Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

Akatsuki no Yona wspaniale może służyć za przykład tego, że baby gustu nie mają. Ten fantastyczny instrumentalny opening doskonale usypia czujność - pierwszych kilka odcinków ogląda się w zasadzie z automatu, tak jak godnie siadają bajki pokroju Seirei no Moribito, mamy tu wszak niby-kontynent azjatycki (tym razem niby-Koreę) i klimaty zdecydowanie bardziej wuxia, niż to zwykle w bajkach bywa. Mamy nieco dzieciuchowate żarty, jednak to da się przeboleć, bo intryga zawiązuje się nader prędko i nie spowalnia. I mamy wreszcie klasyczny otome klops, gdy serialek wystrzeliwuje się na dobre z pomysłów i do końca już ciągnie na oparach, absurdalnie porcjując swoje fikołki, aż wreszcie musi rozwiązać intrygę w sposób godny skwitowania szyderczym uśmieszkiem.

Księżniczkę Korei, chowaną pod kloszem panieneczkę, spotyka jakże przykry przewrót pałacowy, w wyniku którego jej ojciec ląduje w piachu, jej metroseksualny podnóżek z dzieciństwa okazuje się diabłem wcielonym, a ją samą czeka chyża ucieczka z opresji i... No, w domyśle - zemsta krwawa. Jej to jednak się nie uświadczy, bo, przykro mi to stwierdzić, tytułowa Yona ma charakter raczej mało mściwy. Niby skąd by miała mieć? Serial to daleko idąca celebracja Yony jako osoby i nieustanny festiwal hype'u wobec wszystkiego, czego by się podjęła. Nawet ten absurdalnie odklejony ochroniarz księżniczki, robiący chyba za laboratoryjny produkt badań nad stworzeniem połączenia wszystkich cech otome kochanków, nie wystarcza dla adoracji dziewuszki, oj nie. Potrzeba więcej gachów!

Po hipnotycznie działającej na widza części pierwszej bajki, pora wreszcie na lwią jej część, czyli - kolekcjonowanie kolejnych adoratorów księżniczki, spadkobierców starożytnej smoczej krwi, którzy magicznie wręcz czują się do niej przywiązani na śmierć i życie, a poza tym mają podziwu godnie mało fantazyjne supermoce - ten umie przypieprzyć, tamten skacze wysoko, takie tam drobiazgi. Również Yona ma moc, tj. kiedy wyjątkowo się zdenerwuje i łypnie na kogoś spod oka, to dany człowiek ma portki pełne, bo go onieśmiela księżniczki hart ducha, plot armor, wprowadzająca w drgawki afirmacja wszelkich jej przedsięwzięć, i głupota koncepcji serialu, który skupia się całkowicie na zebraniu sobie haremu supergachów, bez nawet jakiegokolwiek celu po ich zebraniu.

Dreptanie w miejscu wątku fabularnego przez nieustające ochy i achy nad wspaniałością i wspaniałomyślnością świeckiej świętej doprowadza do kuriozalnej sytuacji, w której serial ucinają historyjki trzech poszczególnych smoków, a czwarty dołącza się w finale do ich obozu, bo akurat przechodził nieopodal. Tak było, kochani czytelnicy, niech no nigdy już nie dopadnie Was niechęć do własnych popisów pióra, bo nic głupszego wymyślić nie dacie rady. Mógłbym niby obejrzeć wypuszczoną później OVA, która robi za wypełnienie historii tego konkretnego smoka, ale umówmy się - kogo to niby obchodzi? Druga połowa serialu to doświadczenie bolesne, czego symbolem staje się porzucenie fantastycznego instrumentalnego openingu na rzecz nowego, pełnego disco pierdów i kiepskiego wokalu.

Serial odbębniłem w zasadzie tylko za sprawą p. Chiwy Saito grającej tu księżniczkę, której świetny warsztat i różnorodność głosu marnują się tu okrutnie. Robi p. Saito tu za kwiatek do kożucha, i mam nadzieję że dostała za te męki stosowne wynagrodzenie. Nam, oglądającym Akatsuki no Yona pro bono, nie dane będzie wynieść z seansu czegokolwiek poza zastrzykiem mizoginii.
  • 10
@tobaccotobacco: Ta seria to wspaniała afirmacja silnej postaci kobiecej, która choć z każdej strony otoczona białorycerzami wyręczającymi ją absolutnie we wszystkim czym się da, jest w stanie zaprezentować potężny hart ducha będący inspiracją dla całego otoczenia. Jakiż ogromny podziw wzbudziła we mnie księżniczka, gdy oglądałem jej zwycięską walkę z własnymi słabościami - w pewnym momencie udało jej się nawet dotrwać do śniadania bez rozpłakania się jak bóbr.

Yona w momencie swojego
Pobierz
źródło: comment_1650709478uTcNh5C7UrTU0KbuoMV6H0.gif
Mógłbym niby obejrzeć wypuszczoną później OVA, która robi za wypełnienie historii tego konkretnego smoka, ale umówmy się - kogo to niby obchodzi?


@tobaccotobacco: a to akurat najlepiej przedstawiony wątek w bajce, przynajmniej mi się bardzo spodobał :P Zachęcałbym do obejrzenia nawet osoby, które nie widziały głównej serii, no ale to moje gusta. Jak coś to główna część drugiego odcinka i chyba cały trzeci są temu poświęcone, pierwszy jest pod fanserwis. Najciekawsza