Wpis z mikrobloga

Można przesadzić z ciągłym planowaniem i podążaniem tzw. "dobrymi radami".
Na przykład czasami ustawiam sobie plan dnia, od 11 do 16:
11.00 - 12.00 czytanie książki
12.00 - 13.00 rozwój własnego projektu
13.00 - 14.00 ćwiczenia, siłka
14.00 - 15.00 medytacje, gra na instrumencie
15.00 - 16.00 czytanie 20 wartościowych źródeł (newslettery, dobre tygodniki, serwisy, blogi)

I tak dzień w dzień (wolny, poza pracą) próbować żyć, od zadania do zadania.
To nie jest dobry sposób na życie. Nadmiar konsumowania treści, życie w cisnącym gorsecie harmonogramu i zero miejsca na przysłowiowe nicnierobienie.

Czy nie lepiej, gdy ma się dzień wolny, robić po prostu nic? Może chill? Dzień święty święcić jak to mówił Pan?

Robić to na co ma się ochotę akurat w danym momencie - pograć w gierkę, poczytać książkę fantasy, posłuchać albumu, pooglądać komiksy. Robić cokolwiek bez odmierzania czasu stoperem.
A później gdy ma się energię, w wolnej chwili zmierzyć się z trudnym materiałem. Zrobić pompę na siłce, poczytać trudniejsze źródła, popracować nad ambitniejszym projektem, robić coś co rzeczywiście jest wyzwaniem. Ale nie cały czas.

I chyba tak po prostu unikać tego nudnego środka.

Ciekawy wpis w tym temacie:
thomasjbevan .substack.com/p/avoid-the-middle
(usunąć spację bo nie chce przejść przez wykop pełen adres)

--

Jedyna uniwersalna rada to warto unikać bezmyślnego triggerowania się niusami, gównoburzami na soszialach i przeglądania soft-porn (typu instagram).

#rozwojosobisty
#przemyslenia
#przemysleniazdupy
  • 1