Aktywne Wpisy
sylwke3100 +2
Ile mieście lat jak pierwszy raz wyjechaliście choćby na jeden dzień za jakiekolwiek granicę?
Mireczki mam pytanie. (Nie będę ściemniał, że jestem tu z wami od dawana bo nigdy na oczy wykopu nie widziałem ) A sprawa jest taka. Uratowałem przed oddaniem na elektroniczny złom dwa garaże pełne...
Kiedyś zastanawiałem się jak to jest mieć ex, w zasadzie to nawet niedawno. No i stało się xD (Dziwnie, niby nadal kochasz, ale masz takie...Nie wiem, taką złość w sobie)
Powiem szczerze, że nigdy nie spodziewałem się takiego rollercostera w moim życiu jeśli chodzi o ten mój konkretny związek. Myślałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni i traktowałem tę dziewczynę jako tę jedną specjalną, która jest całkowicie inna niż inne dziewczyny. (Myliłem się). Po prostu kiedyś mógłbym sobie za nią palec.. No i teraz kurczaki nie miałbym palucha.
Serio to rozstanie, tak mi otworzyło oczy na świat, że tak naprawdę nigdy nie można w 100% ufać, nawet osobie, która jest Tobie najbliższa. ;-;
W zasadzie ona sama nie posiadała jakiejś dużej ilości znajomych, czułem po części, że jestem jej światem, no i byłem jednak głupi, a nie byłem jej światem XD
Ogólnie najprawdopodobniej jest to typ osoby Bordeline, no cóż. Ja też w życiu miałem jakieś najwidoczniej dziwne upodobania, bo zawsze wiedziałem, że jest lekko świrnięta (wtedy w pozytywnym słowa znaczeniu), nawet mi się to podobało i czułem się za nią mega "odpowiedzialny" i zawsze chciałem jej pomagać, wspierać ją mentalnie. Tak naprawdę, nie wybaczyłbym sobie gdyby cokolwiek się jej stało. Ona uważała, że jest całkowicie inaczej i rzeczywiście mogła tak czuć przez ostatnie miesiące, gdyż związek trwał dość długo i dopiero składaliśmy się do wspólnego zamieszkania. (Wiadomo, ze mieszkając na odległość nie da się dać tyle od siebie ile można byłoby dać gdyby było się cały czas przy tej osobie, natomiast mimo tego, że nie mieszkaliśmy wkładałem w ten związek naprawdę całe serce i byłem tak naprawdę na każde zawołanie).
Nadal mam coś takiego w sobie, że strasznie mocno ją kocham mimo, że mnie zdradziła... (Self-Destructive jak chuy).
Co najlepsze jest to, że ona sama zastanawia się co to znaczy kochać. Trochę dziwne (gdyż zawsze myślałem, że jeśli chodzi o uczuciowość to ją miała i te uczucie było skierowane ku mnie) --> dla mnie nie ma to żadnej specjalnej definicji, bo ja to po prostu wiem co za uczucie. Kocham i tyle.
Ogólnie wydaje mi się, że w życiu dałem jej naprawdę sporo... Mam szczerą nadzieje, że kiedyś to zauważy i doceni.
Ostatecznie wyszło tak, ze zostałem tak mocno zraniony przez ten związek - a w zasadzie przez nią, że żałuje w ogóle, że w nim uczestniczyłem. Dobrze, że mam jakąś tam w miarę wysoką pewność siebie, ale nie ukrywam, że gdybym miał ją troszkę mniejszą to mogłoby mnie to zdołować w taki sposób, że już chyba nigdy nie próbowałbym wejść w żaden związek / interakcję z kobietą. Mimo to, że wydaje mi się, że pewność siebie to jakiś mój atut, to i tak zrobiła mi taki mętlik w głowie, że przez najbliższe miesiące będę musiał to rozchodzić i w jakiś sposób coś sobie udowodnić. Najgorsze jest to, że darzyłem ją takim uczuciem, którego sama nie odwzajemniała jak widać, jej zachowania podczas zakończenia tego związku i chwile po tym, świadczą, że kompletnie nic dla niej nie znaczyłem i wyrzuciła mnie do śmieci, wrzucając mi do głowy takiego elektrona myślowego, który lata w głowie i chcę uświadomić mi, że nie byłem wystarczający jako mężczyzna, w różnych dziedzinach związku. Ratuje mnie w zasadzie myśl, że przez to, że nie zamieszkaliśmy, ja nie mogłem się wykazać nawet w 60% i to po prostu wiem, natomiast czuje się hmm, kur3#sk0 zdradzony, nie chodzi mi już o samą fizyczność / seksualność, ale chodzi o całą relację, okazało się, że jednak nie jestem na tyle znaczący, jej zachowania patrząc z boku, wyglądały tak jakby chciała mnie zmiażdżyć psychicznie. (Pewnie świadomie tego nie chciała zrobić, natomiast gdy spojrzy się na to z boku, tak logicznie, to tak to niestety wygląda).
