Wpis z mikrobloga

  • 15
967 + 1 = 968

Tytuł: Moby Dick. Tom 1
Autor: Herman Melville
Gatunek: klasyka
Ocena: ★★★★★★★★★
Tłumacz: Bronisław Zieliński
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Liczba stron: 412
Forma książki: e-book, audiobook
Książka, która wcale nie jest o wielorybach, no dobra może odrobinę, ale jeśli ktoś liczy na historię połowu wielorybów, gdzie załoga niczym innym się nie zajmuje, to będzie zawiedziony. To co dostajemy jest natomiast bardzo dokładnym opisem pracy i życia marynarza, począwszy od życia w porcie, po proces najmowania się na statek, aż do samej przygody na morzu. Niektórzy powiedzą, że to lanie wody, a dokładność opisów przytłacza, ale jeśli ktoś jest fanem Myśliwskiego jak ja, czyli interesuje go opowiadania o życiu dla samego opowiadania, to tutaj dostanie dokładnie to w morskim wydaniu połączone z encyklopedia wielorybów i wielorybnictwa.

Naszym narratorem jest Ismael, który wybiera się na połów wielorybów z portu w Nan­tuc­ket na pokładzie statku Pequod dowodzonego przez kapitana Ahaba. Tak jest to te słynne Nan­tuc­ket, które pojawia się w wielu innych dziełach literatury. Czemu z Nan­tuc­ket? Autor poświęca temu dość spory rozdział. Jak z resztą zobaczycie, nie ma tu mowy o niedomówieniach, na każde pytanie, jakie czytelnik mógłby sobie zadań dostaje odpowiedź w formie kilkustronicowej rozprawki, a najdoskonalszym tego przykładem jest opis czemu biały wieloryb jest dla załogi statki Pequod i nie tylko dla nich, tak pociągający:

... raz pusz­czo­na wieść o bia­łym wie­lo­ry­bie wchło­nę­ła na­resz­cie w sie­bie wsze­la­kie nie­zdro­we po­gło­ski, na wpół ufor­mo­wa­ne, em­brio­nal­ne alu­zje o nad­przy­ro­dzo­nych mo­cach, które to rze­czy w końcu nada­ły Moby Dic­ko­wi nową strasz­li­wość, nie­wy­wo­dzą­cą się już z ni­cze­go, co wi­do­mie ist­nie­je. W wielu wy­pad­kach ro­dził on takie prze­ra­że­nie, iż spo­śród tych, któ­rzy wy­łącz­nie z owych wie­ści po­wzię­li wia­do­mość o bia­łym wie­lo­ry­bie, tylko nie­licz­ni łowcy mieli ocho­tę sta­wić czoło nie­bez­pie­czeń­stwom, ja­ki­mi za­gra­ża­ła jego pasz­czę­ka. Dzia­ła­ły tu jed­nak także i inne, do­nio­ślej­sze czyn­ni­ki prak­tycz­ne. Nawet i dziś jesz­cze nie wy­gasł w umy­słach wszyst­kich wie­lo­ryb­ni­ków pier­wot­ny groź­ny urok ka­sza­lo­ta, prze­raź­li­wie wy­róż­nia­ją­ce­go się spo­mię­dzy wszel­kich in­nych od­mian Le­wia­ta­na.

Ale nawet odar­ta z tych cech nad­przy­ro­dzo­nych sama do­cze­sna bu­do­wa oraz bez­spor­ny cha­rak­ter po­two­ra wy­star­cza­ły, by po­bu­dzić ima­gi­na­cję z nie­zwy­czaj­ną siłą. Mia­no­wi­cie wy­róż­niał go spo­śród in­nych ka­sza­lo­tów nie tyle jego nie­po­spo­li­ty ogrom, ile – jak to już na innym miej­scu wspo­mnia­no – oso­bli­we, śnież­ne, po­marsz­czo­ne czoło tu­dzież wy­so­ki, pi­ra­mi­dal­ny biały garb. Były to naj­wy­bit­niej­sze rysy Moby Dicka, cechy, po któ­rych nawet na nie­zmie­rzo­nych, nie­ozna­czo­nych na mapie mo­rzach mogli go z da­le­ka roz­po­znać ci, co się z nim już za­zna­jo­mi­li. Resz­tę ciel­ska miał tak prę­go­wa­ną, na­kra­pia­ną i jak mar­mur zna­czo­ną tą samą ca­łu­no­wą barwą, że na ko­niec po­zy­skał wy­róż­nia­ją­ce miano bia­łe­go wie­lo­ry­ba, miano, które cał­ko­wi­cie uza­sad­niał przej­mu­ją­cy widok, kiedy w samo po­łu­dnie sunął po­przez sza­fi­ro­we morze, po­zo­sta­wia­jąc za sobą mlecz­ny szlak ob­fi­tej piany, wszy­stek mie­nią­cy się zło­ci­sty­mi lśnie­nia­mi.


