Wpis z mikrobloga

Mało kto wie. W wieku dziesięciu lat byłem molestowany przez...Bałwana!
Niby gdzie to miałem zgłosić? Od razu by mnie wysłali na oddział zamknięty i zakuli w pasy, gdzie do końca życia srałbym w pieluchę, otumaniony silnymi lekami. Ktoś, być może jakiś słynny uczony, nawet napisałby o mnie kiedyś książkę - Anon "Tak się robi loda" czy inny pseudonaukowy tytuł.
Zaczęło się od tego, że wybudowałem iglo. Chryste panie, jeśli uważacie że postawienie sklepienia ze śniegu przerasta dzieciaka to chyba się wychowaliście w mieście i w ferie graliście w kąkuter. Pierwszego dnia śnieg był lepki, zostawiłem iglo na noc. Mróz złapał i następnego dnia już śmiało mogłem wchodzić do środka, bez obaw, że zaraz wszystko mi spadnie na łeb. Kto wie. Być może gdyby nastąpiła odwilż, nigdy by do tego nie doszło.
Budowanie iglo było super pomysłem ale co teraz? Poprosiłem mame, żeby zagrzała mi herbaty w termos i udawałem, że jestem jakimś zaginionym badaczem na antarktydzie a że od malego mam słomiany zapał to zabawa ta trwała maks 10 minut. Około południa wyszło słońce, aż raziło w oczy, przez bijące od śniegu refleksy. Śnieg stał się dość klejący by móc coś z niego lepić. Postanowiłem że wtoczę do iglo trzy kule i postawię w nim bałwana. SPOILER ALERT W rzeczywistości dotoczyłem jeszcze dwie kuleczki i postawiłem co innego i tu się zaczęło pasmo moich błędów.
Bałwan był gotowy. Był mojego wzrostu, ale sądząc po szerokości kul na pewno masywniejszy. Miał klasyczne guziki z węgla (ostatni miesiąc lutego spaliśmy w kożuchach, bo zabrakło tych 12 węgielków do palenia) i nosek (on był najgorszy) z marchewki. Drewniane rączki z patyków. Kapelusza nie miał, niemal dotykał czubkiem swojej śnieżnej głowy sklepienia iglo.
Wypiłem z moim nowym kumplem po kubeczku herbatki. Oblałem go zawartością nakrętki termosu ale chyba mu smakowało bo węgielkowy uśmiech jakby się poszerzył. Tłumaczyłem to sobie tym, że pod wpływem temperatury część jego łba się rozpuściła i środkowa część uśmiechu się zapadła co dawało efekt szczerej mimiki.
Nagle znikąd pojawiła się w mojej głowie myśl by dorobić mu śniegowego penisa xd
Zgarnąłem z zewnątrz trochę śniegu i zasłoniłem wejście śniegową kulą, żeby matka nie zobaczyła jaki ze mnie młody zwyrol.
Penis był gotowy. Ot dwie kuleczki i śniegowy walec na szczycie. Śmiałem się jak dziecko, którym zresztą byłem. Dla beki objąłem śniegowego fiuta dłonią i delikatnie poszurałem po nim góra-dół jak ze swoim, bo łapałem wówczas pierwsze szlify w tej dziedzinie. Na moją dłoń skapnęło kilka kropel wody z rozSpuszczającego się członka. Przestraszyłem się, że słońce w zenicie naprawdę dogrzało i zaraz całe iglo poleci mi na głowę.
Zerwałem się do wyjścia i wtedy usłyszałem czyjś głos. "Jeszcze nie skończyliśmy!" oznajmił niski głos odbijający się echem po ścianach śniegowego domu. Ależ wstyd pomyślałem i oblałem się rumieńcem. Jak mogłem nie zauważyć, że ktoś jest tu razem ze mną i prawdopodobnie jest skryty za bałwanem. Zapewne widział co robiłem. Odwróciłem się, gotowy zobaczyć, któreś z dzieci sąsiadów ale nikogo nie było. Obszedłem szybko bałwana dookoła i wciąż nic. Przyjrzałem się lepiej mojemu białemu koledze. Uśmiech był już teraz szeroki jak u Jokera i wtedy bałwan rzucił się na mnie! Niczym zawodnik mma przekręcił się na mnie w taki sposób, że leżeliśmy w pozycji 69. Było to wszystko wbrew prawom logiki, ale prawa fizyki wciąż działały i śniegowa dupa bałwana wciąż staczała się z mojej głowy z lewej na prawo i tak bez przerwy. Poczułem jak rozpinają się szelki mojego zimowego kombinezonu i za chwilę także chłód związany z gołymi pośladkami na śniegu. "Teraz ci się odwdzięczę, a potem ty mi. I tak bez końca". Po tych słowach wziął w swoje chłodne, niewidoczne usta mojego członka, przy czym boleśnie ranił mi także odbyt swoim marchewkowym nosem. O dziwo stanął mi ale nie było w tym nic przyjemnego. Lodowe kryształki wbijały się raz po raz w grzybka. Nie doszedłem i bałwana wyraźnie to zirytowało. Wstał ze mnie, pchnął mnie na ścianę, w mgnieniu oka wyrwał ze swojej środkowej kuli dwie garści śniegu i rzucił je w moją stronę. Zamknąłem oczy. Nie był to cios w twarz. Zostałem ukrzyżowany! Kule przygwoździły moje nadgarstki do ściany iglo. Tak siedziałem na zimnej lodowej podłodze z rozłożonymi rękami a bałwan jak ślimak wślizgnął się na moje nogi i następnie raz po raz pakował mi swojego lodowego penisa do ust. Albo dostał wzwodu albo miał kompleksy i trochę sobie dolepił, do tego co mu stworzyłem. W pewnym momencie zemdlałem.
Ktoś wyciągał mnie z iglo. O dziwo miałem nałożony i zapięty kombinezon. Drań bał się konsekwencji. Ojciec będąc już na zewnątrz tego nie widział ale ja zauważyłem sopel w ustach bałwana, mający chyba imitować papierosa, bo jeszcze nie uszło mojej uwadze, że wypuszcza z niewidocznych ust chmurę z pary. Resztę tych zimowych ferii spędziłem w domu, nie tylko ze względu na silne przeziębienie. Bałem się. Ostatniego dnia nadeszła silna odwilż i mama poinformowała mnie ze smutkiem że iglo się zapadło. Zebrałem całą swoją odwagę i poszedłem obejrzeć zgliszcza. Pośród nich wystawała głowa bałwana z nałożonym szyderczym uśmieszkiem. Jeden wegielek stanowiący jego oko zapadł się w śniegowej czaszce. #!$%@? puszczał mi oczko.
#przegryw #pasta #harlekinydlaprzegrywow #anonimowemirkowyznania
P.....k - Mało kto wie. W wieku dziesięciu lat byłem molestowany przez...Bałwana!
Ni...

źródło: comment_1643014923YuW4PNK8hUXC5khY6m3l9J.jpg

Pobierz
  • 5