Wpis z mikrobloga

Przygody, przygody!

Ponieważ jestem gościem Festiwalu Grozy i Fantastyki w Łodzi musze znaleźć sobie jakieś miejsce na weekend do spania. Więc booking.com - wiadomo.

Szukam, znajduję miejsce w miarę blisko docelowego. Rezerwuję, co do płatności, w ogłoszeniu napisane jest, że mam zapłacić dopiero w obiekcie.
Ale chwilę później kontaktuje się ze mną po angielsku, przez whatsappa, z numeru zagranicznego, niejaki Carlos.
Carlos chciałby, żebym uiścił kaucję. Ma mi przesłać link do booking.com gdzie zapłacę odpowiednią kwotę.

1. Czemu kontaktuje się ze mną jakiś Carlos przez whatsappa?
To akurat da się wytłumaczyć: bo firma nie jest z Polski, a mój osobisty booking menager nie jest z Polski. Sam apartament też nazywa się z hiszpańska/włoska.

Niemniej, postanawiam się skontaktować z ogłoszeniodawcą na podany numer i wypytać, czy wszystko jest OK.
W międzyczasie Carlos wysyła mi linka, który na pierwszy rzut oka wygląda legitnie: Kłódeczka jest? Jest. Booking.com jest? Jest. Tylko logo w lekko innym kolorze.
I nie jestem zalogowany, mimo, że ogólnie to jestem na stronach bookingu. I tu niby miałbym wpisać dane swojej karty kredytowej, wiecie, wrażliwe dane.

Zwłaszcza, że dzwonię do ogłoszeniodawcy a podany numer jest zablokowany. Dodatkowo, po wyszukiwaniu numeru okazuje się, że jest on numerem fotografa z Krakowa.
Dodatkowo, apartamenty w googlu w ogóle nie istnieją.
No i cóż, zgłosiłem gdzie trzeba, ale trzeba się mocno nagimnastykować, by trafić na infolinię bookinga. Niemniej pani podziękowała mi i oznaczyła miejscówkę jako "risk" - czyli zapewne do sprawdzenia przez moderatorów bookinga czy jest to scam.
A jest na pewno. Także, mnie nie dostali, ale pilnujcie się ludzie, bo są coraz bardziej cwani

#coolstory #truestory #cedrikpisze