Wpis z mikrobloga

Ciężko jest ogarnąć swoje życie. Chcesz podjąć kroki w celu podniesienia jakości swojej egzystencji, ale na drodze zawsze staje ta pieprzona prokrastynacja. Za każdym razem, wszystko odkładam na później. Później posprzątam, później to napiszę, później to przeczytam, później odnowię kontakt ze znajomymi. Od jutra zaczynam na poważnie, dieta, ćwiczenia i praca nad sobą. Biorę się w garść i zmieniam się na lepsze. Tyle że łatwiej i przyjemniej jest to wszystko planować, rozpisywać sobie tygodniowe grafiki kiedy i co będę robić. Zawsze kończy się tak samo – zero efektów, ba, zero podjętego wysiłku. Żałosne to jest. Bardziej ogarnięci ludzie nawet pewnie nie rozumieją jak można w ten sposób żyć – przecież jak możesz coś zrobić od razu, to to zrób, po co odkładać na później? No tak, faktycznie. Mają rację i ja o tym wiem, też patrzę na to w ten sposób. Tylko że ja jestem na takim etapie życia, że każda porażka zamiast motywować mnie do stawania się lepszą osobą, uświadamia mi, jak słaba jestem i że nie jestem przeznaczona do niczego, że moje istnienie to pomyłka. Nie nadaję się do niczego ambitnego, moim przeznaczeniem jest tyrać za najniższą krajową, być przeciętnym, niewyróżniającym się, szarym człowiekiem. Zostanę nudną, niezbyt bystrą #!$%@?ą, która na łożu śmierci spojrzy na swoje nic nieznaczące życie i pomyśli: „po co ja żyłam? Dlaczego na moje miejsce nie mógł się urodzić ktoś wartościowy, ktoś kto przyniesie mojej rodzinie szczęście i dumę, a nie wieczne problemy, pretensje i niepokoje?”. Dlaczego takie myśli przychodzą dopiero o 1-2 w nocy kiedy wszyscy domownicy śpią i jesteś zbyt zmęczony, żeby wziąć się za siebie? Za parę godzin, gdy się obudzę, nic nie będę chciała ze sobą zrobić. Znowu nic nie osiągnę, znowu pozostanę beznadziejną sobą.

##!$%@?, #gownowpis, #prokrastynacja
  • 3
  • Odpowiedz