Ogólnie najlepsze jest to, że mam jakieś przeświadczenie, że zrobiła ona coś czego bardzo żałuje. Nie wiem, może nieskromnie powiem, ale mam wrażenie, że znam ją najlepiej na świecie i czuje, że jestem osobą, która potrafiłaby ją wyciągnąć na prostą i przy której mogłaby być na dłuższą metę po prostu szczęśliwa. [Znowu narcystycznie powiem, ale po prostu sądzę, że pasowaliśmy do siebie w 99% i byłem osobą, przy której naprawdę mogła czuć się komfortowo i czuje, że ciężko jej będzie znaleźć drugą taką osobę) (Śmiesznie brzmi, coś jak z jakimś alkoholikiem to wyprowadzenie na prostą), natomiast zaburzenia emocjonalne to też nie jest takie hop siup i myślę, że często ciężej kogoś wyciągnąć z takiego gówna, niż od jakiejś u----i. Wydaje mi się, że tak jest i wiem to zarówno ja i ona, natomiast to co się odwaliło w przeciągu ostatniego miesiąca to coś, przez co ani ja ani ona nie mogłaby wrócić do tego związku. Czuje, że mamy strasznie duże poczucie straty po tym wszystkim i będzie to coś o czym będziemy pamiętać przez lata, ogólnie ja mam pewność, że ona obecnie nie czuje się szczęśliwa i to też tworzy mi strasznie mieszane uczucia.
Wydaje mi się, że jestem jakimś self-destructive, który oddaje za dużo siebie dla kogoś innego i obawiam się, że może mnie coś takiego po prostu kiedyś wykończyć. (np: w sytuacji, gdybym trafił na podobną sytuację w innym związku). Ogólnie samo zakończenie związku zrobiło mi taki mętlik w głowie, najlepsze jest jednak to, że chyba zbudowało mnie to na nowo, w sensie... Poczułem się teraz jakoś tak, mężniej, w sensie czuje, że wyyebalo mi pewność siebie i skupiłem się na dążeniu do celów, natomiast nadal mam w głowie coś (tego jednego elektrona myślowego), co chciałbym bardzo szybko wyrzucić. A no i jeszcze powiem jedno, żeby nie było... To, że nadal ją kocham i w ogóle, nie oznacza, że jestem jakimś desperatem, czuje się jeśli chodzi o jakąś atrakcyjność życiową jest naprawdę dobrze, zarówno pod względem wyglądu, inteligencji jak i zainteresowań i nie jest tak, że sobie ubzdurałem, że tylko u niej miałem szanse, po prostu w głębi czuje, że jestem mega uczuciowy i straciłem coś w co wkładałem kupę serca. Nawet uważam, że jako człowiek, mógłbym jej dać więcej niż jej obecny facet, a w zasadzie jestem tego przekonany. ;-;
Ogólnie komiczna sytuacja. Ale sporo ucząca życia. Zapamiętam ją na pewno na zawsze.
Więc tak, nawet jeśli myślisz, że Twoja kobieta jest tą jedyną, całkowicie inną niż inne, to zapewne tak nie jest XD
#zwiazki #rozstania #bordeline
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #61c07e04ddfc93000ae0a67e
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
Jest motto, które
@AnonimoweMirkoWyznania: To zdanie wystarczy żeby polecić tobie psychologa, bo sorki, ale jak można tak pisać? xD To nie jest zdrowe.
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
@classics107: zgadzam sie jak prawie zawsze z Toba, aczkolwiek wiesz co? Kiedys zastanawial mnie koncept "tej jedynej" "tego jedynego"
Zauwaz jak sie dobieramy - zazwyczaj w miejscu w ktorym spedzamy najwiecej czasu - tzn w obszarze swojego zamieszkania.
Czasem gdzies wyjedzziemy na wakacje i kogos poznamy, ale w wiekszosci przypadkow bedzie to miejsce w ktorym zyjesz.
i teraz zobacz - jaka jest szansa, ze natrafisz na idealna osobe dla siebie? Mała, bardzo mała... A jakbysmy rozszerzyli kryterium o kilkadziesiat km, albo o kilkaset? Albo jakbysmy jeszcze mogli wybierac na przestrzeni kilkudziesieciu lat? Do czego zmierzam -.osoba tzw "ta jedyna" o ktorej pisalismy, moze istniec 300 km od Twojego miejsca zamieszkania, a moze żyła w 1827
@AnonimoweMirkoWyznania: wymówki, ot zwykła głupia d--a jakich wiele, dziś ciebie kocha, a jutro "nie wie co czuje/od dawna nam się nie układało/ mam mętlik w głowie" przywykniesz xD
@AnonimoweMirkoWyznania: a moim zdaniem to nieprawda. Szkoda ze sie nie podpisales nickiem...
w kazdym razie to ze jest mala szansa nie znaczy ze to niemozliwe. Gdzies czytalem ze zaledwie 5% malzenstw po kilkunastu latach nadal daży sie prawdziwą miłością... 5 %...
a z tych 5 sa i takie ktore sie
Podobna sytuacja, bylismy dla siebie stworzeni tak samo jak Wy. Jednak okazało się, że jakimś cudem przeoczyłem zmianę w głowie mojej już ex (wgl się muszę poprawiać jeszcze co chwilę żeby mówić "ex")
To o czym piszesz to nadal nie jest kwestia szkodliwego mitu "tej jedynej". Badania, które przywołujesz tylko pokazują, że w życiu tworzysz albo lepsze, albo gorsze relacje. W tym wypadku można wysunąć odważny wniosek, że ludzie dobierają się z pozycji niedostatku oraz