Wpis z mikrobloga

Cześć Mirki,

#ukraina

Ostatni tydzień pomagałem jako wolontariusz w jednym z największych miejsc, które przyjmuje uchodźców w Polscę. chciałbym Wam opowiedzieć kilka historii o ludziach, których spotkałem i niektóre moje spostrzeżenia o pomocy w takich miejscach.

Może Was zaciekawi.

Poniedziałek,10 rano. Podjeżdzam na teren hali i pierwsze co widzę to liczne grupy uchodzców przemieszczajace sie z walizkami to z autobusu a to na autobus. Matki z dziećmi, nastolatkowie i osoby w sędziwym wieku. W oddali na sygnale jedzie karetka. Panuje lekki chaos ale chyba otuchy dodaje wiosenne słońce ale to nie mi zbombardowana kraj. Co ja tam wiem. Po kilku rozmowach z osobami w odblaskowych kamizelkach dowiaduję się gdzie jest hala odbioru i segregacji darów i tam też się udaje. Oficjalny komunikat organizatora mówił, że wolontariuszy z ulicy nie trzeba: "mamy zapewnioną pomoc różnych organizacji". Ok, niech będzie... Zameldowałem się więc na recepcji i zostałem przyjęty bo jak się okazało brakowało rąk do pracy ( ͡~ ͜ʖ ͡°). Wdrożenie było szybkie: "Musisz znaleźć jakiś paleciak i pewnie kilka palet a jak już to zrobisz to przyjedź tutaj pod drzwi i odbieraj to co przywiozą ludzie". Luzik, na studiach śmigałem miesiąc na magazynie biedronki więc jak mawiają górale: "To the work". Tempo pracy było dość spore a darczyńców przyjeżdżało masa. Co chwila pojawiały się kolejne busy, pół-ciężarówki, samochody osobowe: takie za kilkaset tysięcy i takie co niemiec płakał jak sprzedawał. W tych pojazdach niesamowici ludzie: Polacy, Holendrzy, Brytyjczycy, Hiszpanie, Francuzi, Szwedzi (ta sama ferajna przyjeżdzała 3 dni pod rząd pełnym Ducato jedzenia!) a pewnie i z innych zakątków świata też byli( i proszę, żeby w komentarzach nie antagonizować żadnej nacji, której nie wyminiłem. Oni tez pewnie się przewinęli ale czasem nie było nawet chwili żeby porządnie zamienić dwa słowa). Każda taka grupa to od kilku do nawet kilkunastu palet zapakowych na wysokość 1,5m różnej maści produktami higienicznymi, jedzeniem długoterminowym, kocami, owocami, zabawkami dla dzieci, lekami i ogólnie wszystkim co można posegregować i przekazać na hale z uchodźcami lub wysłać nocą do Ukrainy. Oczywiście trafiały się też rzeczy nieprzydatne i wątpliwej jakości lub po prostu brudne. Pewnie, że troche słabo, że ktoś coś takiego przywozi ale trzeba wyjść z założenia, że większość z nas dopiero uczy się pomagać w taki sposób i nie jest sztuką zabić ducha pomocy już na początku. Dobrym sposobem jest szczerze podziękować i umiejętnie pokierować na to co jest potrzebne w razie jakby chcieli podjechać jeszcze raz.
Często dary, które przyjeżdżały, były finansowane ze zbiórek internetowych i osoby, które spotykałem były tymi co zrobiły zakupy i zoorganizowały transport. Na przykład grupa byłych wojskowych z Holandii (lub Niderlandów jak kto woli). Jest południe, chwila przerwy i kawusia na rampie. Podjeżdża autokar z typu 60 miejsc, jedno piętro. Wysiada 8 schabów 40-60 lat i pytają czy ktoś tutaj "English". "Yes sir, co tam macie?". Pół godziny później autokar był rozpakowany: dolny pokład bagażowy i 3/4 miejsc siedziących upchane wszelakim mixem pomocy humanitarnej przeniesione zostały na około 10 palet. Palety jechały do magazynu jedna za drugą a pod koniec przystaneliśmy, żeby porozmawiać skąd są i co to za akcja. Akcja była taka, że weterani wojen i działań stabilizacyjnych pod egidą ONZ z przed lat skrzykneli się w internecie, zebrali troche pieniądzy i postanowili przyjechac do Polski pomóc uchodźcom. Zajebista sprawa i wielki szacun co zresztą wielokrotnie im powiedziałem chyba z lekka nadużywając słowa "Respect". Oczywiście pomiędzy pierwszym a drugim fajkiem nie obyło się bez posłania kilku soczystych w strone putina ale to chyba oczywiste. Panowie oznajmili na koniec, że troche się spieszą bo kierowcy maja pauze a zaraz przyjeżdża jeszcze 7 autokarów wyczarterowanych w Holandii i zabieraja z powrotem 300 uchodźców do domów w kraju tulipanów i super Max'a (#f1). Ponawiam apel odnośnie komentarzy: to nie jest ocieplanie ani oziębianie stosunku do żadnej z narodowości.
Chyba już następnego dnia trafiła się podobna sytuacja. Podjechał autokar ale tym razem po chwili usłyszałem "Ola!". "Ola Seniorita! How can I help?" zapytałem. To bardziej oni help niż ja help ale niech będzie. Mimo, że większośc z grupy 10 hiszpanów ni w ząb nie hablała inglese to jakos się dogadywaliśmy, śmialiśmy i praca szła szybko. Nie obyło się bez pytań o moją ulubioną hiszpańska drużynę piłki nożnej dlatego wiedząc, że ja nie przepadam za hiszpańskim futbolem powiedziałem prawdę - Liverpool ;). "Si si, zajebista drużyna, lubimy ją" powiedział rozentuzjazmowany tłum torreadorów zgodnie potakując. Dla porządku wpisu powiem, że panie i panowie byli z hiszpańskiego caritasu, oddział Grenada. Pozdrawiam.

