Wpis z mikrobloga

219 330,32 - 20,10 = 219 310,22

Pożegnalna nadmorska przebieżka, połączona ze spontanicznym testem odporności na warunki ekstremalne.

Udało się wystartować o 5:40, więc miałem zamiar obskoczyć raz jeszcze Sopot i śmignąć przez Witomino. Szło nieźle, w Sopocie nawet drobny śnieżek sypnął - ach jak miło… żebym ja wiedział co nastąpi ( ͡º ͜ʖ͡º)

No i wracałem sobie przez Orłowo, gdzieś po górkach i lasach, gdy dorwał mnie taki śnieżny armageddon że totalnie się pogubiłem. Las z ledwie widocznymi ścieżkami zamienił się w plątaninę gałęzi i miliona potencjalnych ścieżek, okulary i czołówkę w tempie ekspresowym salepiał śnieg. Po omacku, próbując się kierować ledwo widocznymi liniami na zegarku to gdzieś się przedzierałem, to wspinałem i wypatrywałem jakichś źródeł światła (licząc na to, że pobliski - według mapy - park jest oświetlony). Jak na zawołanie pojawiły się przeszkody, w tym jedno wywrócone drzewo na domniemanej ścieżce i na krawędzi wąwozu - nie powiem, miałem sporo wątpliwości czy próbować przez to przechodzić czy jednak zawrócić.

W końcu dotarłem do jakiejś cywilizacji - oświetlony park, w którym pogoda totalnie dała czadu. Tam dotarłem do wyznaczonej trasy - ale podążanie nią też było mocno po omacku, bo wszystko pokryte śniegiem a w dalszej części parku żadnych latarni ani ławek nie było. Potem już było jakieś osiedle i już byłem w prostej drodze do orłowskiego molo - ale uznałem, że nie ma mowy żeby wracać przez las i poszedłem trawersem mniej więcej w kierunku miasta. Gdy już dotarłem do głównej arterii Gdyni, stwierdziłem że nie ma mowy o kontynuowaniu wycieczki do Witomina i poleciałem bezpośrednio drogą do centrum. Po drodze śnieżyca rozkręciła się jeszcze bardziej, a ja, na wpół ślepy, drałowałem tamtędy gdzie mniej więcej powinien być chodnik - od czasu do czasu mijając przystanki pełne ludzi patrzących na mnie jak na wariata (w sumie słusznie xD)

W końcu dotarłem do Świętojańskiej, skąd już było tylko parę kroków do piekarni i na koniec dotarłem pod mieszkanie. Byłem idealnie na czas (przed 8 rano), odpuściłem sobie nawet dociągnięcie do dystansu półmaratonu. Tempo 5:59 min/km bo nawet nie pauzowałem przy postojach…

Na dzisiaj wystarczy (ʘʘ)
Miłego dnia!

  • 9