Wpis z mikrobloga

Dzisiaj, w to wielkie skomercjalizowane do porzygu święto zakochanych, nie miałem nawet chęci iść po robocie do dyskontu i zrobić zakupy. Czułem, że jakbym choć zerknął na półki sklepowe z walentynkowym asortymentem mogłyby mnie jeszcze bardziej pogłębić poczucie bezsilności i bezradności. W teorii ten dzień powinien mnie walić, bo w końcu samotny jestem 365 dni w roku, nigdy w życiu go nie obchodziłem i raczej to się nigdy nie zmieni (jako ewidentny słabogenowiec i życiowa gelejza jestem niewidzialny, lub wręcz odpychający dla płci przeciwnej). W praktyce od tego dnia nie miałem ucieczki, bo w robocie było ono na ustach wielu osób, trąbiło o nim też pieruńskie radio (zgadnijcie, która rozgłośnia z muzyką bananową leciała cały dzień?). W każdym razie jak wyżej napisałem nie było od walentynek ucieczki. Cały dzień chodziłem po hali jak struty, po głowie chodziły mi myśli, od tego jak bardzo zaawansowanym jestem odpadkiem genetycznym, po to jak faceci wszystkich dziewczyn/kobiet, które sprawiały, że miałem motylki w brzuszku są ode mnie lepsi. Praktycznie stojąc przy maszynie katowałem się zerojedynkową dychotomią myślenia: ja brzydactwo, oni wyjęci spod dłuta Fidiasza, ja to gwno życiowe, oni oni ogarnięci itd. Kurna, większości tych gości na oczy nie widziałem i nie chcę widzieć, a w myślach tworzyły mi się obrazy stereotypowych chadów. W pewnym momencie poszedłem na trochę do kibla, bo o mało co się nie poleciały mi łzy przy ludziach od natłoku tych wszystkich myśli i słuchania post-millenialnej muzyki i telefonów słuchaczy. Na trochę to pomogło, ale i tak trzeba było wracać na stanowisko. Niestety, moim przekleństwem jest właśnie, że za dużo myślę, kiedy nie robię niczego co mnie jeszcze relaksuje i wycisza. Jestem już stary i zmęczony takim życiem, samotnością, która mnie dobija, pracą, która mnie wykańcza, zawiścią i samoobrzydzeniem, które przeżerają mi mózg i muszę w miarę możliwości maskować to przed kuzynostwem i ludźmi z pracy.
Green Day - Chump

Nie znam cię, ale chyba, cię nienawidzę

Jesteś powodem mojego nieszczęścia

Dziwne, jak stałeś się moim największym wrogiem

I nigdy nawet nie widziałem twojej twarzy


Może to tylko zazdrość

Przemieszana z gwałtownym umysłem

Okoliczność, która nie ma większego sensu

A może jestem po prostu matołem


Jesteś chmurą wiszącą nad moją głową

Gradem padającym mi prosto w twarz

Magiczny człowiek, egocentryczny plastikowy człowiek

A jednak wciąż masz nade mną przewagę


Może to tylko zazdrość

Pomieszany z gwałtownym umysłem

Okoliczność, która nie ma większego sensu

A może jestem po prostu matołem


Jestem matołem

#przegryw #walentynki #tfwnogf #tfwnogf #stulejacontent ##!$%@? #przegrywpo30tce #nienawiscdosamegosiebie
CulturalEnrichmentIsNotNice - Dzisiaj, w to wielkie skomercjalizowane do porzygu świę...
  • 9
  • Odpowiedz
@CulturalEnrichmentIsNotNice mam to samo, tylko praca nieco "lepsza" (ale nie finansowo), choć na magazynie też robiłem przez pewien czas... a od dłuższego okresu pracuje w mocno sfeminizowanym i na dodatek sfiksowanym środowisku, to jest dopiero psychiczny kipisz... A od paru lat też jestem już półsierotą... Ale nie licytujmy kto ma gorzej, choć to tak wygląda...
  • Odpowiedz