Kapitan statku miał już wcześniej jedno starcie z Moby Dickiem, w wyniku którego stracił nogę, teraz pała żądzą zemsty na swoim oprawcy.

Nie­gdyś pe­wien ka­pi­tan, wi­dząc wokół sie­bie trzy ło­dzie roz­trza­ska­ne przez wie­lo­ry­ba, a ludzi i wio­sła wi­ru­ją­ce po­śród od­mę­tów, po­rwał nóż z dzio­ba roz­bi­tej łodzi i rzu­cił się ku wie­lo­ry­bo­wi, jak za­pa­śnik z Ar­kan­sas na swo­je­go wroga, usi­łu­jąc na oślep do­się­gnąć sze­ścio­ca­lo­wym ostrzem życia ukry­te­go w wie­lo­ry­bie na sążeń głę­bo­ko. Ka­pi­ta­nem tym był Ahab. I wtedy to, za­gar­nąw­szy nagle pod nim swą sier­po­wa­tą dolną szczę­ką, Moby Dick sko­sił nogę Ahaba jak że­niec źdźbło trawy na łące. Żaden Turek w tur­ba­nie, żaden na­jem­nik we­nec­ki czy ma­laj­ski nie po­tra­fił­by go po­ra­zić z bar­dziej wi­do­mą prze­wrot­no­ścią. Trud­no więc było wąt­pić, że od czasu owego tak fa­tal­ne­go spo­tka­nia Ahab żywił dziką żądzę ze­msty nad wie­lo­ry­bem, tym za­cie­klej­szą, że z wła­ści­wą sobie obłęd­ną cho­ro­bli­wo­ścią utoż­sa­mił na ko­niec ze swym wro­giem nie tylko całą swoją cie­le­sną nie­do­lę, ale też wszyst­kie umy­sło­we i du­cho­we roz­pa­cze.


A to tylko fragment dłuższego tekstu. Jak już wspomniałem wcześniej, gdy tylko zadasz sobie pytanie czemu kapitan tak chce go dorwać,dostajesz kilkunastominutową odpowiedź na pytanie, z innymi pytaniami jest podobnie. A większość z nich ma liczne odniesienia do dziejów ludzkości, licząc nawet czasy starożytne.

Ahab nie za­po­mi­nał też i o innej rze­czy. W chwi­lach sil­nych prze­żyć ród ludz­ki gar­dzi wszel­ki­mi ni­ski­mi wzglę­da­mi; chwi­le takie są jed­nak prze­lot­ne. Ahab uwa­żał, że trwa­łym, pod­sta­wo­wym sta­nem po­spo­li­te­go człe­ka jest ni­skość po­bu­dek. Choć­by się przy­ję­ło, że biały wie­lo­ryb w całej pełni roz­pa­la serca tej mojej dzi­kiej za­ło­gi, a igra­jąc z jej dzi­ko­ścią wzbu­dza w niej nawet nie­ja­ką szla­chet­ną błęd­no­ry­cer­skość, to jed­nak je­że­li lu­dzie ci z sa­me­go za­mi­ło­wa­nia wsz­czy­na­ją pogoń za Moby Dic­kiem, muszą także otrzy­mać stra­wę dla swych bar­dziej po­spo­li­tych po­wsze­dnich ape­ty­tów. Prze­cie nawet wznio­śli i ry­cer­scy krzy­żow­cy z daw­nych cza­sów nie za­do­wa­la­li się prze­by­ciem dwóch ty­się­cy mil, by wal­czyć o Grób Pań­ski, ale po dro­dze do­pusz­cza­li się wła­mań, drob­nych kra­dzie­ży kie­szon­ko­wych oraz zdo­by­wa­li inne przy­god­ne po­boż­ne ko­rzy­ści. Gdyby im ka­za­no ści­śle się trzy­mać tylko osta­tecz­ne­go ro­man­tycz­ne­go celu – wów­czas wielu z nich od­wró­ci­ło­by się odeń z obrzy­dze­niem.


Polecam każdemu kto lubi takie mocno dokładne opowieści, w których zanurzy się na wiele godzin. Z pewnością nie jest to łatwa książka i jeśli patrzy się na nią z typowo rozrywkowego aspektu, może się szybko znudzić, a tym bardziej można się od niej odbić i rzucić w kąt.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu
68/128
#bookmeter #czytajzwykopem #legimi #youtube #klasykabookmeter
ali3en - 967 + 1 = 968

Tytuł: Moby Dick. Tom 1
Autor: Herman Melville
Gatunek: k...

źródło: comment_1647168374LZeMV7MYMWMXMl2HfCtwWg.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz