Wpis z mikrobloga

#kosmos #astronomia #historiajednejfotografii

15 maja 2009 roku, podczas przygotowań do startu misji STS 119 z przylądka Canaveral, pewien nietoperz molosowaty o czarnym futerku, zraniony i przestraszony, wczepił się w piankową izolację termiczną zewnętrznego zbiornika na paliwo wahadłowca Discovery. Miał złamane skrzydło, przez co jego dni były już policzone. Nie wiadomo jak znalazł się na ludzkim, ówcześnie najbardziej zaawansowanym pojeździe kosmicznym czekającym na start, jednak ogarnięty paniką, niezdolny do lotu mały nietoperzyk, wiszący kilkadziesiąt metrów nad ziemią, uczynił jedyną rzecz, która mogła go uchronić przed niechybną śmiercią: wbił swoje malutkie pazury głęboko w poszycie zbiornika na paliwo i nie zamierzał za żadne skarby puścić. Stał się panem swojego losu. Nie zginie już z głodu lub ataku większego drapieżcy. Nie - stanie się nietoperzową legendą, jedynym ze swojego rodzaju małych skrzydlatych istotek osobnikiem, który dosięgnie gwiazd. Naukowcy z NASA wierzyli, że nietoperz odleci, gdy Prom zacznie startować. Nie odleciał. Gdy silniki RS-25 Promu Kosmicznego Discovery zaczęły budzić się do życia, kosmiczny nietoperek trzymał się mocno, mimo że prawie na pewno był przestraszony. W jego mózgu napompowanym adrenaliną być może pomyślał: „Czy nietoperz może nadal być odważny, jeśli się boi?”. Myślę, że usłyszał w echu odpowiedź, zupełnie jakby odbijała się ona od ścian jego mrocznego, jaskinnego domu. Gdy wybiła godzina startu i silniki Wahadłowca zaczęły pchać masywne metalowe cielsko w stronę gwiazd, nietoperz skierował swoje małe oczka w niebo usłane barwami zachodzącego już słońca. Możliwe że ujrzał przelatujący nad jego głową cel podrózy mechanicznego monstrum na którym się znajdował - Międzynarodową Stację Kosmiczną. Nietoperz wiedział, że mijał właśnie jego ostatni dzień życia.

Prom nabierał prędkości, przerażającej wręcz prędkości, i nietoperzyk astronauta czuł, że już wkrótce opuści grawitacyjne więzy Ziemi. Jego chwyt musiał jednak go w końcu zawieść, ponieważ Discovery zaczął przekraczać kolejne bariery prędkości szybciej niż pocisk i zmierzał wprost w atramentowy przestwór kosmosu, niepojęty dla małej latającej kulki futra przyczepionej do rakiety. Nietoperzyk po raz ostatni poczuł pierwotną uciechę lotu. Po raz pierwszy zaś nieopisane uczucie wznoszenia się tam, gdzie żaden przedstawiciel jego gatunku znaleźć się nie mógł - do miejsca dalekiego od przeszywających pisków i ciasnych, spowitych mrokiem i wilgocią przestrzeni - rozciągającego się w nieskończoną, niepojętą dla niego czerń. Nie ma większego znaczenia, czy nasz mały bohater przegrał walkę z narastającą w każdej sekundzie ogromną masą powietrza, czy zamienił się w sopelek lodu w stratosferze. Wiemy za to na pewno, że nasz mały bohater umarł, jednak jego marzenie nadal w nas płonie. Nigdy nie możemy zapomnieć o przykładzie, jaki nam dał. Nigdy nie możemy zapomnieć, by być odważnym w świetle przytłaczających nas przeciwności. Nigdy nie możemy zapomnieć o tym, by każdego dnia przekraczać nasze możliwości. Nigdy nie możemy dopuścić, by pamięć o heroicznym, pierwszym i ostatnim locie kosmicznego nietoperza, ósmego pasażera misji STS-119 zaginęła.

#pffn_KuGwiazdom

(M.Warkocki)
źródło: comment_1648324217JKBurg3eS7DZISzQXL426s.jpg
  • 4