Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Od 17 dni nie piję alko. To najdłuższa przerwa odkąd pamiętam. Nie wiem, kiedy dokładnie wpadłem w nałóg. Na pewno zaczęło się około 8 lat temu na ostatnim roku studiów kiedy stwierdziłem, że nadmierna wstrzęmieźliwość jest jedynie kwestią konwenansu i można sobie pozwolić na "częste i kontrolowane picie". Zaczęło się od dwóch lub trzech czteropaków tygodniu, potem co dwa dni, wreszcie codziennie, potem tylko wzrastała ilość a przerwy były spowodowane zatruciem. Przyznam, że bagatelizowałem problem, porównując swoją postawę do obrazu alkoholików kreowanego w mass mediach i kulturze, czyli alkoholik to obsrany żul, który pije od rana, a więc jeszcze ci do tego daleko.

2,5 tyg temu będąc na ciężkim kacu, pogrążony w wyrzutach sumienia zrobiłem rachunek. Doszedłem do wniosku, że moje życie ograniczyło się do nieustającego trzeźwienia, przestałem planować i żyję de facto od butelki do butelki. Obowiązki rodzinne i zawodowe wykonywałem jak zupełnie jak zombie.

Pierwszy tydzień obfitował w nieracjonalny strach i poczucie wyobcowania. Towarzyszyły mi typowe objawy takie jak bezsenność, przygnębienie i rozdrażnienie. Z każdym dniem było lepiej. Bezsenność i koszmary ustały, irytację zacząłem kontrolować a jakieś napady lęków były pojedyncze i szybko znikały. Problem zaczął się w okolicach 9-10 dnia.

1. Wróciły problemy ze snem. Mam problemy z zaśnięciem, budzę się mniej więcej 2h od zaśnięcia przez co rano jestem bardzo niewyspany.
2. Mam wyraziste koszmary. Już 3 razy śniło mi się, że zachlałem. Sny były na tyle realistyczne, że po przebudzeniu musiałem dochodzić do tego, czy to naprawdę się zdarzyło. Dodam, że potem przez cały dzień miałem uczucie kaca. Czytałem o fazach wyjścia z alkoholizmu i wydawało mi się, że po dwóch tygodniach detoksu te schizy się skończą a mam wrażenie, że jest gorzej niż było.
3. Od czterech dni wieczorem łapie mnie jakieś otępienie. Jest podobne do tego co miałem po alko z tym, że nie czuję się odprężony. Od około 18-19 nie jestem w stanie już funkcjonować intelektualnie na wysokich obrotach. Czuję się zmęczony jakby była 3-4 nad ranem.
4. Wróciła poranna irytacja. Najlepiej się do mnie wówczas nie odzywać. Budzę się już z myślą, że dzień będzie zły, bo się nie wyspałem, a może jutro będzie lepiej. Dokładnie tak samo myślałem budząc się na kacu: dzisiejszy dzień jest zmarnowany, bo wczoraj się #!$%@?łem, ale może jutro będzie lepiej o ile dzisiaj wypiję mniej.

Czytałem o fazach wyjścia z alkoholizmu i wydawało mi się, że po dwóch tygodniach detoksu te schizy się skończą a mam wrażenie, że jest gorzej niż było. Mam wrażenie, że nie wpisuję się w tą teorię o fazach. Powinienem wchodzić już w fazę miesiąca miodowego i odczuwać odprężenie.

Do alkoholu mnie nie ciągnie. Oczywiście są myśli, by to przerwać i się zrelaksować (na zasadzie painkillera), ale szybko odchodzą, gdy zaczynam punktować czym to skutkuje. Czuję jakbym był między młotem a kowadłem: z jednej strony alkohol, a z drugiej trzeźwienie. Obydwie rzeczy powodują to, że czuję się jak śmieć z poczuciem, że jest coraz gorzej.

Jeśli to czytasz i nie rozumiesz o co chodzi, ale kilka czteropaków tygodniowo brzmi znajomo i nie uważasz tego za problem, to wiedz, że byłem w tym miejscu i prowadzi to właśnie do podobnego momentu, w którym jestem teraz.

Suplementuję się trzy razy dziennie i gówno, to daje. Nie wiem co się ze mną dzieje i co poradzić na fatalną jakość snu. Zapisałem się do psychiatry, ale termin dopiero za trzy tygodnie. Oczywiście byli inni wolni trochę wcześniej, ale to polecony specjalista, więc stwierdziłem, że 2 lub 3 tygodnie czekania to żadna różnica.

