Wpis z mikrobloga

Zmieniłam pracę i trafiłam z deszczu pod rynnę. W starej miałam dużo niższą wypłatę i trochę się nudziłam, ale po zmianie okazało się że masa drobnostek prowadzi do gorszych warunków. Biuro jest brzydkie, niewygodne i śmierdzi. Sprzęt jest do niczego. Meble wypierdziane. Ludzie odpychający. Przerwy obiadowe bezpłatne. Tęsknię za starą ekipą i codziennymi rytuałami. Tęsknie za specyficznym humorem i znaniem wszystkich na wylot. Brakuje mi stabilnej pozycji. Tęsknię nawet za codziennym narzekaniem na te same tematy. Tęsknię za swoim starym biurkiem, szafką i kiblem. Nie mogę się doczekać, żeby usiąść z powrotem do laptopa wykupionego wraz z końcem poprzedniej pracy, a na nowym nawet nie zainstalowałam spotifaja. Do tej pory nigdy mi się nie zdarzyło żeby myśleć w nowej pracy pozytywnie o starej a teraz czuję się jakbym sprzedała siekierkę za kijek. #pracbaza
  • 8
  • Odpowiedz
@kaspil: swego czasu trafiłem do ekipy, która nie opowiadała kawałów o gównie. Ale kropla drąży skałę. Rynsztokowe słownictwo i żenujące dowcipy stały się faktem. Po pewnym czasie jedna z koleżanek była oburzona bo przy swoich znajomych powiedziała, że idzie jebnąć szczocha. Trzeba pooli gotować żabę w nowej pracy i będzie jak w domu.
  • Odpowiedz