzie zaczną się ze mnie podśmiewać. Zwłaszcza, że chyba zsuwają się ze mnie spodnie...
Momentalnie podskoczyło mi ciśnienie, jak ego pewnego telewizyjnego prowadzącego, który ma w zwyczaju coś czasem odchajzerować. Zrobiłem się cały czerwony. Czułem jak krew pompuje mi się do głowy. Miałem maseczkę, ale i tak nie zasłaniała całej tej czerwieni na mordzie.
-Czy wszystko w porządku? - Usłyszałem głos zza siebie.
- T-t-tak. Wszystko okej - wymamrotałem próbując nie wybuchnąć ze wstydu.
- Na pewno? Jest Pan w skłonie od kilku dobrych minut...
- Wszystko okej. Zapewniam. Po prostu trochę się rozciągam hehe
#!$%@? Anon, ale żeś #!$%@?ł.
- To radzę Panu kończyć rozgrzewkę bo kolejka jest i strasznie się niecierpliwi.
- Nosz #!$%@? - wymamrotałem.
-Słucham?
-NIC #!$%@? - wyjęknąłem w jej stronę.
Po odgłosach kroków stwierdziłem, że odeszła. Kurcze... była miła, a ja ją tak zjechałem. A może miałbym szansę na zasranie. #!$%@?. Priorytety są inne, a przede wszystkim się #!$%@? wyprostować.
Zrobię to. Na trzy. Raz.. Dwa..
-TRZY - wykrzyknąłem tak głośno, że sama Sasha Grey nie powstydziła by się takiego jęku.
Nagle zrozumiałem co #!$%@?łem. Wszystkie oczy są skierowane na mnie, Pora uciekać. Skanuje ostatnie pudełko, Płacę kartą. Chowam zakupy do plecaka i #!$%@?. Chciałbym powiedzieć, że wybiegłem ze sklepu, ale biorąc pod uwagę moją posturę, to lepszym określeniem by było, że się wyturlałem. Wychodząc... wait. Wyturlając się ze sklepu krzyknąłem na odchodne, że jak ochroniarz to wstawi na Jutuba to go walcem przejadę, tak chodzi o mnie hehe.
Jestem już w domu. Ubrania szybko zdjęte, Buty w kąt jebnięte.
Teraz było rymowanie, lecz pora na #!$%@?.
Otwieram plecak. Wyciągam pierwsze opakowanie tych nieziemskich pyszności. Otwieram. Biorę rurkę i zaczynam ją rozwijać językiem. Drogie Panie. Taki język, jedyny w mieście. Po chwili wkładam język do środka rurki, aby zaznać smaku wnętrza.. mmmm ale dobra wani.. chwila. CO JEST #!$%@?.
Zajechało dosłownie gównem. Patrzę na opakowanie. Czytam. Rurki waflowe z nadzieniem... KAKAOWYM.
#!$%@?

#pasta #heheszki #takbylo #coolstory
Pobierz
źródło: comment_1652004722zKklSlxARUTjiSNCveIdwV.jpg