Ech, nie wiem po co to właściwie piszę. Chyba po prostu chcę dać ujście ciśnieniu, licząc na jakieś zrozumienie ludzi, którym udało się wyjść z tego gówna.

#alkoholizm

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #62651fd68804c9d07732e901
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 8
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: trochę mi to wygląda jakbyś nie wiedział co robić z życiem, chlanie pozwalało uciec od tego i nie zastanawiać się że jest czas który trzeba jakoś spędzić; mieć cele, pasje

a jak dieta? w miarę czysto jesz czy za dużo słodyczy, fast foodów? aktywność fizyczna? bo że sen jest gorszy to nie rozumiem
  • Odpowiedz
  • 1
Polecam iść na miting AA, idziesz, siadasz nie musisz nic mówić, ale posłuchasz i może coś z tego wyciągniesz. Mi pomogło, leci 3 miesiac bez. Jak coś to pisz priv, pozdro
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Mireczku, ja z kolei drugi miesiąc. U mnie dochodzą problemy psychiczne, ale w połaczeniu z chlaniem zaprowadziło mnie na SORy, w dziwne miejsca, do zamkniętego ośrodka...

Każdy inaczej przechodzi fazy trzeźwienia. Tak jak już ktoś pisał - dieta. Chociażby trochę zdrowsza. Dużo wody. Do tego najlepiej kiszonki, kefir. Ja suplementuję jeszcze kudzu, ponoć pomaga, a wiem, że sporo ludzi tego używa.

Sen - jeżeli będziesz się męczył do wizyty u psychiatry, to zawsze możesz pójść do rodzinnego, aby coś ci na sen
  • Odpowiedz
OP: @heniek_8 Niezupełnie. Było raczej odwrotnie i żyłem bardzo intensywnie do czasu (jakoś ubiegłej jesieni popadłem w totalny marazm). Głównie za sprawą pracy i ciągłych wyjazdów (zawodowo ostatnie lata to pasmo sukcesów, które przestały mnie cieszyć). Chlanie nie przeszkadzało mi też w czytaniu książek i czasopism. Hobby też mam i to dosyć czasochłonne, ale ze względu na swoją specyfikę i dosyć wąskie grono osób, które się tym w PL zajmują, wolę nie ujawniać. Niestety nawet ta pasja stała się usprawiedliwieniem i okazją dla picia, bo wiąże się z aktywnością w nocy. Czy można nie wiedzieć co zrobić z życiem, będąc cały czas zajętym? Może, ale na pewno nie zacząłem chlać z nudów, a obecny stan raczej nie jest kwestią złego mindsetu. Na ile się rozeznałem, to #!$%@? mi z powodu zmian w biochemii mózgu, detoksykacji itd. I nie jest to żaden intelektualizowany weltschmerz czy spleen, tylko irracjonalne ataki gniewu, strachu i niepewności. Martwi mnie jedynie, że od kilku dni jest gorzej. Nie wiem jak sobie z tym radzić, bo aktywnośc fizyczna pomaga w ograniczonym stopniu.

Co do diety, to tak, ostro się zapuściłem, przyjmując od kilku lat nadprogramowe kalorie. W ostatnim roku stawiam, że było to średnio jakies 1000 kcal wynikających wyłącznie ze spożycia alkoholu. Fastfoodów czy słodyczy praktycznie nie jem.

@1964 Myślałem o tym, ale jeszcze tego nie przepracowałem wewnętrznie. Raczej zdecyduję się na prywatną terapię u psychologa, ale wcześniej chciałbym się uporać z kwestiami psychosomatycznymi, na które zdrowy rozsądek i "rozbieganie" nie wystarczają. Nie mam tu doświadczenia i rozeznania. Myślisz, że terapię mogę lub powinienem rozpocząć przed wizytą u psychiatry? Tu nie będzie żadnego konfliktu w sytuacji, gdy np. psychiatra rozpozna u mnie
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: u mnie w mieście meetengi AA były #!$%@?, psychoterapeuci tak samo, u psychiatry byłem jednego i też jakoś nie mogliśmy się dogadać. Ale małe miasto i wybór też mały. Zdecydowałem się w końcu na pobyt w ośrodku, leci 5 dzień i póki co jest ok. Jakbyś miał jakieś pytania to pisz PW.
  • Odpowiedz