Wpis z mikrobloga

W sylwestrach brakuje mi tej magii północy. Za dzieciaka to była na prawdę późna godzina i jeden z niewielu dni w roku kiedy można było nie iść spać wcześniej. Nieraz trudno było w ogóle nie zasnąć do godziny zero i wyczekiwało się jej jak czegoś niezwykłego. Samo wyczekiwanie już było czymś wyjątkowym. Do tego sam fakt rozpoczęcia nowego roku, niedługo ferie... Wyjście z ojcem żeby wystrzelić rakiety urastało do rangi wielkiego wydarzenia, bo działo się tak rzadko. Piccolo smakowało lepiej niż teraz jakikolwiek szampan, koncerty w TV z idolami dziecięcych lat mnie doskonale bawiły. Daleki jestem od twierdzenia, że kiedyś to było. Lata 90 były potwornie biedne, nawet w mojej pamięci naznaczonej nostalgią, początek 2000 tylko trochę lepszy. Ale takiego jednego sylwestra jak za dziecka to chciałbym jeszcze przeżyć. #feels #sylwesterzwykopem
  • 6
@Amelinowy: Ja tak miałem jeszcze kilka lat temu że świętami. Za gówniaka uwielbiałem ten klimat, światełka, prezenty, żarcie. Potem przyszła depresja i wszystko straciło kolor. A teraz jak zbliżam się do 30 jakoś znowu wróciła mi ta radość ze świat, nie wiem czemu xD ale tegoroczne święta były dla mnie batdzo fajne. Wiadomo, to nie to samo co za szczyla, ale jest OK :)
@Amelinowy: Taaa, ja też nigdy nie zapomnę jak matka poszła na imprezę Sylwestrową jak miałam 10 lat i zostawiła mnie w domu z dziadkami a oni poszli do sąsiadów i siedziałam sama w domu xD Bałam się strasznie. A później matka wróciła ok 2 w nocy i opieprzyła mnie, że sama siedzę i kazała iść do sąsiadów dziadków przyprowadzić i znów się bałam bo mieli dużego psa, który biegał po podwórku.