Zdań nie zaczyna się od ale, Alei tak najwięcej przyjeżdża naszych rodaków co jest chyba dość logiczne bo maja najblizej Ale my po prostu chcemy pomagać. Skala pomocy osób prywatnych ale też i firm niejednokrotnie rozdziawiła moją japę w pewnie dość dziwny dla widza sposób. Tylu uśmiechów i miłów słów wymienianych Polak od Polaka to dawno nie doświadczyłem. Często są to osoby prywatne, które z własnych pieniędzy kupiły kilka zgrzewek mleka, troche papierowych ręczników czy 2 kartony podpasek. To jest ich cegiełka do tego całego bałaganu. Co z tego, że przed chwilą przyjechał tir podobnych rzeczy jak i tak za chwile wszystko razem znajdzie się w odpowniednim pojemniku i pójdzie na "wydawkę".

Wolontariusze na hali zmieniaja się dość często i faktycznie w większości są to zoorganizowane grupy z róznych mniej lub bardziej oczywistych miejsc ale wszyscy pracują tyle ile fabryka dała z uśmiechem i gestem do innego wolontariusza. "Kolego ale po co sie meczyc z ta paletą. Daj mi ją na wózek i pojedziemy te 5 kilometrów do drugiej hali będziesz miał łatwiej". I idziesz, jedziesz, rozmawiasz i jest fajnie choć nie jest fajnie. Kilkaset metrów dalej są tysiące ludzi bez domu i planu co dalej.

Możecie powiedzieć, że w całej tej historii prawie nic nie powiedziałem o uchodźcach a to przecież wszystko dla nich. Macie racje, niewiele tutaj o nich bo niewiele też miałem z nimi styczności. Wiem gdzie są, z grubsza czego potrzebują na teraz i to tyle. Dlaczego tak? Wiem w czym jestem dobry i w czym moge pomóc a w czym byłbym mniej przydatny.

Niedziela, 23:50. Idę spać bo jutro też ktoś przyjedzie z darami.
  • 4