Wpis z mikrobloga

1057 + 1 = 1058

Tytuł: Kościół Panny Maryi w Paryżu
Autor: Victor Hugo
Gatunek: klasyka
Ocena: ★★★★★★★★★

Mówiliśmy już, że Quasimodo powszechnie był nienawidzony, bez najmniejszej przyczyny. Nie było zapewne nikogo w tłumie, któryby się na biednego garbusa mógł rzeczywiście żalić; radość przecież była powszechna, że widziane go u pręgierza i okropna kara, zamiast rozczulić widzów, wywoływała urągania i śmiechy.


Dyabelnie dobra byłato hitorya!
Zaczęło się powoli, od opisu wielkiej sali i wydarzeń, które na tej sali miały mieć miejsce 6 stycznia 1482 r. Było to święto błaznów i miano obrać króla migdałowego. Poza tym wystawiona miała być dyskusya, a na wieczór zaplanowano fajerwerk. Królem błaznów obrano Qusiamodę i wtedy zaczęło się dziać. Zanim jednak autor przeszedł do tego co działo się później, przedstawił czytelnikowi bohaterów tej historii, każdemu poświęcając jeden rozdział i ta treść wypełnia księgę pierwszą. Dalej znów na chwilę przerwał, żeby opisać historię paryskich budowli, co uczynił znakomicie i zajmująco. Przedstawił przy tym myśl, że to właśnie architektura przed wynalazkiem druku była tym, co pozwalało zapisywać historię ludzi (księga czwarta).
Sama opowieść, pełna niezwykłych splotów okoliczności i wydarzeń zachodzących między bardzo mocnymi bohaterami jest niezwykła. To znaczy całkiem zwykła, bo w niej tak naprawdę nic wielkiego nie ma. Ot, kilku mężczyzn ubiegających się o względy pięknej cyganki Esmeraldy, każdy z innych pobudek i dla innych celów. Mało tego, Esmeralda ma też męża, choć to małżeństwo do zwyczajnych nie należy. I ma kozę, choć akurat to w zarysie historii nie ma znaczenia.
Niezwykły był sposób, w jaki pan Hugo pozaplatał losy tych bohaterów ze sobą. Niezwykły był też sposób w jaki je przedstawił. Czytanie Kościoła… było niemal ucztą, tak pod względem poznawania historii jak i obcowania ze wspaniale napisanym tekstem.

Ta książka w Polsce jest, według tego co mi wiadomo, dostępna w co najmniej trzech tłumaczeniach. Jako Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu, Dzwonnik z Notre-Dame i właśnie jako Kościół Panny Maryi w Paryżu. Ten drugi tytuł może być trochę mylący, bo wskazuje, jakoby ta książka właśnie o Quasimodzie traktowała. Trochę się z tym nie zgadzam. Gdyby mnie poproszono o wskazanie głównego bohatera tej historii miałbym spory problem. Uważam, że takiego tutaj nie ma. Że pierwszą rolę odgrywa sama opowieść.
Z premedytacją wybrałem tłumaczenie pana Marcelego Skotnickiego (na marginesie: uczestnika Sejmu Wielkiego). Nawet nie dlatego, że wydanie, na podstawie którego utworzono plik na Wikiźródłach ukazało się w roku 1900 (tutaj skany oryginału książki, gdyby kogoś interesowały), wobec czego dziś już należy do domeny publicznej i można pobrać sobie je za darmo. Chodziło mi o to, żeby przeczytać ten tekst w języku najbliższym epoki, w której powstał. Daty samego tłumaczenia (czy tłómaczenia, bo taki zapis występuje w tekście) nie udało mi się ustalić, ale musiało ono zostać ukończone przed rokiem 1850 (ogyginał po francusku pochdzi z 1831 roku). W tym bowiem roku pan Marceli Skotnicki zmarł i – siłą rzeczy – nie był w stanie już pracować. Nie mogę się wypowiedzieć na temat wierności przekładu, ale samym językiem jestem zachwycony.

