Wpis z mikrobloga

Jak to u was jest? Dajecie radę w pracy, rolach społecznych, a potem, gdy zostajecie sami pochłania was otchłań?

Biorę wenlafaksyne 150 mg i jak na początku pomagało tak już chyba z miesiąc znów to samo, nawet bardziej, bo nie uciekam w narko.
Do tego pregabalinie 200 mg na noc, to akurat ciągle mi pomaga, nie męczy mnie już noc.

Tylko wydaje mi się to mało, jak dla kogoś, kto kilkanaście lat tłumił depresję narko i alko, a w okresach czystych myślał, że to brak wcześniej wymienionych. Do tego kilka poważnych magików, sporym fartem nieudanych, psychiatryk, SORy.

Psychiatrę zmieniam, bo obecny po próbie s skończył wizytę po piętnastu minutach, a podczas mojego opowiadania nawet na mnie nie patrzył, tylko wypisywał receptę. Na parę miesięcy do przodu i dowidzenia. W dodatku raczej nie wierzył mi w tym, jakie mam problemy z ludźmi, jak bardzo się zamykam, boję tłumów, a moje relacje na temat doświadczenia depersonalizacji i derealizacji zbył bez komentarza.
Tylko, że nowego mam na lipiec, ale raczej pójdę prywatnie jeszcze to przegadać.

Psychoterapia z NFZ miałem zacząć w tym tygodniu, ale na razie pani się rozchorowała. Prywatnie chodzę czasem, bo regularnie mnie nie stać.

Pracuję i jakoś sobie radzę, udaję przed innymi. Mieszkam sam. Czas zajmuje mi współdzielona opieka nad synem z moją byłą, spędzam z nim większość weekendów. Naprawiam relacje z rodzicami, odżywiam się bez śmieciowego żarcia, wielkim wysiłkiem, ale zajmuję się codziennymi czynnościami. Nawet nieco wróciłem do pasji.

Tylko przyjaciół dawno porzuciłem, grona znajomych nie mam, nie wychodzę z ludźmi. Nie wiem jak poznać nowych, znaleźć czas i energię. Większość i tak mnie nie interesuje, ale żeby znaleźć tych dobrych, trzeba by się uspołecznić...

Udało mi się nawet w pracy odnaleźć i zostać odnalezionym przez różową, która też się leczy. Ostatnio spędziliśmy cały dzień razem i nie mogliśmy się nagadać. Przy niej czuję się swobodnie, mogę być szczery i podobnie ona. Jednak to będzie chyba przyjacielska relacja.

Ale właśnie. Wiecie pewnie jak to jest. Staram się, spalam tę energię na to, aby było lepiej. Chcę. Dla siebie, bo nawet jeżeli dla dziecka, to to nie ma sensu, jeżeli dla siebie nie będę chciał. Tylko że przychodzi czas, a przychodzi coraz częściej, że nie mam siły, każda czynność niemal zwala z nóg i mój najgorszy wróg, magik wiecznie z tyłu głowy. Puste oczy jedynie do płaczu. Pamiętam te uczucia, kiedy były silniejsze ode mnie, te śliskie parapety. Wtedy nic innego się nie liczyło.

Ech, tak chciałem napisać.. wy rozumiecie
#depresja #samobojstwo #antydepresanty #wenlafaksyna #zalesie #feels
  • 2
@acalpoeineiseicyz: ostatniej? kolejne podpijanie jako sposób stłumienia bardziej autodestrukcyjnych chęci > ciąg > odstawienie leków > trzeźwienie > apogeum otchłani > klasyg wchłonięcie większości tabletek z mieszkania popitych dalszą wódką > rollecaster > rodzice, którym dałem klucz od chaty już jakiś czas temu > sor > na oddział p nie chcieli mnie wziąć > ogarnięcie się > znów codzienność