Wpis z mikrobloga

"Nie powinno się 2 razy wchodzić do tej samej rzeki" - za każdym razem jak stykam się z tą formą znanego powiedzenia,

słyszę trzask pękającej dupy. Mojej dupy. Zresztą nie o formę chodzi, tylko o treść. Zazwyczaj używa się tego przysłowia,

chcąc zakomunikować: "Powtarzanie tego samego jest złym pomysłem". Ale właściwie dlaczego? I dlaczego w tym

kontekście nie można 2 razy wejść do tej samej rzeki? Czym to grozi?! Wszedłem do rzeki, aby popływać/łowić ryby/

wypłukiwać złoto i na Teutatesa, dlaczego nie miałbym do niej wrócić? Twórca takiego powiedzenia musiałby być

kompletnym debilem.


Heraklit z Efezu debilem nie był. Mówiąc: „Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki”, miał na myśli to, że rzeka za

drugim razem nie będzie tą samą rzeką — będą płynęły nią inne wody. Wszystko się zmienia, wszystko płynie, choćbyś

chciał, nie wrócisz do tego co było. W tym sensie powiedzenie Heraklita ma ciekawe przełożenie na życie, a sama

metafora jest wewnętrznie spójna. Spójrzcie jak Heraklit cierpi i pomyślcie, czy warto tak przekręcać jego słowa. Nie warto.


jeden z moich ulubionych wpisów, które widziałem na tej stronie. autor (który już z nami nie mirkuje, bo usunął konto): @Ryszard-Nienaski
#przemyslenia #filozofia
Pobierz novak00 - > "Nie powinno się 2 razy wchodzić do tej samej rzeki" - za każdym razem ja...
źródło: comment_1651097843tcCPJ2DPQzxVvpvXUfwa5t.jpg
  • 2
@novak00: no też tak nie do końca, bo rzeka dalej pozostaje tą samą rzeką. A co jeszcze ciekawsze, gdyby rzeka nie zawierała w sobie tego zmieniającego się elementu (czyli płynącej wody), to nie mogłaby być rzeką wcale.
Fragment po angielsku chyba lepiej to oddaje;

On those stepping into rivers staying the same other and other waters flow.


A jeśli dobrze kojarzę, to Heraklit ten aspekt rzeki rozciągał na całość istnienia i
@novak00: AAAAAA! Dlaczego oni używają słów źle, a nie tak jak ja, dobrze! Jak oni śmią śmieć, tak sobie zmieniać pierwotne znaczenie! Co to by było, jak by tak każdy mówił co mu się podoba!? Dlaczego nie chcą słuchać mnie, "mondrego"?