Ponieważ po Kościół… sięgnąłem pod wpływem wrażenia jakie wywarli na mnie Nędznicy tego samego autora myślę, że warto byłoby sobie te dwa utwory porównać. Kościół… za Nędznikami zostaje w tyle jeśli chodzi o rozmach całości i subtelność scen. Obie te książki dzieli ponad trzydzieści lat (Kościół… jest starszy), więc autor na pewno w tym czasie zdobył sporo doświadczenia i podniósł swoje umiejętności, co może tę różnicę tłumaczyć. W Kościele… jest też więcej humoru, i to takiego, jaki uwielbiam. Scena przesłuchania Quasimoda przez Floryana czy pierwsza rozmowa Piotra Grintoire z Klaudyuszem Frollo to było mistrzostwo świata jeśli chodzi o sposób podania, nie wspominając o tym, że pchały akcję do przodu.
Tak naprawdę w mojej ocenie te dwie książki są po prostu od siebie bardzo różne. Traktują o innych rzeczach, osdzone są w innych czasach. Powstały też w zupełnie innych okolicznościach i zapewne stąd ta różna tematyka. Obie są wspaniałe, obie warte uwagi, a Nędznicy po prostu bardziej mi zaimponowali.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

#bookmeter #klasykabookmeter
GeorgeStark - 1057 + 1 = 1058

Tytuł: Kościół Panny Maryi w Paryżu
Autor: Victor H...

źródło: comment_1647807748RztmqLWCmUDkWteJV7Phne.jpg

Pobierz
  • 6
Informacje nt. książki z tagu #bookmeter:

Średnia ocena z Wykopu: ★★★★★★★★★ (9.0 / 10) (1 recenzji)
Następne podsumowanie tagu: 2022-04-01 00:00 tag z historią podsumowań »
Kategoria książki: literatura, poeci, gatunki
Liczba stron książki: 456

Jesteś pierwszym recenzentem tej książki tutaj :)

Podobne książki:
1\. Złota pagoda (Mishima Yukio) - najnowsza recenzja usera Katsukyun ★★★★★ (10.0 / 10) - Wpis »
2\. Przezroczyste głowy (Odija Daniel)
3\. Pierwszy bandzior (Miranda
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
Aha, to jest wydanie czterotomowe, ale pobrany z Wikiźródeł epub całości działał tak fatalnie, że nie orientowałem się kiedy kończył się jeden tom a zaczynał drugi. Poza tym to jest jedna historia i potraktowałem to zbiorczo jako jeden wpis.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@ali3en: Ale mi serio zależało bardzo na języku epoki. Mam w planach przeczytać jeszcze kilka rzeczy z przełomu XIX i XX wieku, też w wersji nieuwspółcześnionej.
A to, że odkryłem Polonę to błogosławieństwo. Szkoda tylko, że te ich OCRy są tak kiepsko łamane i nie znam sposobu na łatwe przekonwertowanie tego to epuba tak, żeby to wyglądało po ludzku.

EDIT: A w ogóle to żaden masochizm, to czysta przyjemność. :)
@George_Stark: W pełni Cię rozumiem, ja ostatnio sporo audiobooków słucham z YT, z wydań przygotowanych przez Stowarzyszenie pomocy osobom niepełnosprawnym Larix, które zostały nagrane na specjalnie przygotowany dla nich odtwarzacz - Czytak i udostępnione za darmo. Niestety ich jakość po konwersji zostawia sporo do życzenia, ale za to bardzo często są to jedne z pierwszych polskich wydań każdej z czytanych książek i czuć, że lektorzy zrobili kawał dobrej roboty w słusznej
UWAGA BĘDĘ PROSTOWAŁ GŁUPOTY, KTÓRE POWYPISYWAŁEM
Tam, gdzie nachodzą mnie genialne myśli, czyli pod prysznicem (gdybym ja spod tego prysznica w ogóle nie wychodził wiele by myśl ludzka na tym zyskała), uderzyła mnie refleksja, że pan Marceli Skotnicki nie mógł brać udziału w Sejmie Wielkim. Urodził się bowiem w 1815 roku, długo po tego sejmu zakończeniu. Ten błąd wziął się stąd, że jedyne informacje, jakie o tym człowieku udało mi się znaleźć